środa, 30 listopada 2016

Chapter eighteen





“And I know it's gonna get me in trouble
Just as long as you know you got me”


KLARA

Hotel Pod Różą w Krakowie, poniedziałek, 6.06.2016r. godz. 14:00
Stałam przed lustrem i trzymałam w dłoniach koszulkę reprezentacyjną z nazwiskiem Łukasza. Założyć ją czy nie? Na ten moment to było dobre pytanie.
Z jednej strony wiadomo, że sporo się miedzy nami wydarzyło w sobotę wieczorem, ale z drugiej strony od tamtego czasu nie odezwał się ani słowem! Tak ciężko byłoby mu napisać chociaż głupiego smsa?
- Chyba coś cię gryzie. – stwierdziła z przekąsem Zuzia.
- No bo nie wiem, czy mam założyć tę koszulkę czy nie… - jęknęłam.
- Dla mnie sprawa jest prosta – wszyscy myślą, że jesteś jego dziewczyną, więc powinnaś ją założyć, żeby uniknąć niewygodnych pytań. – odpowiedziała, jakby to nie był żaden problem. No cóż, ja lubiłam utrudniać sobie życie.
- Ale Łukasz… On od soboty wcale się do mnie nie odzywa.
Moja przyjaciółka w odpowiedzi zrobiła facepalma.
- Klara, a co on miałby ci napisać albo powiedzieć? – podeszła do mnie i spojrzała poważnie. – Że się w tobie zakochał po jednym wieczorze? No błagam cię. Dla niego to byłaby straszna potwarz. Przecież wiesz, że ma opinię podrywacza. – oznajmiła i spoczęła na fotelu zajadając się ciastkami.
No właśnie i tu był pies pogrzebany – Teodorczyk miał spore doświadczenie w uwodzeniu kobiet, a ja? Chyba porwałam się z motyką na słońce, a po drodze zgubiłam rozum i serce.
- Wiem. – odpowiedziałam krótko, odłożyłam koszulkę na krzesło i usiadłam na łóżku po turecku. – Ale przecież on wtedy zrozumie, że ja chcę z nim coś więcej.
- A nie chcesz? – zapytała szybko szatynka. – Przecież o to chodziło w twoim planie, żeby go uwieść.
- No tak. – zgodziłam się. – Ale nie sądziłam, że on będzie na mnie tak mocno działał. Ja nie chcę się zakochać.
 Zuźka po raz n-ty dzisiaj przewróciła oczami.
- A nie możesz potraktować tej znajomości na luzie?
- Nie wiem, czy potrafię. Chyba jego umiejętności mnie przerosły. – powiedziałam z rezygnacją w głosie.
- To co? Rezygnujesz z planu? – zapytała Zuzia.
Wiedziałam, że mnie podpuszcza, ale kurczę, przecież ja się nigdy nie poddaję. Ciężko było przy Łukaszu grać wyrachowaną femme fatale, ale z drugiej strony od tak porzucić mój plan na zemstę idealną? Nie było takiej opcji. W tym momencie poczułam niezliczone siły i postanowiłam sobie, że doprowadzę to końca bez względu na to, jak miałoby się to wszystko potoczyć.
- Nie. – zerwałam się gwałtownie z łóżka. – On mnie jeszcze popamięta. – uniosłam wysoko głowę, a szatynka uśmiechnęła się szeroko.
- No właśnie. I to jest prawdziwe oblicze mojej przyjaciółki. – rzekła zadowolona. – To co? Robimy się na bóstwa?
- Jasne. – wyszczerzyłam się. 

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Hotel Stary w Krakowie, poniedziałek, 6.06.2016r. godz. 14:30
Jak zwykle kilka godzin przed meczem w hotelu reprezentacji było niewyobrażalnie cicho. Każdy starał się zmotywować na swój sposób. Jedni słuchali muzyki, inni przypominali sobie ustaloną taktykę, a jeszcze inni po prostu ucinali sobie regeneracyjną drzemkę. Napastnik naszej reprezentacji leżał na łóżku i myślał. Łukasz Teodorczyk starał się skoncentrować na czekającym go spotkaniu z reprezentacją Litwy, ale nie potrafił. Cały czas jego myśli wypełniała Klara.
Od sobotniego spotkania, podczas którego tak wiele się między nimi wydarzyło nie potrafił przestać o niej myśleć. Gdy tylko przypomniał sobie jak cudowna w dotyku była jej skóra od razu robiło mu się niewyobrażalnie gorąco. Na samą myśl o jej słodkich ustach, pięknym uśmiechu i zmysłowym spojrzeniu zamglonych oczu czuł niewyobrażalne pożądanie. Nie spodziewał się, że kilka godzin spędzonych w towarzystwie brunetki aż tak na niego wpłynie. Nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, co się z nim działo. Jednak było to coś całkowicie innego niż przy innych dziewczynach.
Laski, które przewinęły się przez jego łóżko były ładne, pociągające i bardzo naiwne. Wystarczyło kilka czułych słówek, żeby wyskakiwały przed nim z ubrań. Jednak żadna z nich nie miała takiej charyzmy jak Klara. Czuł, że byłby w stanie zrobić naprawdę wszystko dla panny Bajkowskiej. Wystarczyłoby, że kiwnęła palcem, a on mógłby przynosić jej codziennie śniadanie do łóżka i wcale by mu się to nie znudziło.
Zaczynało się robić naprawdę niebezpiecznie. Może właśnie dlatego od soboty nie odezwał się do brunetki ani słowem? Wiele razy zabierał się za napisanie głupiego smsa, ale po raz pierwszy w życiu brakowało mu słów.
Podziękować jej za cudowny wieczór? Przecież podczas pożegnania to zrobił.
Zapytać, jak się czuje? Banalne. Zbyt banalne.
A może po prostu zapytać czy będzie jutro na meczu? Przecież po to przyjechała do Krakowa. Bez sensu.
Tak więc milczał jak zaklęty, co w sumie pogarszało jego sytuację. Gdyby to była inna dziewczyna po prostu zerwałby kontakt, ale teraz nie potrafił, osoba Klary zdecydowanie mu to uniemożliwiała. W końcu ta bezczynność strasznie go zdenerwowała. Zerwał się z łóżka, poszedł do łazienki i stanął przy umywalce.
- Stary, co się z tobą dzieje? – zapytał samego siebie, gdy przemył twarz zimną wodą i spojrzał w lustro.
Jego oczy świeciły niesamowitym blaskiem i nie były to zwyczajne „kurwiki”, gdy jakaś dziewczyna mu się podobała. Gdy tylko odtwarzał w głowie obraz Klary od razu na jego twarzy pojawiał się mimowolny uśmiech. Zaczynał tracić kontrolę nad samym sobą i był bardzo ciekawy, co wydarzy się dalej. Czuł się jak na rollercoasterze, który nie może się zatrzymać, ale w głębi duszy podobało mu się to wszystko.

KLARA

Stadion Wisły Kraków, poniedziałek, 6.06.2016r. godz. 17:00
Kilka godzin później wszystkie moje zamierzenia wzięły w łeb. Z duszą na ramieniu jechałam na stadion i nawet Amelka zauważyła, że jest coś ze mną nie tak.
- Ciociu, co ci jest? – zapytała, gdy wysiadałyśmy z samochodu już na parkingu.
Przykleiłam na usta uśmiech, chociaż wcale do śmiechu mi nie było i wzięłam ją na ręce.
- Nic, Skarbie. Ciocia się po prostu zatruła obiadem. – odpowiedziałam, a ona mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek. Kochane dziecko. Chociaż trochę dodała mi otuchy. Tylko na chwilę, bo po chwili usłyszałam głos mojej siostry:
- Amelka, chodź do mamy. – poleciła córce i po chwili zorientowałam się, że kilkadziesiąt metrów przede mną stoi Łukasz. Serce zabiło mi jak oszalałe i to wcale nie było zdenerwowanie, a raczej podniecenie, co stanie się za chwilę. Wypuściłam Amelkę, a ta podbiegła szybko do matki. Joanna jeszcze uśmiechnęła się porozumiewawczo do mnie dodając mi otuchy i pociągnęła za sobą córkę i Zuźkę.
Stałam jak słup soli i mierzyłam go wzrokiem. Próbowałam uspokoić samą siebie i chcąc dodać sobie animuszu powiedziałam do siebie w myśli: „No dalej, Klara. Pamiętaj po co tutaj jesteś.”
Tymczasem blondyn podszedł do mnie, a na jego ustach cały czas błąkał się głupi uśmieszek, który nomen omen naprawdę mi się podobał.
- A więc jesteś. – stwierdził. Eureka, chłopcze!
- Jak widać. – mruknęłam i patrząc na niego wyzywająco przejechałam dłonią między piersiami, tam, gdzie znajdował się numer „21”.
Teodorczyk chyba zrozumiał aluzję, bo po chwili wyszczerzył się.
- Chyba powinienem ci podziękować.
- Nie ma takiej potrzeby. – zaprzeczyłam od razu. Chyba zaczynałam odzyskiwać pewność siebie. Na szczęście. – Gdybym nie chciała, nie zrobiłabym tego dla ciebie.
- Cóż, moja najwierniejsza kibicko… – piłkarz ewidentnie przystąpił do ofensywy i zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość tak, że poczułam jego oddech i męski zapach. Momentalnie zakręciło mi się w głowie, ale Łukasz był taki „wspaniałomyślny” i objął mnie jedną ręką, żebym się przypadkiem nie przewróciła. – Mogę liczyć na dawkę motywacji?
Znowu zaczynał mącić mi w głowie, ale cały czas jak mantrę powtarzałam sobie w myśli, po co tutaj jestem. I, że, broń Boże, nie mogę się zakochać.
- No nie wiem, nie wiem. – droczyłam się z nim i uśmiechnęłam figlarnie.
- Mogę cię pocałować? – zapytał i całkowicie rozbroił mnie tym. Wybuchłam głośnym śmiechem, a on chyba nie takiej reakcji się spodziewał, ponieważ nagle odsunął się ode mnie i włożył ręce do kieszeni.
- A czy pytasz ciastka, czy możesz je zjeść? – zapytałam i po tych słowach powodowana jakąś niezwykłą mocą podeszłam do niego, wspięłam się na palce, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam mocno w usta.
Widziałam spore zaskoczenie w jego oczach, ale także zadowolenie. Zauważyłam, że chce to powtórzyć, ale szybko wyrwałam mu się, puściłam oczko i stwierdziłam:
- Chyba musisz wracać na stadion. Trzymam za Was kciuki.
Teodorczyk już nie protestował i ramię w ramię skierowaliśmy się w stronę obiektu. 


 “You keep me insane, I'm not ashamed
Don't give a damn, love
I want you so bad”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Godzinę później…
Klara i Zuzia siedziały na trybunach stadionu Wisły Kraków i zastanawiały się, jak potoczy się dzisiejszy mecz. Spotkanie z Litwą było dla chłopaków ostatnim sprawdzianem przed EURO. Okazało się, że trener Adam Nawałka zdecydował się wystawić dzisiaj trochę inną niż zwykle jedenastkę. W pierwszym składzie zabrakło m.in. Roberta Lewandowskiego, a także Łukasza Piszczka, który podobno się czymś zatruł.
Tę rewelację sprzedał im Bartek Salamon, który kilka minut temu wrócił do szatni. Słysząc jego słowa o rzekomym zatruciu męża, Joanna Piszczek wściekła się nie na żarty. Zostawiła córkę pod opieką siostry, a sama szybko zeszła do podziemi stadionu. Łukasz miał ogromnego pecha, bowiem żona odnalazła go już po minucie, gdy wychodził z szatni.
- No to już przechodzi ludzkie pojęcie! – wykrzyknęła na jego widok. Obrońca zdziwił się, skąd to nagłe uniesienie brunetki, ale już po chwili przypomniał sobie o błogosławionym stanie żony i momentalnie zareagował.
- Ależ, Kochanie. Uspokój się. – objął ją ramieniem i pogładził po ręce.
- Ja mam być spokojna?! Ja?! – zaczęła unosić głos zwracając na siebie uwagę piłkarzy przechodzących obok nich. Kuba Błaszczykowski rzucił Piszczkowi pełne współczucia spojrzenie. Wiedział, że kumpel ma przerąbane u żony.
- Ale o co chodzi w ogóle? – zapytał zdezorientowany obrońca. Joanna go zaatakowała, a on nawet nie wiedział, w czym rzecz.
- Jak to o co? O tym, że mój mąż się źle czuje ja mam się dowiadywać od jego, pożal się Boże, kolegi z drużyny?! – syknęła mu prosto w twarz. Ach, więc o to chodziło.
- Ale to nic takiego. Po prostu chyba zaszkodziły mi te grzybki, które dodali do jajecznicy. – wyjaśnił jej, a brunetka zaczęła się uspokajać. – Ale miło mi, że tak się o mnie martwisz. – wyszczerzył się piłkarz, a jego żona tylko pokręciła głową z uśmiechem.
- No dobrze, niepotrzebnie się uniosłam. – stwierdziła udobruchana i przytuliła się do męża.
- Ale na drugi raz, Asiu, nie krzycz tak bardzo. Nie chcę, żeby nasze maleństwo było świadkiem kłótni rodziców jeszcze będąc w brzuchu. – pogłaskał znacząco wypukłość na ciele kobiety, a ta tylko przewróciła oczami. Łukasz był totalnie niereformowalny i już stracił głowę dla maleństwa. 

KLARA

W tym samym czasie…
- Widziałaś to?! – syknęła mi prosto do ucha Angelika. Aż podskoczyłam na krześle słysząc jej głos. Jeszcze jej tutaj brakowało.
- Zwariowałaś?! Chcesz, żebym dostała zawału?! – jęknęłam, a ona niezrażona umościła się na miejscu obok mnie, które wcześniej zajmowała Joanna. Amelka tymczasem siedziała na kolanach Zuzi i wskazując palcem na piłkarzy opowiadała jej, którego wujka bardzo lubi, a którego trochę mniej i dlaczego.
- Musiałam być dyskretna. – wyjaśniła. – Za kilka sekund spójrz delikatnie w prawo. Tam siedzi taka blond-cizia.
Odczekałam chwilę i obejrzałam się przez prawe ramię. Arek siedział obok bardzo ładnej nieznajomej blondynki.
- No i? – spojrzałam pytająco na byłą dziewczynę Milika.
- No i musisz mi pomóc.
- Niby w czym?
- No w odzyskaniu Arka. – oznajmiła. Boziu, dlaczego ta dziewczyna była taka namolna? Dałaby już temu Arkowi spokój. Zerwała z nim z własnej woli, a teraz szaleje.
- Angelika, a nie możesz go sobie tak po prostu odpuścić? Albo chociaż daj mi spokój i poproś kogoś innego o pomoc. – rzekłam niecierpliwie.
- Klara, proszę cię. Ja… - zawahała się. – Nie mam zbyt wielu przyjaciół…
Chciałam powiedzieć, że wcale się nie dziwię takiemu stanowi rzeczy, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Nie powinno się kopać leżącego, prawda?
- Nie wiem, naprawdę.
- Dobra pogadamy później. – szepnęła konspiracyjnie i podążyła z blondynką i Milikiem, którzy zeszli z trybun. Totalna wariatka. 

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Szła kilka kroków za nimi, tak żeby jej nie zauważyli. Musiała jednak z przykrością stwierdzić, że jej były chłopak był tak zapatrzony w dziewczynę, że nie zauważał niczego innego. Ewidentnie bardzo mu się podobało. Ale z drugiej strony nie było między nimi żadnego kontaktu cielesnego, może więc jeszcze nie byli parą i nie wszystko stracone?
W pewnym momencie dwójka się zatrzymała, a Angela w przypływie desperacji schowała się za juką, stojącą na korytarzu stadionu. Obserwowała ich uważnie, gdy niestety została znaleziona przez Jędzę.
- Angelika? – wyszczerzył się. – Co ty tutaj robisz?
Dziewczyna poczerwieniała i w myśli szukała sposobu, jak wyjść z tej kłopotliwej sytuacji.
- Ja… Wiesz, szukam kolczyka, bo gdzieś mi tutaj wypadł.
- Ok. Trzymaj za nas kciuki. – odpowiedział jej piłkarz i ulotnił się.
Również Milik i blondynka zniknęli jej z pola widzenia. Angelika ruszyła korytarzem, skręciła w prawo i zauważyła, jak do damskiej toalety wchodzi blondynka, której szukała.
Wparowała za nią, skorzystała z ubikacji i stanęła przy umywalce, gdzie obok znajdowała się jej rywalka. Angelika spojrzała na nią kątem oka i uśmiechnęła się sztucznie.
- Nowa dziewczyna Arka? – zagadnęła ją bezpośrednio pytając, o to co ją najbardziej interesowało.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i roześmiała się głośno.
- Nie. Znamy się dopiero od kilku dni. – wyjaśniła, a Angelika w duchu odetchnęła z ulgą.
- Ach, to jeszcze Arek ci nie powiedział o swojej tajemnicy…
- Jakiej tajemnicy?
- Że jest biseksualny. – odpowiedziała Angela i zostawiła osłupiałą dziewczynę samą. Teraz blondynka na pewno dwa razy się zastanowi, gdy będzie chciała rozwinąć znajomość z Milikiem, a wtedy, ona będzie mogła wkroczyć do akcji i go odzyskać. Co z tego, że skłamała? W miłosci wszystkie chwyty są dozwolone.

Gdzieś w chmurach, wtorek, 7.06.2016r. godz. 12:00
We wczorajszym meczu piłkarz nie zachwycili, bo tylko zremisowali bezbramkowo z reprezentacją Litwy, ale teraz to nie było już ważne. Godzinę temu ruszyli z krakowskiego lotniska i teraz kierowali się w stronę Francji.
- Wojtek, chciałbym zauważyć, że zajmujesz za dużo miejsca. – stwierdził Krychowiak, który siedział obok swojego przyjaciela, Szczęsnego.
Bramkarz spojrzał na niego spod uniesionych powiek i przemówił:
- Grzesiu, pomyśl sobie, że zawsze mógłbyś siedzieć obok któregoś z tych smutnych panów z PZPN-u i uwierz mi, tam byłoby ci zdecydowanie ciaśniej.
Pomocnik Sewilli skrzywił się, ale musiał przyznać rację kumplowi.
- No dobra, ale nie napinaj się tak, bo ci marynarka pęknie i jak będziesz wyglądał, jak wysiądziesz? Co najmniej nieekskluzywnie.
Szczęsny mruknął jeszcze coś niezrozumiałego pod nosem, założył na uszy słuchawki i zapadł w głęboki sen.
Tymczasem Bartek Salamon, jako, że została im godzina lotu postanowił obejrzeć chociaż jeden odcinek „Gry o tron”. Wyjął z plecaka laptopa, umieścił go na półeczce przed sobą i spojrzał jeszcze na śpiącego obok Ziela.
Uruchomił komputer i pech (a może szczęście) chciał, że w tym momencie Piotrek się obudził, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Klary. Salamon w popłochu zatrzasnął laptopa i spojrzał z przerażeniem na kumpla.
- Niczego nie widziałeś, prawda? – syknął. Dopiero teraz zorientował się, jak nieroztropnym było ustawienie zdjęcia Klary jako tapety w komputerze, i to w komputerze, który otwierał, gdy w zasięgu kilku metrów siedział jej szwagier, Piszczek, a co gorsza też, jej chłopak, Teodorczyk.
Otarł pot z czoła, a zaspany Zieliński wymamrotał:
- Co? Nic nie wiedziałem.
Ale widząc przestraszoną minę kumpla pomocnik Empoli wiedział, że mu się nie przywidziało i Bartek faktycznie miał zdjęcie Klary jako tapetę, a to oznaczało tylko jedno – jego przyjaciel wpadł w spore kłopoty.

 ----------------------------------------------------------------------------------------------
 Cześć! :*
Przychodzę z nowym rozdziałem :)

Jak widzicie, zaczynamy teraz nową przygodę pt. "EURO" :)

Liczę na Wasze opinie dotyczące dzisiejszego rozdziału :)

Na poprzednie komentarze odpowiem w ciągu kilku dni, tak samo nadrobię zaległości na Waszych blogach :)

Dzisiaj gify z Klarą, Wojtkiem i Grzesiem :)




środa, 23 listopada 2016

Chapter seventeen



“Oh damn, oh damn, oh damn
I'm so perplexed on that
It's almost shocking”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Kraków Podgórze, 5 czerwca, niedziela, godz. 8:30
Otworzył najpierw jedno oko, potem drugie czując jakby ktoś umieścił na jego głowie ogromny kamień. Spojrzał na sufit i wydawało mu się, że jest nie tam, gdzie powinien. Białe ściany i jasnoróżowe mięsiste zasłony zdecydowanie nie przypominały jego hotelowego pokoju. Ta sypialnia musiała należeć do jakiejś kobiety. 
Zerwał się na równe nogi, jednak ból przyćmił jego przytomność i padł ponownie na łóżko. Próbował skupić myśli i zastanowić się, gdzie jest, jednak czuł się, jakby coś rozrywało mu głowę od środka. Wziął bardzo głęboki wdech i zaczął przypominać sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Wybrał się do klubu z chłopakami, a potem tańczył z kilkoma dziewczynami. Jedna z nich była bardzo nachalna, jednak on nie był nią zainteresowany. Po kilku wspólnych tańcach na szczęście odpuściła mu. Resztę wydarzeń pamiętał, jak przez mgłę albo wcale. Przypomniało mu się, że ktoś prowadził go do taksówki, ale nie widział tej osoby i potem skończyła się jego świadomość. Nie pił wczoraj niczego poza sokiem pomarańczowym, dlaczego więc niczego nie pamiętał?
Poruszył się niespokojnie słysząc typowo kuchenne odgłosy: skwierczenie oleju na patelni i świst gwizdka od czajnika. Powoli się podniósł, postawił stopy na drewnianą podłogę i rozejrzał się – jego wczorajsze ubrania były złożone w kostkę i położone na fotelu, który zapewne służył jego właścicielce do czytania wieczorami. Ubrał się we własne ciuchy i wyszedł z pokoju, w którym zapewne spędził noc z jakąś dziewczyną. Piękne zapachy przywiodły go aż do kuchni. Tam zauważył pewną blondynkę, która sprawnie poruszała się pomiędzy płytą gazową a blatem i przygotowywała posiłek podśpiewując pod nosem.
Miała na sobie ogromną koszulkę z Tweetym, spodenki w biało-czarne paski i, co najśmieszniejsze, grube zimowe kapcie, a przecież był początek czerwca. Nie była ani trochę umalowana, włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy, z którego wychodziły pojedyncze pasma, a i tak jego zdaniem wyglądała cudownie. Gdy podniosła na niego swoje niebieskie oczy, wydawało mu się, że widzi anioła. Dziewczyna była tak normalna i tak piękna w tej swojej normalności, że zwaliła go z nóg. Aż przystanął z wrażenia i przyglądał się temu niesamowitemu zjawisku, niechcący zwracając uwagę na jej kapcie.
- Pewnie myślisz, że jestem wariatką? – zaśmiała się, widząc z jakim zainteresowaniem przygląda się jej obuwiu. – Niestety strasznie marzną mi stopy, nawet latem.
Piłkarz nadal stał w progu i nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Blondynka po raz kolejny roześmiała się perliście i wskazała mu miejsce przy małym stoliku, który znajdował się po lewej stronie od wejścia. Mężczyzna niepewnie wszedł do pomieszczenia i usiadł.
- Proszę. – postawiła przed nim kubek z parującą cieczą. – Nie słodziłam ani nie dolewałam mleka. Nie mam pojęcia, jaką kawę piją piłkarze.
Dalej nie mówiąc nic upił kilka łyków z czerwonego kubka i przyjrzał się po raz kolejny uważnie dziewczynie, która wróciła do swojej czynności tj. mieszania czegoś na patelni. Mimo luźnych ubrań doskonale widział zarys jej sylwetki i naszła go dziwna ochota, żeby ją przytulić.
- Wolisz mocno ściętą jajecznicę czy raczej nie? – zapytała odwracając się przez prawe ramię.
Odchrząknął i wydusił z siebie pierwsze dzisiejszego dnia słowo:
- Nie.
Dziewczyna ponownie się zaśmiała i odsłoniła przed nim rząd swoich równych białych zębów.
- Nie wiedziałam, że piłkarze to takie niemowy. W Amsterdamie też tak mało mówisz?
Nie mógł nie uśmiechnąć się słysząc jej słowa.
- Nie.
- I znowu jedno słówko. – zachichotała i przełożyła jajecznicę na talerz. Postawiła przed nim posiłek i podała mu dwie grzanki prosto z tostera. – Smacznego.
Arek niewiele myśląc wziął się za jedzenie, ponieważ od wczorajszej kolacji nie miał nic w ustach i trochę ssało go w żołądku. Opróżnił talerz i nareszcie wracała mu jasność umysłu. Podziękował, wstał z krzesła i chciał podać dziewczynie naczynia. W tym samym momencie ona sięgnęła po nie, ich dłonie się mimowolnie zetknęły, a piłkarza przeszył niesamowity prąd. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
- Jak… - zaczął niepewnie i odsunął się od niej siadając ponownie na krześle. – Jak się tutaj znalazłem? Czy my… No wiesz, spaliśmy ze sobą?
Blondynka oparła się plecami o blat kuchenny, przechyliła głowę parząc na niego zalotnie i roześmiała się głośno:
- Nie. Nawet nie byłbyś w stanie.
Napastnik Ajaxu otworzył szeroko oczy. Nic z tego nie rozumiał.
- Byłeś w klubie i jakaś laska chyba strasznie się ciebie czepiła. – dziewczyna zaczęła mu wszystko tłumaczyć i pomagać sobie przy tym dłońmi żywo przy tym gestykulując. – Potem zacząłeś się dziwnie zachowywać, podejrzewam, że ktoś dosypał ci coś do drinka. Nie pytaj, skąd to wszystko wiem. Mój starszy brat jest twoim ogromnym fanem i gdy tylko zobaczył cię w klubie, chciał twój autograf, ale nie można się było do ciebie dostać. Widzieliśmy jednak, że zaczynasz słaniać się na nogach i tracić świadomość, dlatego postanowiliśmy ci pomóc i przywieźliśmy cię do naszego mieszkania. To chyba tyle w skrócie.
Milik w miarę dalszego ciągu jej opowieści coraz szerzej otwierał oczy ze zdziwienia. Miał ogromne szczęście, że trafił na nią i jej brata. Zaraz, jak jej było na imię? Chyba nawet się nie przedstawiła.
- Cóż, powinienem wam podziękować. Można powiedzieć, że uratowaliście mi życie. – oświadczył poważnie.
- Drobiazg. – dziewczyna machnęła ręką i uśmiechnęła się serdecznie. – Ach, jaka ze mnie gapa! Alicja jestem. – zorientowała się nagle i podała mu dłoń. Arek uścisnął ją i ponownie przeszył go prąd. Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita.
- Arek.
- Cóż, może odwiozę cię do hotelu kadry? Wasz trener pewnie bardzo się denerwuje, że cię nie ma… - zaczęła niepewnie, chociaż wcale nie chciała pozbywać się piłkarza ze swojego mieszkania.
- Masz rację. – kiwnął energicznie głową. Że też wcześniej nie pomyślał o tym, że powinien być teraz na zgrupowaniu! Ta dziewczyna sprawiała, że nie potrafił myśleć racjonalnie.
- Daj mi tylko 5 minut. – powiedziała jeszcze.
30 minut później Alicja zatrzymała swoje auto tuż przed Hotelem Starym.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystko. – powiedział piłkarz.
- Arek, zaczekaj chwilę. – poleciła dziewczyna i zaczęła grzebać w torebce. Wyciągnęła z niej notes i długopis i podała napastnikowi. – Brat by mi nie darował, gdybym nie wzięła od ciebie autografu.
Chłopak nakreślił swoje imię i nazwisko i oddał jej notes. Z pewnym ociąganiem pociągnął za klamkę i już prawie wysiadał, gdy coś mu się przypomniało.
- A, słuchaj, będziesz na meczu?
- Będę. – odpowiedziała blondynka. Tym razem piłkarz zaczął grzebać w portfelu i wyciągnął z niego małą kartę.
- Z tym możecie wejść jutro na trybunę rodzinną. Przynajmniej tak mogę wam się odwdzięczyć. – powiedział jeszcze. – Tak więc do zobaczenia jutro. – uśmiechnął się szeroko i pomachał jej. Teraz czekała go poważna rozmowa z trenerem.

KLARA

Hotel Pod Różą w Krakowie, 5 czerwca, niedziela, godz. 8:25
Obudziłam się i już wiedziałam - wdupiłam się. Z pełną tego świadomością i na własne życzenie. Wczoraj prawie oddałam się Teodorczykowi i wcale nie chodzi mi tutaj o to, że przez cały wieczór pozwalałam mu dotykać mojego ciała, a o uczucia. Pod wpływem tej cholernej zmysłowej otoczki moje serce zaczynało wariować i widzieć w piłkarzu bardzo fajnego i pociągającego faceta. Dobry Boże, ja naprawdę oszalałam.
Noc była niespokojna, no bo jaka miałaby być po takim wieczorze? Ciągle się budziłam, a gdy już zapadałam w głęboki sen, pojawiał się tam Łukasz.
Ciekawe, czy on też nie spał całą noc i czy mu się śniłam? Zabawne, bo gdyby tak to prawie jak byśmy spędzili tę noc razem. Ale w rzeczywistości było naprawdę blisko. Gdybym w porę nie otrzeźwiała, pewnie nadal miałabym moje zasady bardzo głęboko i wcale nie protestowałabym przed odważniejszymi pieszczotami.
Fakt faktem, że na samą myśl o jego dotyku czułam o cholerne łaskotanie w dole brzucha. Nie chciałam myśleć o tym, co mnie czeka, ale przecież miałam do zrealizowania plan, z którego nawet w obliczu takiego ryzyka nie chciałam rezygnować.
Łukaszu Teodorczyku, co ty ze mną zrobiłeś?
Moje rozmyślania przerwał dźwięk smsa. Aż zadrżałam na myśl, że wiadomość mogłaby pochodzić od Teodorczyka. Na szczęście to była moja przyjaciółka. "Jesteś sama?", "Tak, a niby z kim miałabym być?", odpowiedziałam i minutę później Zuzia wparowała do mojego pokoju. Miała włosy w nieładzie, ale nawet osoba z zaawansowaną krótkowzrocznością zauważyłaby, że ona promieniała.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, a ona klapnęła na fotelu i westchnęła.
- Klara, chyba spędziłam dzisiaj najlepszą noc w życiu. Wróć, ja miałam najlepszy seks w życiu.
- Kapustka? - spojrzałam na nią pytająco.
- Tak. A Tobie jak minął wieczór? - zmrużyła oczy.
- Ja... - zaczęłam niepewnie i chciałam skłamać.
- Mów prawdę. - syknęła moja przyjaciółka.
- No dobra. - westchnęłam głośno i w odruchu obronnym naciągnęłam kołdrę aż pod brodę. - Ten wieczór był niesamowity. Jak z filmu.
Na ustach Zuźki powoli pojawiał się triumfujący uśmieszek.
- I?
- I w ostatniej chwili powstrzymałam się przed pójściem z nim do łóżka. - dodałam głośno wypuszczając powietrze z ust. Moja przyjaciółka uderzyła dłońmi o uda i westchnęła.
- No tak. Wiedziałam, że to zepsujesz!
- Daj spokój. – mruknęłam, ale kątem oka zauważyłam, że Zuźka ewidentnie na coś czeka, zapewne na szczegółową relację. – Dobra. Opowiem ci wszystko. – skapitulowałam i zaczęłam snuć pełną magii i czaru opowieść o wczorajszym wieczorze spędzonym z Teodorczykiem.


 “My mind roaming wild
The thought of your smile
Oh you gotta give me some
Or you can give it all
But it’s never enough no”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Hotel Stary w Krakowie, 5 czerwca, niedziela, godz. 9:00
- Jędza, czy mógłbyś nalać mi soku jabłkowego? – zapytał grzecznie Krzysztof Mączyński swojego kolegę. Piłkarze właśnie wspólnie jedli śniadanie w restauracji hotelowej.
- Krzysiu, a co ty jesteś król Burundi, a ja twój służący, że mam ci wszystko podawać?! – wściekł się obrońca Legii. – Najpierw chleb, potem masło, teraz sok. Zastanów się.
Pomocnik Wisły przewrócił oczami.
- Nie, Artur, po prostu usiadłeś w takim miejscu, że wszystko, co jest mi potrzebne stoi przed tobą. – wyjaśnił mu, a Jędrzejczyk i tak w końcu spełnił prośbę kumpla.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby spokojny poranek piłkarzy nie został przerwany przez krzyk trenera. Adam Nawałka szedł przez środek restauracji i cały czas wrzeszczał coś do Tomasza Iwana, który szedł (chociaż „biegł” byłoby lepszym określeniem) obok niego.
- Co on sobie do cholery myśli?! Mój podstawowy napastnik i nie wraca na noc. Już ja mu dam!
- Trenerze, a może ktoś go porwał? – zaproponował dyrektor kadry.
Selekcjoner aż przystanął w miejscu, spojrzał poważnie na Iwana i popukał się w czoło.
- Chyba kosmici.
Tymczasem piłkarze zachichotali słysząc stwierdzenie trenera i zaczęli rozglądać się kogo wśród nich brakuje. Artur Jędrzejczyk spojrzał po kolegach i skonstatował, że nie ma wśród nich Milika.
- Ej, Mączka, ale jaja, Aruś zniknął.
- Może faktycznie go porwali? – zamyślił się głęboko Krzysztof.
- Chyba jakaś niewiasta. – zarechotał obrońca.
Łukasz Piszczek natomiast już od rana wisiał na telefonie i rozmawiał z żoną, o którą ostatnio bardzo się troszczył. Gdy tylko otworzył oczy, już chciał pędzić do niej i zapytać, jak się czuje, jednak w ostatniej chwili powstrzymał go przed tym Kuba Błaszczykowski. Teraz musiał wysłuchiwać rozmowy przyjaciela z Joanną, w którym cały czas padały pytania i zdania typu: „A jak się czujesz?”, „Wyspałaś się?”, „A nic cię nie boli?”, „Nie przemęczaj się”. Pomocnik co chwilę przewracał oczami i gdy obrońca w końcu się rozłączył, Kuba przystąpił do ataku.
- Stary, popadasz w obłęd. – wytknął mu.
- Ale Asia… Po prostu dbam o nią i dziecko. – próbował się wytłumaczyć. Faktycznie bardzo martwił się o żonę i dziecko, które nosiła pod swoim sercem i stąd wynikała jego nadmierna troska.
- Wyluzuj trochę, przecież nie jest sama. Klara się nie zaopiekuje. A poza tym za parę godzin się zobaczycie. – Błaszczykowski próbował uspokoić kolegę, a ten tylko w niemym rozumieniu kiwał głową.
- No dobrze, już dobrze. – sapnął Piszczek, ale już po chwili wysłał do żony smsa: „Zjedz zdrowe śniadanie. Całuję Twój brzuszek Skarbie.” Na szczęście tego już Kuba nie widział, bo pewnie skończyłoby się to skonfiskowaniem telefonu.
***
Plac Mariacki, Kraków, 5 czerwca, niedziela, godz. 15:00
- Pięknie tutaj, prawda? – zachwyciła się Klara. Siedzieli właśnie z Bartkiem w ogródku kawiarni na Placu Mariackim i rozmawiali. Dzień był piękny – słoneczny i naprawdę ciepły.
- To prawda. Można by tutaj spacerować bez końca. – piłkarz uśmiechnął się szeroko.
Reprezentacja rano odbyła trening, a potem dostali wolne popołudnie. Większość z chłopaków poświęciła tych kilka wolnych chwil na spotkanie ze swoimi rodzinami. Piszczkowie wybrali się na rodzinny obiad, a Salamon zaprosił Klarę na kawę.
- Dobrze, że nie jesteśmy teraz we Włoszech. – roześmiał się. – Zostalibyśmy zlinczowani za to, że pijemy cappuccino po południu.
Brunetka, która właśnie walczyła z wiatrem władającym jej sukienką, spojrzała na niego pytająco.
- We Italii jakąkolwiek kawę z dodatkiem mleka pije się tylko rano. Ale na szczęście jesteśmy w Polsce. – oznajmił i wyciągnął przed siebie swoje długie kończyny.
Tymczasem Klara nadal nie potrafiła poradzić sobie z wiatrem, który co chwilę unosił jej sukienkę i odsłaniał w całości jej opalone nogi.
- Cholera jasna! – sarknęła. – Po powrocie do hotelu ta sukienka ląduje w koszu.
- Oj, daj spokój. Wyglądasz ślicznie. – zaoponował Bartek, który rozkoszował się chwilami relaksu. Słońce pięknie grzało, on pił świetne cappuccino w towarzystwie swojej przyjaciółki i nawet fani nie byli zbyt namolni. Żyć nie umierać.
- Bartek. – Klara spojrzała na niego poważnie i zmarszczyła czoło.
- No co? – roześmiał się. – A ja nie mam nic przeciwko takim widokom. – znacząco popatrzył na jej nogi.
- Bartek, proszę cię. – brunetka próbowała go uspokoić, ale piłkarz był w zbyt dobrym humorze, żeby przejmować się czymkolwiek.
W końcu dziewczyna wzięła pod pupę boki sukienki i nareszcie nastał spokój – materiał już nie fruwał na wietrze. Cieszyła się, że umówiła się z Bartkiem. W jego obecności wspomnienie wczorajszego wieczoru wydawało się mgliste. W kawiarni mogła skupić się na rozmowie z Salamonem, a nie na bezsensownym rozmyślaniu o Teodorczyku, który pewnie już niedługo będzie ją miał gdzieś.
Bartek chyba czytał w jej myślach, bo po chwili zdjął okulary przeciwsłoneczne, oparł dłonie o stolik i zadał jej najbardziej kłopotliwe w tym stanie rzeczy pytanie:
- A jak tam, no wiesz, twoje sprawy uczuciowe?
Bajkowska skrzywiła się okropnie i zaklęła w myśli. Faceci to jednak mają wyczucie czasu.
- Cóż… Powiedzmy, że to skomplikowane. – próbowała go zbyć, co było trudne zważywszy na fakt, że w jednej chwili wszystkie wspomnienia wróciły z podwojoną siłą.
- Ale mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa?
Klara westchnęła głośno. To było bardzo trudne pytanie. Nawet, gdyby ktoś zapytał ją o to, czy wczoraj była szczęśliwa, nie potrafiłaby jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Musiała jednak pamiętać, że Bartek nadal tkwił w przekonaniu, że ona jest z Łukaszem.
- To dopiero początek i ciężko na razie mówić o takich rzeczach. – oznajmiła i szybko odbiła piłeczkę. – A co u ciebie? Mówiłeś, że tuż przed zgrupowaniem w Juracie rozstałeś się ze swoją wieloletnią dziewczyną. Nic się do tej pory nie zmieniło?
Zagięła go. Bartek zaklął po cichu. Co go podkusiło, żeby pytać Klarę o sprawy uczuciowe? Chyba jakiś cholerny chochlik.
- Chyba muszę ci o czymś opowiedzieć… - zaczął powoli i po chwili streścił jej cała historię z Olivią. Nie pominął nawet wątku jej ciąży. Brunetka słuchała wszystkiego zaszokowana.
- A to świnia… - skwitowała na koniec. – Dlaczego wcześniej nie opowiedziałeś mi o tym? Może mogłabym ci wtedy jakoś pomóc.
Salamon pokręcił głową.
- To nie było potrzebne. Nie chciałem obarczać nikogo moimi problemami, ale jak widzisz wszystko rozeszło się kościach.
- Może masz rację Zosiu-samosiu. – wypięła w jego stronę język. – A nie masz na oku nikogo nowego? – jątrzyła dalej.
Kolejny strzał. Bartek wiedział, że musi zachować pokerową twarz. Wymusił na sobie szeroki uśmiech i rzekł tajemniczo:
- Mam na oku kilka kandydatek, ale to nic wielkiego. Możemy jednak skończmy już temat naszych byłych, obecnych i przyszłych?
- Sam go zacząłeś. – wytknęła mu brunetka.
- I ja go kończę. – powiedział, a w duchu odetchnął z ulgą, po czym szybko przeszli na swój ulubiony temat – ostatnie premiery kinowe.

W tym samym czasie, gdzieś na krakowskiej starówce
Błąkał się bez celu po wąskich ulicach Starego Miasta i przypadkiem wypatrzył Klarę. Siedziała z Salamonem i była taka piękna – roześmiana, naturalna. Wiedział, że ta dwójka się przyjaźni, ale nie sądził, że poczuje ukłucie zazdrości, gdy zobaczy ich razem.
Tak, on, Łukasz Teodorczyk, który potrafił uwieść każdą dziewczynę bez wyjątku, był zazdrosny. To było dla niego nowe uczucie. Tak samo jak i gama innych, które odczuwał na myśl o Klarze i wczorajszym wieczorze. Chciał ją uwieść i raczej nie przewidywał ich dalszej przyszłości, a jednak wczoraj sytuacja zaczęła mu się delikatnie wymykać z rąk. To, że Klara podobała mu się i pociągała go było faktem niezaprzeczalnym. Nie przewidywał jednak tego, że dziewczyna oczaruje go na tyle, że po prostu będzie chciał z nią być. Była chyba jedyną, która kiedykolwiek zrobiła na nim takie wrażenie. Z jednej strony była taka kobieca i ponętna, a z drugiej miała naprawdę silny charakter. Dobrze się przy niej czuł. I mimo, że nadal chciał zaciągnąć ją do łóżka nie był pewien, czy ta jedna noc spędzona z nią by mu wystarczyła. Bo co w sytuacji, gdyby chciał przeżyć z nią więcej takich chwil?

--------------------------------------------------------------------------------- 
Cześć Kochane! :*
 Przybywam z rozdziałem siedemnastym :)

Powiem Wam, że po emocjonującym poprzednim rozdziale ten pisało mi się dosyć ciężko i jest trochę spokojniejszy, ale mam nadzieję, że też Wam przypadnie do gustu :)

W tym momencie chciałabym przeprosić #teamKlarek, bo jak widzicie Arek poznał kogoś nowego i chyba nie zamierza dać dziewczynie spokoju :D Jeżeli chcecie zobaczyć nową bohaterkę, zapraszam do zakładki "Bohaterowie" :)

Liczę na Wasze opinie dotyczące rozdziału! :)

W najbliższych dniach nadrobię zaległości na Waszych blogach.

A na deser dzisiaj Arek oraz Łukasz i... Kuba :D