środa, 21 grudnia 2016

Chapter twenty-one




“But it would mean I would wanna let you go
And I don't wanna let you go”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Hotel L’Ermitage, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 11:00
Bartosz Salamon właśnie mył zęby i przeglądał się w ogromnym łazienkowym lustrze. Sprawdzał wygląd swojej twarzy i włosów i stwierdził, że są w naprawdę dobrej kondycji. Na swoje nieszczęście jego sokoli wzrok nagle dojrzał przyszłą przyczynę nieszczęścia – na czubku głowy znajdował się jeden jedyny siwy włos.
- Tu jesteś maleńki… - pomyślał Bartek i przybliżając twarz do lustra chciał ująć go w palce i najzwyczajniej w świecie wyrwać.
Niestety ta sztuka mu się nie udała, bowiem miał zbyt śliskie dłonie. Po chwili z ust wyleciała mu szczoteczka do zębów malowniczo przyozdabiając białymi śladami reprezentacyjną koszulkę. Bartek zaklął po cichu, jednak to nie był koniec nieszczęść, ponieważ po chwili usłyszał donośne pukanie do drzwi. Podniósł głowę, jednak zapomniał o swoich stu dziewięćdziesięciu sześciu centymetrach i uderzył ze sporym impetem w sam kant drewnianej ramy lustra.
- Kurwaaa! – po całym piętrze rozniósł się ryk zranionego mężczyzny i jakby tego było mało piłkarz niechcący strącił z umywalki porcelanową mydelniczkę, która w kontakcie z podłogą robiła się w drobny mak.
Rozcierając bolącą część głowy Bartek podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę.
- Czego? – jęknął nawet nie patrząc, kto stoi za drzwiami.
Tymczasem Piotrek Zieliński, bo to właśnie on stał w progu zamrugał kilka razy oczami ze zdziwienia i przyjrzał się uważnie koledze, który wyglądał delikatnie mówiąc, tragicznie. Nie odpowiedział na pytanie obrońcy tylko bez słowa wpakował się do jego pokoju i usiadł na fotelu. Rozłożył się wygodnie i skrzywił się patrząc na Salamona.
- A tobie co?
- Gówno. – odburknął obrońca i ciężko klapnął na łóżku. – Przyszedłeś tak po prostu pogadać?
- Powiedzmy… - zawiesił się Piotrek. – Stary, musimy poważnie porozmawiać.
- O czym? – blondyn uniósł brwi w geście zdziwienia.
- O twojej relacji z Klarą.
- Nie ma o czym. Przyjaźnimy się i tyle. – Salamon wzruszył ramionami unikając wzroku kolegi.
- Taaa, a ja jestem napastnikiem „Czerwonych diabłów”. – Zielu nie dał się zwieść odpowiedzi obrońcy włoskiego Cagliari.
- Wszystko przed tobą. – zaśmiał się nerwowo Bartek. Zbyt nerwowo.
- Możesz nie robić ze mnie debila? – wściekł się pomocnik Empoli. – Zakochałeś się w dziewczynie kumpla z drużyny! Wiesz, czym to pachnie?
- Ja nie… - próbował oponować blondyn, ale niestety Piotrek miał rację. Wstał nagle z łóżka, podszedł do okna i zapatrzył się w dal. – To nie jest takie proste.
- Oczywiście, że nie. Bo, gdyby Teo dowiedział się o tym, nie miałbyś życia.
Bartek odwrócił się w stronę kolegi.
- Zielu, ja zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę. Ale zrozum, mi zależy tylko na tym, żeby Klara była szczęśliwa. Ja odsunąłem się w cień.
- I nie zamierzasz o nią walczyć?
- Nie jestem samobójcą. – uśmiechnął się smutno obrońca.
Zieliński miał teraz nielada zagwozdkę. Bardzo żałował kumpla, że znalazł się w takiej beznadziejnej sytuacji i nie był w stanie mu pomóc. Nie zachęcał go do tego, żeby walczył o Klarę, ponieważ wiedział, jak ważne jest utrzymanie odpowiedniej atmosfery w kadrze. Gdyby zaczęli kłócić się o dziewczynę mogłoby to wpłynąć negatywnie na ich grę na EURO. A dodatkowo znając wybuchowy charakter Teodorczyka, Bartek na pewno miałby z tym ciężką przeprawę. Czy warto było tak bardzo ryzykować dla jednej dziewczyny?
- Nie martw się, nie ta to następna. – Piotrek uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, a Salamon tylko skinął głową. – A właśnie… Co to za dziewczyna zaczepiała cię po meczu? Była bardzo… Efektowna.
- Nastka? To moja najlepsza koleżanka z dzieciństwa. – odpowiedział po chwili namysłu blondyn.
- Fajna dziewczyna… - powiedział znacząco patrząc na kolegę Zielu, jednak Bartek nie reagował. – Co ja mówię. Mega laska.
- Tak? Nie zauważyłem.
- Jesteś ślepy?! Widziałem, jak na ciebie patrzyła. – Piotrek nadal podpuszczał kolegę.
- Po prostu dawno mnie nie widziała. – odpowiedział stanowczo obrońca, a Zieliński uniósł ręce w geście obronnym i zakończył swoje zabiegi. Według niego Salamon był beznadziejnym przypadkiem.

Hotel Mercure, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 12:00
- Sama już nie wiem, co o tym myśleć. – westchnęła Joanna patrząc na swojego męża. Amelka grzecznie bawiła się na dywanie i wydawało się, że znajduje się w innym świecie.
- Ja też nie. – przytaknął jej Piszczek, który leżał rozłożony na łóżku, gdy tymczasem jego żona siedziała naprzeciwko w fotelu.  – Najpierw byłem przeciwny temu związkowi, bo wiadomo, jaką opinię ma Teodorczyk, ale z drugiej strony… Traktuje ją naprawdę bardzo dobrze.
- Dokładnie. Wysyła jej kwiatki, dba o nią i widać, że jest w niej naprawdę zakochany.
- A ona? – Łukasz zmrużył oczy.
- Co ona?
- No pytam, czy twoja siostra też jest w nim zakochana?
- Nie… - odpowiedziała brunetka, jednak po chwili szybko się zreflektowała, że przecież nie może wyjawić mężowi tajemnicy Klary. – To znaczy nie wiem…
- A ja wiem. – wtrąciła się nagle Amelka. Przecież za długo siedziała cicho. – Ciocia kocha wujka.
Joanna i Łukasz spojrzeli po sobie, a piłkarz starał się z całych sił nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
- Gdy ciocia na niego patzy, tak mocno macha zęsami, ze az ma selca zamiast ocu. – powiedziała rezolutnie dziewczynka. – A wujek ciągle ją całuje. To musi być miłość.
Matka dziewczynki właśnie upiła łyk kawy i od razu tego pożałowała, ponieważ słysząc słowa córki aż się zakrztusiła. Piszczek od razu przybiegł jej na pomoc i zaczął klepać po plecach, tym samym ratując żonę od niechybnej śmierci.
- Tata nie całuje tak cęsto mamę. Nie kochas jej? – zapytała ojca ze łzami w oczach, a ten przeraził się pytaniem córki.
- Ależ co ci przyszło do głowy?! – uniósł się nagle. – Kocham twoją mamę najbardziej na świecie.
- A nie mnie?! – oburzyła się Amelka i uderzyła w głośny ryk.
- Czysta desperacja. – Piszczek wzniósł oczy ku niebu szukając ratunku, po czym ukląkł na podłodze i wziął dziewczynkę w ramiona. – Ciebie też, Kochanie.
Joanna natomiast pokręciła głową z uśmiechem na ustach całkowicie rozczulona tym widokiem. Była bardzo szczęśliwa z Łukaszem, który był idealnym mężem i ojcem. Miała piękną córeczkę, którą kochała bezgranicznie, a w jej brzuchu rozwijało się drugie maleństwo. Prowadziła iście bajkowe życie i codziennie dziękowała Bogu za to. Chciała, żeby jej siostra była równie szczęśliwa.
Tymczasem Amelka uwolniła się z objęć ojca, podeszła do mamy i pogłaskała ją po brzuchu.
- Dzień dobly, dzidziusiu. – przywitała się z rodzeństwem, które znajdowało się pod sercem Joanny. - Pamiętaj, ze mamy najlepszych lodziców na świecie. – powiedziała dziewczynka głaszcząc brzuch matki.
Brunetka spojrzała na męża i zobaczyła w kącikach jego oczu łzy wzruszenia. Ich córeczka była niesamowita.
- Mamusiu, a kiedy dzidziuś zacnie kopać? – zapytała.
- Jeszcze musimy poczekać parę tygodni. – odrzekła kobieta głaszcząc córkę po głowie.
Tymczasem Piszczek zamrugał gwałtownie chcąc powstrzymać łzy wzruszenia, a po chwili wszyscy usłyszeli pukanie do drzwi. Klara, bo to ona przyszła właśnie do siostry, nie czekała na pozwolenie i od razu pociągnęła za klamkę. Widząc wzruszonego szwagra, aż zatrzymała się w progu.
- Ups, chyba przyszłam nie w porę. – stwierdziła.
- Nie, no co Ty, siadaj. – uśmiechnęła się Joanna, Klara posłusznie usiadła na łóżku, a Amelka podeszła do ciotki i spojrzała na nią poważnie.
- Ciociu, właśnie lozmawiałam z dzidziusiem i tłumacyłam rodzicom, że kochas wujka. Bo kochas, plawda?
Klara spojrzała z przerażeniem na siostrę i szwagra, jakby szukała w ich wzroku ratunku, a oni jak na zawołanie wzruszyli tylko obojętnie ramionami. Brunetka przełknęła ślinę i widząc pełne nadziei oczy siostrzenicy, wiedziała, że nie może zaprzeczyć.
- Ttttak. – wydukała, jednak stwierdzenie „kocham go” już nie przeszło jej przez gardło.
- To cudownie! – dziewczynka rzuciła się jej na szyję. – Bo ja go baldzo lubię, wies?
Bajkowska tylko uśmiechnęła się słabo i pokiwała głową. Jej siostrzenica była naprawdę niemożliwa.

 

„And our eyes are crossing paths across the room (oooh)
There's only one thing left for us to do”

Hotel L’Ermitage, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 11:30
Łukasz Teodorczyk obudził się w miękkiej, białej pościeli i już wiedział, że będzie to piękny dzień. Mimo że wczoraj zasypiał w poczuciu, że jest totalnym frajerem, dzisiaj czuł w kościach, że wraca w nim prawdziwa męska pewność siebie i, że świat należy do niego. Uśmiechnął się do siebie, przeciągnął, żwawo odrzucił kołdrę i postawił stopy na dywanie. Podszedł do okna, a widok był iście bajkowy – morze rozciągało się aż po horyzont i zlewało kolorem z niebem, na którym nie było ani jednej chmurki. Wyszedł na balkon, oparł się o drewnianą barierkę i głęboko zaczerpnął morskiego powietrza. Czuł się naprawdę cudownie.
Co prawda, jeszcze wczoraj późno w nocy, gdy wrócili po meczu do hotelu czuł się paskudnie, ale teraz jego samopoczucie było zgoła inne. Nareszcie mógł się porządnie wyspać i to sprawiało, że czuł, że jest w stanie przenosić góry.
Cały czas wisiało nad nim widmo wyznania Klarze swoich prawdziwych uczuć, ale teraz był pewien, że oto nadszedł ten moment, że w końcu nie stchórzy i pokaże, na co go stać. Już nie wyrzucał sobie, że w beznadziejny sposób stracił czujność i zakochał się, tylko wręcz cieszył się z tego, że jego uśpione jak do tej pory serce nareszcie zabiło dla kogoś mocniej.
Dzisiaj na szczęście piłkarzy czekał tylko trening na siłowni popołudniu, a poza tym mieli wolne. Teo zdecydował, że wykorzysta dzisiejszy wolny wieczór jak najlepiej i, jak się potem okazało, możliwość realizacji planów przyszła wcześniej niż się tego spodziewał.

KLARA

Hotel L’Ermitage, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 18:30
Joanna cały dzień była zajęta Łukaszem i Amelką, Zuźka najpierw smęciła pół dnia, że nie ma co robić, a potem wybyła nie mam pojęcia dokąd w efekcie czego zostałam sama. Po zjedzonej kolacji usiadłam na łóżku, włączyłam francuskie MTV, jednak puszczali tam prawie non stop Kendjego Giraca. Nie żebym nie lubiła tego piosenkarza, ale ile razy można słuchać „Toi toi ma belle Andalouse”? Nosiło mnie totalnie i musiałam coś zrobić i gdzieś iść. Błąkanie się samej po La Baule odpadało, ponieważ dzisiaj i tak przemierzyłam wystarczającą ilość kilometrów po miasteczku. Przebrałam się i nogi same zaniosły mnie do hotelu reprezentacji.
Nie wiem, dlaczego ubrałam się się dosyć seksownie, jakbym szła na randkę, co w tej sytuacji było naprawdę absurdalne. Nie wiem dlaczego narzuciłam się na siebie ten cholerny sweter, który nijak nie pasował do beżowych szpilek. Nie wiem też, dlaczego poszłam akurat do hotelu L’Ermitage? Może dlatego, że znajdował się blisko mojego hotelu i stęskniłam się za chłopakami? Nie wiem. W tamtym momencie byłam jednym wielkim znakiem zapytania.
Weszłam do holu hotelowego, a tuż za drzwiami stał ochroniarz w eleganckim garniturze. Zlustrował mnie do stóp do głów, a ja tylko uśmiechnęłam się słodko, żeby uniknąć pytań, kim jestem i po co przyszłam. Swoją drogą przy takiej ochronie, każdy głupek z ulicy mógł tutaj wejść i przeszkadzać piłkarzom.
Skierowałam się na wprost, gdzie w dalszej części holu znajdowało się sporo stolików kawowych i sof, na których siedzieli hotelowi goście. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kogoś znajomego i dostrzegłam na jednej z kanap siedzących Jędzę i Mączkę. No, lepiej trafić nie mogłam.
- Klara! Co tutaj robisz?! – uśmiechnął się na mój widok pierwszy z nich i uściskał mnie.
- Ja… Po prostu nudziłam się i postanowiłam was odwiedzić. – uśmiechnęłam się niepewnie i usiadłam na fotelu naprzeciwko nich.
- Dobra, dobra. – zaśmiał się Krzysiek. – Jędza, leć po Teo.
Artur, nader posłuszny wobec kolegi, zerwał się z sofy i pobiegł w stronę windy.
- No to opowiadaj, co tam u ciebie słychać. – wyszczerzył się pomocnik Wisły Kraków. Pogadaliśmy chwilę, jednak już kilka minut później zobaczyłam, że Jędrzejczyk wraca w towarzystwie Łukasza.
Nie wiem dlaczego, ale ręce zaczęły mi się pocić, serce przyspieszyło i zrobiło mi się momentalnie gorąco. No dobra, może i wiem dlaczego – gdy zobaczyłam Teodorczyka od razu przypomniały mi się nasze pocałunki i jego dziwne zachowanie ostatnio.
Teraz już po jego pewnym kroku było widać, że wrócił dawny Łukasz i byłam ciekawa, jak tym razem będzie zachowywał się wobec mnie. On tymczasem podszedł do mnie, objął jedną ręką i pocałował w policzek. Niczego nie dało się wyczytać z jego twarzy.
- Widzisz, Teo, nie przyszła góra do Mahometa… - zachichotał Mączyński.
- Zamknij się! – syknął do niego Łukasz, a ja nie rozumiałam, co tam się dzieje, chociaż ewidentnie coś wisiało w powietrzu.
- Okej, okej. – Krzysztof uniósł ręce w obronnym geście.
- Dobra, Mączka, chodź, zostawimy zakochanych samych. – zaśmiał się Jędza, puścił do Teodorczyka oczko i zostaliśmy tylko we dwoje.
- Fajnie, że przyszłaś. – uśmiechnął się blondyn, gdy usiedliśmy razem na kanapie.
- Strasznie mnie nosiło. Asia siedziała z Łukaszem, Zuźkę gdzieś wywiało i zostałam sama. – wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Bardzo dobrze, że pomyślałaś, żeby nas odwiedzić. A może „mnie” odwiedzić? – zbliżył się do mnie i specjalnie zaakcentował słowo „mnie”.
- Może i tak. – spojrzałam mu wyzywająco w oczy. – A widziałeś, że znowu o nas napisali? – szybko zmieniłam temat.
- Serio? – zdziwił się napastnik, a ja od razu wyjęłam z torebki telefon, odszukałam odpowiedni artykuł i pokazałam mu go. – „Wspólni znajomi”… Ciekawe, kto puścił farbę.
- Nie mam pojęcia. – odrzekłam zgodnie z prawdą. – Szkoda tylko, że wtedy to było uwielbienie jednostronne…
- A teraz takie nie jest? – Łukasz ponownie pochylił się nade mną. Czułam jego bliskość i zapach perfum, co sprawiało, że coraz bardziej zaczynało mi się kręcić w głowie. Co ten facet ze mną robił.
- Mam nadzieję, że nie. – wyszeptałam mu prosto do ucha. Cóż, najlepszą obroną jest atak.
Piłkarz uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
- Stara miłość nie rdzewieje, tak tutaj napisali.
Przewróciłam oczami w odpowiedzi, wstałam nagle i zapytałam go:
- Może pokażesz mi swój pokój?
I w momencie wypowiadania tych słów poczułam podświadomie, że był to gwóźdź do trumny. Już wiedziałam, co się stanie, gdy znajdziemy się sam na sam w jego pokoju z ogromnym łóżkiem, na którym spokojnie zmieszczą się dwa rozgrzane do czerwoności ciała.
„Och, Klara, jesteś taką idiotką.” – powiedziałam do siebie w myśli.
- Jasne. – oczy Teodorczyka nagle rozbłysły, ujął mnie za dłoń i poprowadził do windy.
Kilka chwil później Łukasz otwierał przede mną drzwi do swojego pokoju. Wnętrze naprawdę robiło wrażenie. Było to idealne połączenie elegancji i nadmorskiego stylu.
- Jak tu pięknie… - zachwyciłam się.
- Rozgość się. – polecił mi Łukasz, a ja niewiele myśląc usiadłam na brzegu łóżka, zamiast zapobiegawczo na fotelu. No brawo ja.
Piłkarz usiadł obok mnie, ujął za rękę i spojrzał poważnie w oczy. Poczułam się naprawdę dziwnie i głośno (zbyt głośno) przełknęłam ślinę.
- Klara, ja… - zaczął i poczułam się, tak jak wtedy na plaży i ostatnio przed stadionem. Wiedziałam, że za chwilę wydarzy się coś przełomowego. Takie rzeczy się po prostu czuje. – Ja nie wiem jak to się stało, ale nie potrafię przestać o tobie myśleć… - oj, chłopaku, słyszałam już to kilka razy, zmień płytę. – I teraz wiem dlaczego. Ja się w tobie zakochałem.
COOOOOO?!
Zaraz, co on przed chwilą do mnie powiedział?! Że się we mnie zakochał. Jezusie, Mario i wszyscy święci, ratujcie mnie.
Gdy po kilku sekundach dotarło do mnie znaczenie tych słów moje serce kilka razy przekoziołkowało w środku, w głowie wybuchło stado sztucznych ogni, a w dole brzucha poczułam ciepło i łaskotanie. Łukasz Teodorczyk zakochał się we mnie, w Klarze Bajkowskiej. Nie no tego jeszcze nie grali.
Pewnie pomyślicie, że w tym momencie powinnam zacząć skakać z radości, ponieważ mój plan się spełnił, ale ja ucieszyłam się nie z tego powodu, a dlatego, że nieoczekiwanie dla samej siebie stwierdziłam, że czuję do niego to samo. Zwariowałam.
I możecie mi nie wierzyć, ale ja wtedy wcale nie miałam ochoty go z zimną krwią porzucać i sprawiać, żeby poczuł się tak jak ja 9 lat temu. Zamiast tego, gdy spojrzałam w jego pełne nadziei i oczekiwania oczy, wpiłam mu się w usta i całowałam długo i namiętnie, jakbym chciała bez słów przekazać mu, że odwzajemniam jego uczucia.
Nawet wtedy, gdy chwilę później poczułam, że jego dłonie wślizgują się pod moją bluzkę, nie odpychałam go, tylko poddałam jego dotykowi. A on ściągnął ze mnie top, ułożył powoli na łóżku i patrząc mi głęboko w oczy zapytał:
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Tak. – wyszeptałam, a pożądanie zaczęło mnie rozsadzać od środka. Piłkarz nie zastanawiał się dłużej tylko zaczął całować moje ciało począwszy od szyi schodząc w dół i sprawiając, że zaczęłam wić się z rozkoszy.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że to wszystko zaważy na moim życiu, ale to nie było w tej chwili ważne. Najważniejsze było to, co czułam w tej chwili do Łukasza, a on do mnie i, że od tej chwili należeliśmy do siebie. 

------------------------------------------------------------------------------------- 
Cześć Kochane! :*
Jest po północy, a ja dodaję rozdział :D Ale nie mogłam czekać z nim do rana :)

Mam nadzieję, że po tym rozdziale, żadna z Was już nie będzie miała sceptycznego nastawienia do Łukasza. I nie, wcale nie zaciągnął Klary do łóżka specjalnie :D

Dziękuję za tak ogromną liczbę wyświetleń - przekroczyłyście już 15000 wyświetleń :)) Mam jeszcze zaległości w odpisywaniu na Wasze komentarze, ale wkrótce je nadrobię :)

Nie wiem też, czy kolejny rozdział pojawi się za tydzień czy dopiero w nowym roku. Niczego nie obiecuję, ale postaram się :)

Życzę Wam miłej i emocjonującej lektury! :*

 Dzisiaj na deser Łukasz i Joanna :D


P.S. Wesołych Świąt 🎄 😘

wtorek, 13 grudnia 2016

Chapter twenty




“I don’t want this to end
And there’s no need to play pretend
If you stay with me again
Would you mind closing the bedroom door?”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Stade de Nice, Nicea, Francja, 12.06.2016r. godz. 17:45
- Klara… - jęknęła przeciągle Zuzia i nachyliła się nad uchem przyjaciółki. – Czy ta wariatka przez całe EURO będzie chodziła za nami? – zapytała szeptem wskazując na siedzącą obok nich Angelę.
Brunetka spojrzała na nią wymownie i wzruszyła ramionami. Jej również nie w smak było, że była dziewczyna Arka przyplątała się do nich, ale nie miała serca tak wprost powiedzieć jej, żeby się odczepiła. Przecież była nieszczęśliwa.
Tymczasem Angelika właśnie zauważyła, że kilka miejsc dalej usiadła blondynka, z którą ostatnio widziała Milika.
- Pffff, bezczelna! – sarknęła. – I po co ona tutaj przyjechała?!
Bajkowska skrzywiła się i zasugerowała delikatnie:
- Angelika, nie chcę nic mówić, ale ona chyba przyjechała tutaj dla Arka…
Dziewczyna spojrzała na nią oburzona i fuknęła tylko.
- Z nią trzeba trochę ostrzej. – szepnęła Zuźka do przyjaciółki, a po chwili zwróciła się do szatynki. – Angela, posłuchaj mnie teraz. Daj spokój sobie i Arkowi. Tyle ciach chodzi po świecie, a ty uganiasz się za dupkiem, którego w sumie tak naprawdę nie kochałaś.
- Z tym dupkiem to chyba trochę przesadziłaś… - przerwała jej Klara.
Iwaszkiewicz spojrzała na nią z wyrzutem w oczach. Znowu pochyliła się konspiracyjnie nad brunetką i syknęła:
- Mam ci przypomnieć, co zrobił w Juracie?
Klara odruchowo pokręciła głową i głupio uśmiechnęła się do przyjaciółki. Jeszcze tego by brakowało, żeby teraz Zuźka zdradziła Angeli, co działo się po jej wyjeździe między nią a Milikiem.
Tymczasem szatynka kontynuowała swój wywód:
- Widzisz, on nie traci czasu i już znalazł sobie inną. Widocznie potrzebował odmiany.
- Ale gdyby chciał blondynkę, przecież zawsze mogłabym przefarbować włosy… - westchnęła była dziewczyna Arka, a Zuzia przewróciła teatralnie oczami i głośno wypuściła powietrze z ust.
- Angelika, jesteś ładna, młoda i zgrabna, charakter… - zawahała się. – Nad charakterem zawsze można popracować. Rozejrzyj się po trybunach. Może właśnie tutaj siedzi „Ten Jedyny”?
- Ale ja nie chcę jakiegoś gołodupca, który przez rok musiał zbierać na bilet na EURO…
- Mów do słupa… - skomentowała Klara unosząc wzrok do góry i szukając na błękitnym niebie choćby zalążka chmury.
- A słup jak dupa. – sarknęła Zuzanna. – Ale pamiętaj, że jesteśmy we Francji. Zawsze możesz poderwać jakiegoś bogatego arabskiego księcia.
- I mam być jedną z dwunastu żon?! Wykluczone.– po raz kolejny oburzyła się Angelika. – Ja chcę Arka… - jęknęła żałośnie.
Bajkowska słysząc to pokręciła głową i spojrzała na przyjaciółkę.
- Daj spokój. To syzyfowa praca, a ona nic tylko Milik i Milik. – stwierdziła. – O, już wychodzą! – ucieszyła się na widok naszej jedenastki na murawie.
Piłkarze ustawili się w szeregu i po chwili rozbrzmiały hymny obydwu drużyn. Jeszcze tylko przywitanie kapitanów i kilka innych uprzejmości i sędzia obwieścił gwizdkiem początek meczu.
Pierwsza połowa nie należała do zbyt udanych. Polacy mieli kilka sytuacji bramkowych, ale niestety w większości z nich Arek Milik rozmijał się z piłką. Co prawda, to nasza reprezentacja górowała w statystykach – 70 proc. posiadania piłki, ale Irlandczycy dzielnie bronili własnej bramki i pola karnego. I niestety, po 45 minutach gry było 0:0.
- Chłopaki, jest dobrze. – trener Nawałka starał się uspokoić w przerwie swoich podopiecznych. – Grajcie, tak jak wcześniej, trzymajcie się schematów, a może w końcu piłka wyląduje w siatce. – uśmiechnął się i dodał otuchy Polakom.
I tak też się stało, bo druga połowa w wykonaniu naszej kadry wyglądała zdecydowanie lepiej. Wszyscy wstrzymali dech już w 51. minucie meczu – Kuba Błaszczykowski odebrał piłkę od Mączyńskiego i bez zastanowienia podał ją do Milika, który znajdował się na dwunastym metrze. Arek tym razem na szczęście nie chybił, piłka trafiła w światło bramki, a po chwili na stadionie dało się słyszeć gromki okrzyk polskich kibiców.
Z radości skakały również dziewczyny na trybunach.
- Brawo, Aruś! Jestem dumna! – wrzeszczała Angela, a Klara i Zuzia słysząc to tylko spojrzały na siebie znacząco i pokręciły zgodnie głowami.
Mecz życia natomiast rozgrywał Bartek Kapustka. Ten młody dziewiętnastolatek grał totalnie bez kompleksów, jakby w ogóle nie pamiętał, na jakim boisku jest i w jakich rozgrywkach uczestniczy, a przecież było to nie byle co – mecz fazy grupowej Mistrzostw Europy. Iwaszkiewicz może nie do końca znała się na piłce nożnej, ale widziała, że to właśnie on jest najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem na boisku i patrząc na jego dokonania ogarniała ją dziwna nostalgia. Chciała wykrzyczeć, że to właśnie on, Bartosz Kapustka należy do niej, że jest z niego taka dumna, że cieszy się z jego postawy, ale mogła to zrobić jedynie w myśli. Powód był prosty – Bartek nie był jej i ona sama zgodziła się na taki układ. „Friends with benefits” – tak właśnie wyglądała ich relacja. Kiedy tylko któreś z nich naszła ochota, dzwoniło do drugiego, spotykali się, szli razem do łóżka, przeżywali namiętne chwile i… na tym koniec. Według Zuzi Kapustka był kochankiem idealnym, a przecież już z niejednym facetem spędziła noc. Brunet świetnie odgadywał jej potrzeby i spełniał wszelkie zachcianki. To jak dobrze dogadywali się w łóżku było według niej niesamowite. Teraz ku zaskoczeniu samej siebie zastanawiała się, czy spędzanie wspólnych nocy jej wystarcza. Była ciekawa, czy i w innych kwestiach dogadywaliby się tak dobrze. Ale przecież sama zgodziła się na taki układ, który miał odpowiadać im obojgu. Jednak w takich chwilach, gdy w 88. minucie Bartek schodził z boiska i kibice żegnali go owacjami, ona chciałaby, że dał jakikolwiek sygnał innym, że tutaj siedzi kobieta, która jest dla niego naprawdę ważna, a przecież była tylko przyjaciółką, która już wielokrotnie doprowadziła go do orgazmu.
- Zuźka! – Klara trąciła ją łokciem przerywając jej melancholijnie rozmyślania. – Bartek przesłał ci buziaka. – zachichotała brunetka, a Iwaszkiewicz nie od razu zrozumiała sens słów wypowiedzianych przez przyjaciółkę. – No odwzajemnij to!
Szatynka wzdrygnęła się i nieśmiało pomachała Bartkowi. Czyżby właśnie przed chwilą spełniło się jedno z jej marzeń?
***
- Jak można tak dobrze grać w wieku dziewiętnastu lat, ja się pytam?! – piłkarze schodzili właśnie do szatni po meczu, a Wojtek Szczęsny przeżywał wspaniałą grę Kapustki. Na szczęście dowieźli pozytywny wynik do końca i mogli cieszyć się z pierwszych punktów zdobytych na EURO.
- No, brachu, powiem ci, że teraz już nie jesteś Kapustka, tylko zajebista Kapucha. – Grosik objął bruneta ramieniem i poklepał po plecach.
Bartek natomiast szedł jak w amoku. Dał z siebie wszystko, to fakt, ale żeby od razu tak wszyscy go chwalili? Nie potrafił tego wszystkiego ogarnąć. Po prostu miał dzisiaj dobry dzień, a teraz z każdej strony leciały w jego kierunku słowa uznania. Był tylko skromnym dziewiętnastolatkiem, który cieszył się jak dziecko z powołania na EURO i teraz pokazał, co potrafił. Nie uważał jednak, by miał zasłużyć na te wszystkie piękne słowa, które słyszał z ust kolegów z drużyny. Gdy chłopaki zaczepiali go, on tylko odpowiadał, że myśli o kolejnym meczu i cieszy się z wyniku. 


“You know just how to make my heart beat faster,
Emotional Earthquake, bring on disaster.
You hit me head on”

***
Po meczu piłkarze mieli zaledwie kilka chwil, żeby móc porozmawiać ze swoimi drugimi połówkami. Klara stojąc przed stadionem rozglądała się właśnie za Teodorczykiem, któremu chciała pogratulować wygranej, gdy napatoczył się Salamon.
- Wygraliśmy! – wyszczerzył się i uściskał brunetkę.
- Gratuluję. Chłopaki rozegrali świetny mecz. – uśmiechnęła się Bajkowska.
- To prawda, a szczególnie Bartek. Szkoda, że nie wszedłem nawet na minutę, ale mam nadzieję, że w końcu dostanę swoją szansę.
- Na pewno tak będzie. – Klara kiwnęła głową.
Tymczasem Bartek Kapustka już dobrych kilka minut stał trzymając w objęciach Zuzię.
- Nareszcie nie muszę słuchać tych wszystkich pochwał. – odetchnął z ulgą, bo od zawsze miał problem z przyjmowaniem komplementów.
- Ja mogę cię chwalić za inne osiągnięcia… - wyszeptała mu prosto do ucha, a on od razu poczuł, że wzmaga się w nim pożądanie.
- Mam nadzieję, że w La Baule będziemy mieć chwilę dla siebie. – odpowiedział.
- Na pewno. Już ja się o to postaram. – stwierdziła seksownym obniżonym głosem, jakby zapomniała o wszystkich myślach, które towarzyszyły jej podczas meczu. Teraz była na siebie zła, że podeszła do tego tak emocjonalnie, a przecież chodziło jej tylko o dobrą zabawę. A prawda była taka, że Bartek był do tego idealny i nie powinna oczekiwać od niego niczego więcej.
Klara natomiast właśnie miło gawędziła z Salamonem, gdy usłyszała nieznany kobiecy głos:
- A czy stoper naszej reprezentacji udzieli wywiadu przyjaciółce z dzieciństwa?
Dziewczyna i piłkarz obejrzeli się jak na zawołanie, a ich oczom ukazała się szatynka o niebieskich oczach i niebotycznie długich nogach. Włosy miała ułożone w hollywoodzkie fale i była ubrana niezwykle seksownie. Cóż, naprawdę robiła wrażenie.
Bartek zmrużył oczy i przyjrzał się jej dokładnie.
- A my się znamy? – zapytał pełen sceptycyzmu.
- Bartek, nie pamiętasz mnie? A lody-świderki z automatu i kąpanie w małym baseniku pamiętasz? – roześmiała się głośno.
Piłkarza nagle olśniło – stała przed nim jego przyjaciółka z dzieciństwa.
- Nastka! – wykrzyknął i uściskał ją. Całkowicie nie przypominała samej siebie z dzieciństwa – zapamiętał ją jako bladego rudzielca w warkoczykach, a teraz stała przed nim naprawdę atrakcyjna młoda kobieta.
- Wolałabym, żebyś mówił do mnie Ana. – poleciła, a on uniósł brwi ze zdziwienia. – Wiesz, Nastka trochę źle mi się kojarzy.
- Ana? Tak jak w Greyu? – do towarzystwa zbliżyła się właśnie Zuzia i od razu wtrąciła do rozmowy.
Anastazja fuknęła tylko na stwierdzenie Iwaszkiewiczówny i z wystudiowanym uśmiechem na ustach wskazała na Bartka i Klarę.
- To twoja dziewczyna? – zapytała bezpośrednio.
- Nie! – powiedzieli jednocześnie i momentalnie odskoczyli od siebie. Zuźka zachichotała widząc to, Nastka spojrzała na nich kpiąco, a w tym momencie obok nich pojawił się jak zwykle w odpowiednim czasie Teodorczyk.
- Ona jest moja. – oznajmił i władczo objął Klarę. Brunetka uśmiechnęła się przepraszająco do towarzystwa i odciągnęła chłopaka na bok.
- Ja o niczym nie wiem. – stanęła przed nim zakładając ręce na piersiach i patrząc na blondyna świdrującym wzrokiem. – Rozumiem, że to było coś w stylu szkolnego „Klara bardzo cię lubię. Będziesz ze mną chodzić?”
- Traktuj to jak chcesz. – odpowiedział i zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość. Od razu poczuła zapach jego perfum, a nogi mimowolnie się pod nią ugięły. – Klara, ja… - zaczął i zawahał się. Znowu. – Ja cały czas myślę o tobie i…
- I? – brunetka spojrzała na niego wyczekująco. Serce zaczęło jej bić jak szalone, ale nie potrafiła odmówić sobie tej przyjemności, żeby wymusić na Teodorczyku jakieś wyznanie.
Już miał ochotę zakląć siarczyście, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Znowu ogarnęła go ta cholerna niemoc. Poczuł się tak jak wczoraj na plaży. Już był blisko tego, żeby wyznać Klarze swoje uczucia i w ostatniej chwili coś go zatrzymało. Był wściekły na samego siebie i nie potrafił nic z tym zrobić. Tymczasem dziewczyna nadal patrzyła na niego wyczekująco, co jeszcze bardziej go deprymowało.
I postąpił tak samo jak wczoraj – w geście zniecierpliwienia ujął jej twarz w dłonie i złożył na nich gorący pocałunek. Czuł, że wpadł w pułapkę i był przerażony tym, że za chwilę będzie musiał znowu wymyślić jakieś kłamstwo.
Tymczasem Klara podczas pocałunku poczuła, jak coś przykleja się do jej nogi. Delikatnie odsunęła się od Łukasza i spojrzała w dół.
- Ciociu… - odezwała się Amelka, która właśnie tkwiła przylepiona do nogi ciotki.
Teodorczyk ogarnął w jednej chwili, że oto w osobie tej małej dziewczynki nadeszło jego zbawienie.
- Tak, Skarbie? – brunetka kucnęła i zwróciła się do swojej siostrzenicy.
Dziewczynka natomiast odwróciła się w stronę Teodorczyka, spojrzała do góry łapiąc jego wzrok i uśmiechnęła się szeroko:
- Cześć, wujku. – przywitała się z nim, czym wprawiła go w nielada osłupienie. To dziecko właśnie powiedziało do niego „wujku”. Dopiero po chwili zorientował się, że jest to mała Piszczkówna.
- Cześć, Malutka. – odpowiedział jej.
- Tata mówi, że musicie już jechać. – oznajmiła, a Łukasz skinął głową.
- Chociaż przy dziecku moglibyście się powstrzymać. – zachichotał Piszczek, który wraz z żoną pojawili się obok nich.
Klara zarumieniła się i nawet nie skarciła szwagra za te słowa. Pocałunki blondyna sprawiały, że przestawała racjonalnie myśleć.
- Musimy się zbierać. – oznajmił obrońca Borussii i znacząco spojrzał na swojego imiennika. Po chwili przyjrzał się uważnie brunetce i napastnikowi. Poruszył niewidocznymi wąsikami, jakby wietrzył jakiś podstęp. – Coś mi tutaj nie gra. Będziemy musieli poważnie porozmawiać. – wyszeptał do ucha żony i po chwili razem z Teodorczykiem oddalili się od dziewczyn.
***
- Psssst, Teo! – Jędza, który siedział w samolocie tuż za napastnikiem włożył nos między siedzenia.
- Czego? – piłkarz obejrzał się i zrobił obrońcy miejsce obok siebie. – Chodź tutaj.
Artur spełnił polecenie, spoczął obok kumpla, pochylił się konspiracyjnie i wyszeptał:
- Powiedziałeś jej? – zrobił nietypowy ruch głową i znacząco poruszył brwiami.
Wtem pomiędzy fotelami przed nimi pojawiła się twarz Mączki, z której wydobyło się echo słów Jędrzejczyka:
- Powiedziałeś jej?
- Ciszej, kurwa! – sarknął Teodorczyk, a koledzy przymilnie uśmiechnęli się do niego.
- No to powiedziałeś czy nie? – Jędza drążył temat. Łukasz założył ręce na piersi, zsunął się w dół fotela, zrobił minę naburmuszonego dziecka i sapnął:
- Nie.
- To na co ty czekasz? – zirytował się obrońca Legii.
- Właśnie, zaraz ci ją ktoś sprzątnie sprzed nosa. – przestrzegł go Krzysztof.
- Odpieprzcie się. – fuknął Teo.
Jędza i Mączka spojrzeli po sobie, po czym pomocnik Wisły odezwał się ponownie:
- Ale nie zrobiłeś nic? Żadnych prób?
- Były próby. – wycedził przez zęby blondyn. – A dokładniej dwie.
- No i? – dociekał Artur.
- No i nic. Jestem frajerem, kurwa. – oznajmił zrezygnowany napastnik. – Dajcie mi spokój.
No i chłopaki dali mu spokój. Artur wrócił na swoje miejsce, a Krzysztof wziął się za kontynuowanie konwersacji z żoną. Tymczasem Teodorczyk założył na uszy słuchawki, jednak nawet jego ulubiony hip-hop nie był w stanie ukoić jego skołatanych nerwów. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie bał się, że straci jakąś dziewczynę. Jednak Jędza i Mączka po raz kolejny ukazali mu grozę sytuacji – bał się, że Klara wymknie mu się z rąk i musiał coś z tym zrobić.
 ---------------------------------------------------------------------------------
Cześć! Przychodzę dzisiaj wcześniej niż zazwyczaj :)

Zuzia chyba trochę zagubiła się w tym, co dzieje się w jej życiu. Pojawiła nam się też nowa postać, jeżeli chcecie ją zobaczyć zapraszam do zakładki "Bohaterowie" :)

Dziękuję bardzo za Wasze komentarze i liczę na kolejne opinie! :*

I oczywiście - przeżyjmy to jeszcze raz! Gol Arka :D