“Cause you look greatest when you feel like a damn
queen
We're all just playing a game in a way trying to win that life”
We're all just playing a game in a way trying to win that life”
KLARA
30.07.2016
r., sobota, okolice Szczytna, godz. 17:20
„Ja, Klara, biorę sobie
ciebie… Za męża. I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską”. Już raz
byłam o krok od wypowiedzenia tych niezwykle ważnych słów w kierunku kogoś, kto
w ogóle na to nie zasługiwał. Aż do tej pory mierzi mnie na samo wspomnienie
Krystiana i cały czas miałam przed oczami obraz, gdy moja BYŁA już przyjaciółka,
Weronika, przyszła do mnie rano w dzień ślubu i oznajmiła, że ma romans z moim
przyszłym mężem.
- Klara, my się kochamy. –
oznajmiła nagle, gdy ja właśnie się ubierałam, ponieważ za kilka minut miałyśmy
jechać do fryzjera.
- Zakochałaś się? – ucieszyłam
się szczerze. – W kim?
- W Krystianie. – oznajmiła i
głośno przełknęła ślinę.
- W Krystianie? Jakim
Krystianie? – skupiona na zapinaniu guzików od koszuli nie od razu
zorientowałam się, co ona chce mi przekazać.
- W twoim Krystianie. –
odparła i zapadła głucha cisza.
Z wrażenia usiadłam na stojącym nieopodal
fotelu, a ona cały czas unikała mojego wzroku.
- Zaraz, spokojnie. –
próbowałam przetrawić to, co usłyszałam przed chwilą, jednak myśli kotłowały
się mojej głowie jak szalone. – Wera, czy ty przed chwilą, powiedziałaś mi, że
zakochałaś się w moim przyszłym mężu, z którym za kilka godzin biorę ślub?
- Tak. – odparła opierając się
o komodę i oglądając swoje wypielęgnowane paznokcie.
- Wera, spójrz na mnie. –
podeszłam nagle do niej, złapałam za ramiona i lekko potrząsnęłam. – Czy ty
jesteś zakochana w Krystianie?
- Tttak. – wyjąkała ze łzami w
oczach. – I on we mnie też.
Tego było już za wiele.
Powodowana emocjami szybko złapałam kluczyki od samochodu mamy. Jak przez mgłę
pamiętam, że moja rodzicielka jeszcze krzyczała coś do mnie, jednak ja ruszyłam
z piskiem opon i już 10 minut później byłam pod domem mojego narzeczonego.
- Klara, dziecko, a dlaczego
nie masz jeszcze zrobionej fryzury? – zapytała mnie moja przyszła teściowa,
pani Maria.
- Pani też o tym wiedziała? –
zapytałam wściekła, a ona zrobiła zdziwioną minę, jakby nie wiedziała o co mi
chodzi. Być może faktycznie nie wiedziała…
Jak strzała wbiegłam do domu
Krystiana i od razu pomknęłam schodami na górę do jego pokoju. Bez pukania
szarpnęłam za klamkę i zastałam go akurat, jak układał swoją misterną fryzurę.
- O, cześć, Skarbie. Ale
dlaczego wyglądasz tak niechlujnie? Zapnij te guziki, bo widać ci biustonosz. –
pocałował mnie w policzek, a ja zorientowałam się, że w nerwach nie zapięłam
wszystkich guzików od koszuli, w efekcie czego mój czerwony biustonosz wesoło
ukazywał się światu.
- Kiedy zamierzałeś mi o tym
powiedzieć? – zaczęłam, patrząc na niego poważnie i udając, że jestem
opanowana. Uwierzcie mi, nie byłam.
- O czym? – zapytał beztrosko
i upił łyk wody z butelki.
- O tobie i Weronice. –
odpowiedziałam niewzruszona, a on aż się wzdrygnął w efekcie czego część
zawartości butelki wylądowała na jego koszulce. W tym momencie wiedziałam, że
Werka nie kłamała i czułam, że mój świat powoli rozpada się na kawałki.
- Klara, posłuchaj… - próbował
wziąć mnie za rękę, ale wyrwałam mu się. – Chciałem to zakończyć, ale to było
silniejsze ode mnie.
Patrzyłam na jego twarz, na
której błąkał się głupi uśmieszek, w którym kiedyś się zakochałam, jednak od
tej pory widziałam w nim tylko obcego człowieka.
- No, Klara, chyba nie
bierzesz tego na poważnie… - po raz kolejny próbował zbliżyć się do mnie i już
chciał mnie objąć, jednak odskoczyłam jak poparzona.
- Brzydzę się tobą. –
wysyczałam. Zdjęłam z serdecznego palca prawej ręki pierścionek zaręczony i
rzuciłam nim w jego stronę. – Teraz możesz jej go podarować. A żeby było
bardziej oszczędnie może odstąpię jej moją suknię ślubną?
- Kochanie, nie żartuj sobie
ze mnie…
Skrzywiłam się i pokręciłam z
niesmakiem głową.
- Nie chcę cię już nigdy
więcej widzieć. – powiedziałam i obróciłam się na pięcie.
I od tamtej pory nie widziałam
go już nigdy (nie licząc chwili, gdy przez przypadek spotkaliśmy się w
restauracji w Gdańsku). Nawet wszystkie formalności załatwił przez swoją Bogu
ducha winną matkę, która nic nie wiedziała o jego romansie.
- Klara, tak bardzo mi
przykro. – przepraszała mnie pani Maria za to, że jej własny syn mnie zdradził.
– Gdybym wcześniej o tym wiedziała, może mogłabym jakoś zareagować.
- Proszę się nie martwić.
Mleko już się rozlało. Nie mam pani nic za złe. – odpowiedziałam nad wyraz
spokojnie, gdy kilka dni po odwołanym ślubie przyjechała do nas, żeby zwrócić
mi wszystkie moje rzeczy, w posiadaniu których był Krystian.
Mój tata, gdy tylko usłyszał,
że ślubu nie będzie i że powodem tym był mój niedoszły mąż, od razu złapał za
grabie (w końcu to zapalony ogrodnik) i ruszył biegiem do jego domu, mimo że
miałby do przebiegnięcia jakieś 15 km. Piszczek tymczasem szybko wsiadł do
samochodu i jakieś kilkadziesiąt metrów dalej złapał mojego ojca, bynajmniej
nie po to, żeby go powstrzymać, tylko podwieźć i pomóc w zemście. W ostatniej
chwili jednak w pobliżu znalazła się moja siostra i uratowała naszą rodzinę
przed wielkim dramatem. Nie, nie żałowałabym Krystiana, nawet gdyby Łukasz i
mój tata sprali jego piękną buźkę. Chodziło mi bardziej o to, że nie
wybaczyłabym sobie, gdyby oni dwaj mieliby trafić do więzienia przez takiego
śmiecia.
Tak więc jak widzicie, był to
totalny cyrk na kółkach. Może w innych okolicznościach śmiałabym się z tej
sytuacji, gdyby nie to, że byłam główną bohaterką tych wydarzeń, nomen omen
bardzo tragicznych, tylko w tamtej chwili jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z
powagi sytuacji.
Refleksja przyszła dopiero
wieczorem i skończyła się całonocnym łkaniem, w którym na zmianę towarzyszyły
mi moja mama i siostra.
- Moje kochane biedactwo… -
głaskała mnie po włosach mama. – Gdybym mogła to wycięłabym mu… Przez
grzeczność nie dokończę!
- Mamusiu, on mnie
zdraaaadził. – łkałam. – Nie byłam dla niego wystarczająco dobra…
- Ależ co ty pleciesz, dziecko!
– moja rodzicielka wyraźnie się oburzyła. – To on okazał się nic nie wartym idiotą.
Wiesz, tak sobie myślę, że powinnaś podziękować Weronice.
- Podziękować?! Chyba
żartujesz. – zawyłam.
- Tak, bo gdyby nie ona
popełniłabyś największy błąd swojego życia. Skoro zdradził cię przed ślubem, po
ślubie robiłby to samo.
- Może masz rację. – pokiwałam
smutno głową, jednak nic nie było w stanie ukoić bólu zranionej kobiety.
Potrzebowałam jedynie czasu.
Oto przed wami ja – bohaterka filmu
„Jak stracić narzeczonego i przyjaciółkę
w 30 minut”.
- Klara, spójrz na nich.- z
marazmu obudził mnie dopiero dotyk dłoni Łukasza, który właśnie ujął mnie za
rękę i uśmiechając się wskazał moja kuzynkę i mężczyznę, któremu składała w tej
chwili przysięgę małżeńską.
„Ja, Agata…” i „Ja, Karol…”.
Agata i Karol - para idealna. Oboje po studiach
medycznych, ona przyszły pediatra, on przyszły chirurg. Zagwarantowana
przyszłość – działka za miastem i stojący na niej nowowybudowany dom z ogromnym
ogrodem. Poznali się już w szkole podstawowej i od tamtej pory byli
nierozłączni. Tego, że czekało ich bajkowe życie wszyscy w rodzinie byli pewni.
Ja tymczasem stałam w kościelnej ławce pomiędzy dwoma
facetami: Łukaszem Teodorczykiem i Bartoszem Salamonem - dwoma blond-drągalami.
Mimo dziesięciocentymetrowych szpilek jednemu sięgałam do brody, a drugiemu
zaledwie do ramienia. Dziwne, prawda?
Od razu odpowiadam na Wasze pytania - nie przyszliśmy
na ślub we troje. Łukasz przyszedł ze mną, a Bartek miał towarzyszyć siostrze
panny młodej, Wioli. Wiola była w moim wieku i można powiedzieć, że przyjaźniłyśmy
się od dzieciństwa. Toteż, gdy moja kuzynka na 2 tygodnie przed weselem zapłakana
zadzwoniła do mnie, że właśnie zostawił ją chłopak i nie ma z kim iść na wesele
swojej własnej siostry, byłam zobowiązana, żeby jej pomóc.
Jedyny wolny i sensowny facet z mojego otoczenia, był
aktualnie na kilkutygodniowym urlopie w Polsce i od razu zgodził się na moją
propozycję. Wiola była przeszczęśliwa, a z drugiej strony nieziemsko
przerażona, że ma iść ze sławnym piłkarzem, którego wszyscy znają. Na szczęście
lody szybko zostały przełamane, gdy moja kuzynka przekonała się, jak
sympatyczny jest Bartek.
Tak więc teraz Wiola stała tuż za panną młodą cały
czas odwracała się w naszą stronę i wystawiała swoje białe zęby. Jej siostra i
szwagier przyrzekli sobie przed chwilą dozgonną miłość, a ją tymczasem złapała
czkawka i to wcale nie taka pojedyncza, a seria porządnych „czknięć”, którą
słyszeli wszyscy w kościele. Ciocia Ela, mama dziewczyn rzuciła jej mordercze
spojrzenie, a blondynka wciągnęła powietrze do płuc, jednak nic to nie dało.
- Boże, Klara, myślałam, że umrę w tym kościele. –
wypaliła, gdy już po ślubie złożyliśmy życzenia parze młodej. – A jeszcze ta sukienka jest tak wąska, że prawie się w nie wyjebałam. Twoja kiecka na pewno
jest dużo wygodniejsza. – dodała odrobinę za głośno i od razu zatkała sobie
buzie, gdy zorientowała się, że jej słowa słyszał Bartek, na którym wyraźnie
chciała zrobić dobre wrażenie. – Ojej…
- Masz rację, Kochana, moja rzeczywiście jest bardzo
wygodna. – odpowiedziałam chcąc uratować sytuację.
- To prawda. Idealna do tańczenia. – zaśmiał się i
Łukasz i zrobił mi obrót jak w tańcu, w efekcie czego moja sukienka od razu
poszybowała ku górze, na szczęście nie odsłaniając majtek.
- Dobra, wiecie co, lecę, muszę odbierać prezenty. –
uśmiechnęła się jeszcze Wiola i wróciła do obowiązków druhny.
“Whould I scare you away if I let
these feelings show.
I could keep them inside myself but
I'd hate to”
O tym, że z rodziną czasami wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach przekonaliśmy się jakieś 10 minut później. Żona mojego wujka (brata mamy), która sama była
posiadaczką trzech córek (nasi dziadkowie mieli przerąbane – 7 wnuczek i jeden
wnuk-rodzynek, brat Wioli i Agaty) tuż po życzeniach nie omieszkała rzucić
komentarz w stronę mojej mamy, że "jej obrotne córeczki (czyt. ja i
Asia)" niedługo sprowadzą tutaj całą reprezentację.
- Lepsza reprezentacja niż typowi chłopcy z dyskoteki.
- fuknęła mama patrząc znacząco na partnerów moich kuzynek i obróciła się na
pięcie, krocząc w niebotycznych szpilkach do auta. A Amelka, która szła z
babcią za rękę, odwróciła się i ukradkiem pokazała ciotce środkowy palec.
Kochane maleństwo.
Sala weselna „Złoty
kamień”, Szczytno, pół godziny później…
Kelnerzy i kelnerki dopiero zaczęli przynosić pierwsze
danie i jeszcze nie dotarli do nas, a Piszczek i Amelka trzymając w jednej ręce
nóż, a w drugiej widelec stukali miarowo w stół.
- Chcemy jeść! Chcemy jeść! – skandowali oboje.
Joanna pokręciła zrezygnowana głową, ale nie
skomentowała ich zachowania, za to ja musiałam się odezwać.
- Że dziecko głośno domaga się jedzenia to rozumiem,
ale ty naprawdę mógłbyś się powstrzymać.
- Ty, uważaj! – Łukasz pogroził mi palcem. – Jak Polak
głodny to zły. A poza tym spójrz na siebie, chyba ci znowu coś urosło.
Dlaczego od razu pomyślałam o piersiach? Może dlatego,
że moja sukienka miała duży dekolt?
- Świnia. – burknęłam.
- Chodzi na masaże. – wyszczerzył się Teodorczyk.
- Rozumiem. – mój szwagier uśmiechnął się szelmowsko i
puścił oko do mojego chłopaka.
Ja tymczasem nie zwracając uwagę na nich dwóch
spojrzałam na Wiolę i Bartka, którzy gadali w najlepsze. Bardzo miło się na
nich patrzyło i od razu tknęło mnie, że w sumie to pasowaliby do siebie. Wiola
może i czasami za dużo paplała, ale przecież Bartek lubił słuchać.
- Co tam, Klara? – blondynka zauważyła, że ich
obserwuję.
- Nic, już mi trochę burczy w brzuchu. – odruchowo złapałam
się za miejsce, gdzie znajdował się żołądek.
- Już kelnerki idą. – odrzekła Wiola.
- No nareszcie! – Piszczu oczywiście nie omieszkał nie
skomentować tego, że wyraźnie spóźnili się z talerzami.
- Bardzo proszę, panie Łukaszu. – rudowłosa kelnerka z
pokaźnym biustem, którym niby niechcący trąciła ramię mojego szwagra, postawiła
przed nim talerz z parującym rosołem.
- Ale ja nie nazywam się Łukasz. – Piszczek wzruszył
ramionami chcąc jej dać do zrozumienia, że musiała go z kimś pomylić.
- Pan nie jest Łukaszem Piszczkiem? – zapiszczała ogromnie
zdziwiona.
- Nie, jestem tylko bardzo do niego podobny. – odparł bardzo
poważnie, a ja poczułam, że mój Łukasz dusząc się ze śmiechu próbuje schować
twarz przy mojej szyi.
- Och, a ci panowie to nie Łukasz Teodorczyk i Bartosz
Salamon? – zapytała z szeroko otwartymi oczami.
- Oczywiście, że nie. To tylko nędzne sobowtóry. –
odpowiedział jej, a ona już totalnie zgłupiała i z dziwnym wyrazem twarzy
uciekła do kuchni.
Tymczasem chłopaki przybili „piątki” w geście
zwycięstwa i zarechotali zgodnym śmiechem.
***
Po dobrym jedzeniu nadszedł czas na pierwszy taniec.
Wszyscy goście utworzyli koło wokół młodej pary, a oni zaczęli tańczyć walca.
Sunęli oboje lekkim krokiem i patrząc na nich aż się rozmarzyłam. Układ wyszedł
im pięknie, idealnie, zresztą w ich życiu wszystko było idealne. My natomiast kręciliśmy
się w kółko trzymając się za ręce, a Wiola cały czas szczebiotała coś do
Bartka. Chyba jej się spodobał, co mnie bardzo ucieszyło.
Łukasz tymczasem, co chwilę obdarzał mnie spojrzeniem,
po którym od razu robiło mi się gorąco i chcąc nie chcąc na mojej twarzy
pojawiał się rumieniec. Wtedy ja mocniej ściskałam jego dłoń i uśmiechałam się
delikatnie.
Po pierwszym tańcu facet z zespołu polecił nam
pozostać na parkiecie i utworzyć jedno kółko składające się z samych pań i
drugie z samych panów. Jedno kółko kręciło się w jedną stroną, a drugie w drugą
i gdy muzyka ucichła, należało zatrzymać się w miejscu i odwrócić. Niestety w
pierwszej kolejności trafiłam na jednego z partnerów moich kuzynek.
- Czarek jestem. – brunet wyraźnie próbował powiedzieć
to uwodzicielsko, jednak mu to nie wyszło.
- Klara. – uśmiechnęłam się słabo i zaczęliśmy
tańczyć.
Muszę być sprawiedliwa, chłopak naprawdę potrafił
prowadzić dziewczynę w tańcu, jednak tak nachalnie patrzył mi w oczy, że już po
minucie miałam dość. Rozglądałam się w popłochu za moim Łukaszem, jednak zniknął
mi z oczu gdzieś w gąszczu gości.
Na szczęście wokalista zespołu zakomenderował „odbijany”
i moim oczom ukazał się Bartek. Moja ulga była nie do opisania.
- Oooo, a pana to nie znam. – wyszczerzyłam się, a on
obdarzył mnie nieodgadnionym spojrzeniem, jakby widział mnie po raz pierwszy i
(tego drugiego nie powiedziałam w pełni przytomna) trafił go piorun. Poczułam
się nieswojo. – Jest pan z rodziny pani czy pana młodego?
- Przyszedłem z siostrą panny młodej. – odpowiedział i
zaczęliśmy tańczyć.
- Naprawdę cieszę się, że uratowałeś mnie z opresji. –
uśmiechnęłam się z wdzięcznością w oczach.
- Było aż tak źle?
- Aż tak to nie, ale dobrze też nie. – delikatnie się
skrzywiłam, a Bartek tylko skwitował moją uwagę śmiechem.
Blondyn okazał się naprawdę dobrym tancerzem i można
było się z nim dobrze bawić. W pewnym momencie jednak wokalista zakomenderował:
- A teraz bierzemy swoje partnerki na rączki!
Wytrzeszczyłam oczy i nie zdążyłam rzucić Bartkowi
błagalnego spojrzenia, gdy ten złapał mnie szybko i uniósł w górę. W ostatniej
chwili objęłam go za szyję i zobaczyłam jego triumfujący uśmiech.
- Jesteś lekka jak piórko!
- A może to ty jesteś taki silny? – odbiłam piłeczkę,
a on był wyraźnie zadowolony z mojego stwierdzenia.
Po chwili jednak opuścił mnie na podłogę i
skierowaliśmy się do stołu.
WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR
Cały czas ją obserwował. Patrzył, jak jej sukienka
wiruje w tańcu odsłaniając zgrabne, opalone nogi, jak jej delikatne loki
opadają na piękną twarz, jak się uśmiecha i cieszy tańcem. Już nawet nie
przeszkadzało mu to, że jest w ramionach innego. Po prostu niezwykłą
przyjemność sprawiało mu patrzenie na nią, gdy jest taka szczęśliwa.
Zgodził się przyjść z Wiolą na
wesele na prośbę Klary i nie mógł się nie zgodzić. Kuzynka jego przyjaciółki
była bardzo miła, wygadana i dobrze się z nią bawiło, jednak nie była ona
Klarą. Zauważył, że dziewczyna była na początku nieśmiała, ale gdy tylko
pierwsze lody puściły, okazała się bardzo bezpośrednia. Bez przerwy
trzebiotała, co on przyjmował po prostu z uśmiechem.
- Jejku, nawet nie wiesz, jak
się cieszę, że zgodziłeś się ze mną przyjść. – trajkotała mu nad uchem, gdy
chwilę usiedli do stołu, żeby odpocząć pomiędzy kolejnymi tańcami. – Chyba do
końca życia nie odwdzięczę się Klarze, że namówiła ci, żebyś był moją osobą
towarzyszącą. To straszna siara iść samej na wesele własnej siostry, sam
rozumiesz.
Blondyn w milczeniu pokiwał
głową.
- Uwierz mi, że Klara wcale
nie musiała mnie namawiać. Gdy tylko powiedziała, że jej najukochańsza kuzynka
nie ma z kim iść na wesele, musiałem jej pomóc. A gdy tylko dodała, że jesteś
bardzo ładna i sympatyczna, nie zastanawiałem się ani chwili. I powiem ci, że
wcale nie kłamała. – wyszczerzył się obrońca Cagliari, a Wiola słysząc te słowa
spłoniła się po czubki uszu i kokieteryjnie zasłoniła usta dłonią.
- No wiesz… - zachichotała. –
Jesteś bardzo miły.
- Po prostu szczery. –
uśmiechnął się szeroko piłkarz.
Tymczasem Amelka, która jak do
tej pory była niezwykle grzeczna, właśnie siedziała z Łukaszem Teodorczykiem i
wykładała mu swoje problemy sercowe. Teo nie znał się aż tak na dzieciach,
jednak cierpliwie słuchał wywodu dziewczynki, ponieważ wiedział, jak wiele
zależy od jego wizerunku w jej oczach.
- I wies, wujku, Kalol jest
fajny, ale mówi mi, ze mam piegi. – oznajmiła dziewczynka i przysunęła twarz w
stronę swojego wujka. – No zobac, psecies ja nie mam piegów.
- No faktycznie nie masz. –
przytaknął jej piłkarz. – A może on cię tak podrywa? Wiesz, takie końskie
zaloty.
- Końskie? Ale dlacego
końskie? – dopytywała.
- No po prostu, tak się mówi. –
skrzywił się, a dziewczynka dała spokój i po chwili zaczęła mu opowiadać o
innych mniej lub bardziej sympatycznych kolegach z przedszkola.
Tymczasem nadeszła pora
oczepin. Wokół panny młodej zebrało się kilkadziesiąt dziewczyn, które
utworzyły kółeczko. Pan młody zasłonił swojej żony oczy i dziewczęta zaczęły
się kręcić w rytm muzyki. W kółeczku tym były również Wiola i Klara. Pierwsza z
nich była bardzo nastawiona na złapanie welonu, szczególnie, gdyby nowym panem
młodym okazał się Bartek. Z kolei brunetka nawet nie myślała o tym, jednak traf
chciał, że gdy muzyka się zatrzymała, Klara znalazła się centralnie za parą
młodą i welon poleciał w jej stronę. Dziewczyna odruchowo go złapała i dopiero,
gdy już zobaczyła, że dzierży w dłoni kawałek białego materiału, uświadomiła
sobie powagę sytuacji.
- O jasna cholera. – zaklęła,
a tymczasem Wiola i Agata pomogły jej przyczepić welon do włosów.
Tym razem wokół państwa
młodych zebrało się kilkudziesięciu młodych kawalerów, jednak na złapaniu
muszki szczególnie zależało dwóm z nich - Łukaszowi, ponieważ był chłopakiem
Klary i nie wyobrażał sobie, żeby miał stanąć obok niej ktokolwiek inny i
Bartkowi, który upatrywał w tym swojej szansy, żeby chociaż na chwilę poczuć,
że Klara jest jego. Obaj byli bardzo skupieni, gdy muzyka zaczęła grać, a oni
kręcić się w kółku. Gdy tylko głośniki ucichły, obaj rzucili się po muszkę,
jednak Łukasz okazał się minimalnie szybszy.
- Sorki, Stary, ona jest moja.
– puścił oczko do Bartka, a ten momentalnie stracił całą nadzieję.
Tak, Klara należała do
Łukasza. Niezaprzeczalnie. I on sam musiał to w końcu pojąć.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Cześć Kochane! :*
Witam Was w nowej części opowiadania, która będzie trochę inna niż poprzednia. Niech Was nie zwiedzie pierwszy cukierkowy odcinek, tutaj będzie zdecydowanie ostrzej, dramatycznie i bardziej emocjonalnie :D Także póki co rozkoszujcie się idyllą, ale powiem tylko, że niedługo nastąpi "BUM" :))
W drugiej części przenosimy się w czasie o miesiąc później w stosunku do wydarzeń na EURO. W życiu bohaterów w sumie niewiele się zmieniło - Klara i Łukasz są w sobie zakochani, a Bartek dalej nie potrafi odpuścić sobie brunetki, także wszystko jest w normie :D
W drugiej części przenosimy się w czasie o miesiąc później w stosunku do wydarzeń na EURO. W życiu bohaterów w sumie niewiele się zmieniło - Klara i Łukasz są w sobie zakochani, a Bartek dalej nie potrafi odpuścić sobie brunetki, także wszystko jest w normie :D
Jeżeli chcecie zobaczyć postać Wioli, zajrzyjcie do zakładki "Bohaterowie" :)
Kolejny pojawi się pod koniec czerwca (sesja nie poczeka niestety) ;)
Mam nadzieję, że podobał się Wam ten rozdział i na deser macie Klarę i Piszczka :D
Jeeeeeej! Tak się cieszę, że pojawił się rozdział! Jestem ciekawa, co dla nas przygotowałaś, dlatego czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :D "Nędzne sobowtóry" wymiatają XD Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! :*
OdpowiedzUsuńKrótko.
OdpowiedzUsuńCUDOWNY. <3 <3 <3
Świetny, jak zawsze. Nie wiem, czy trzeba cokolwiek więcej pisać, bo wiadomo, że wszystko, co wyjdzie spod twojej klawiatury jest mistrzowskie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Kiedy będzie następny rozdział :<?
OdpowiedzUsuńNowy rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu :) Będę dokładnie informować kiedy ;)
OdpowiedzUsuńNiestety z przyczyn ode mnie niezależnych muszę przesunąć publikację na przyszły tydzień. Nowego rozdziału spodziewajcie się w środę o godz. 20 :)
OdpowiedzUsuńCały czas czekam <3
OdpowiedzUsuń