środa, 18 stycznia 2017

Chapter twenty-three




 “So you're a sky
You're a sky full of stars
Such a heavenly view
You're such a heavenly view”

KLARA

Hotel Mercure, La Baule, Francja, 14.06.2016r., wtorek, godz. 15
Wróciłyśmy właśnie z Zuzią ze spaceru. No dobra, może niekoniecznie spaceru, bo zabrałam ją na obiad, żeby jakoś zniwelować jej miłosne rozterki. Przecież jedzenie jest dobre na wszystko, prawda?
Weszłyśmy do jej pokoju i nagle usłyszałyśmy dźwięk przychodzącego smsa. Zuźka jak oparzona zaczęła przetrząsać torebkę w poszukiwaniu telefonu, jednak nie mogła go znaleźć. W końcu zrezygnowana wyrzuciła całą zawartość na podłogę i, voila, smart fon się odnalazł. Drżącymi dłońmi zaczęła stukać w ekran i po chwili z błogim uśmiechem na ustach usiadła na fotelu.
- Bartek? – zapytałam tylko siadając na łóżku, a ona pokiwała głową.
- Chce się dzisiaj ze mną spotkać. – wyszczerzyła się.
- Cieszę się. – uśmiechnęłam się szczerze. Znam Zuźkę od dziecka i, uwierzcie mi, jeszcze nigdy nie reagowała tak na żadnego faceta. Kapustka był cudotwórcą.
- Chce, żebym przyszła na ich wieczorny trening.
- No to pójdziesz. W czym problem?
- Bo ja… - zawahała się, a ja uniosłam brwi w pytającym geście. – Już sama nie wiem, czego od niego oczekuję.
Westchnęłam głośno – Zuźka znowu zaczynała marudzić. Kto by pomyślał, że jakiś mężczyzna sprawi, że będzie miała takie rozterki?
- Zuzia… - spojrzałam na nią poważnie. – Przecież nie musisz niczego od niego oczekiwać. Poddaj się biegowi wydarzeń, a zobaczysz, co się stanie.
- Ty się poddałaś. – zachichotała. – I zobacz, gdzie to cię doprowadziło? Do łóżka Teodorczyka.
Roześmiałam się i rzuciłam w nią poduszką.
- I wcale tego nie żałuję. – wypięłam jej język. – Z tego, co wiem, to ciebie los zawiódł nie jeden raz do łóżka Bartka.
- Hmmmm… - rozmarzyła się moja przyjaciółka. – Kiedy już myślę, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, on udowadnia mi, jak bardzo się mylę…
Wtem, jak na zawołanie odezwał się mój telefon. Zuźka przestała marzyć i z szeroko otwartymi oczami oczekiwała, aż powiem jej, kto i co mi napisał.
- Chyba się zmówili. – zaśmiałam się patrząc w ekran telefonu. – Również dostałam zaproszenie na trening.
- Salamon? – zapytała Zuźka, a ja od razu spojrzałam na nią potępieńczym wzrokiem.
- Nie, kretynko. Łukasz. – odpowiedziałam zniecierpliwiona. – Co ty się tak czepiłaś tego biednego Bartka?
- Cóż… - Iwaszkiewicz wyraźnie się zawahała. – Jesteś pewna, że on jest dla ciebie tylko przyjacielem?
- Oczywiście że tak. – odparłam wyraźnie zirytowana.
- Nie byłabym tego taka pewna. Jeszcze wspomnisz moje słowa… - oznajmiła powoli.
- Gadanie. – przewróciłam oczami i chcąc szybko zmienić temat, zerwałam się z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i spojrzałam na nią Zuźkę z rozbawieniem. – No a teraz powiedz mi, Kochana, jak chcesz się dzisiaj ubrać.
Szatynka uśmiechnęła się głupawo.
- Nie mam pojęcia. – pokręciła głową.
- Hmmm… - zamyślona spojrzałam na ciuchy znajdujące się na wieszakach. – To nie może być nic luźnego, bo kto wie, może Bartek zabierze cię gdzieś po treningu. Ale z drugiej strony nic wyzywającego, bo musi skupić się najpierw na treningu. Chyba mam pewien pomysł…
WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR
Stade Moreau Defarges, La Baule, Francja, wtorek, godz. 19
- Kogóż to moje piękne oczy widzą? – roześmiał się Piszczek na widok szwagierki i jej przyjaciółki, które właśnie pojawiły się na stadionie.  – Klara i Zuzanna – duet doskonały.
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, wiedząc, że za chwilę nastąpi ich wspólny atak na piłkarza.
- Przyszłyście do swoich chłopaków? – ciągnął dalej. – Ej! Łukasz! Bartek! Dziewczyny do was przyszły!
Chłopaki jednak nie zwrócili uwagi na jego pokrzykiwania, tylko pomachali do dziewczyn i dalej zajęli się treningiem.
- Widzisz? – skrzywiła się Klara. – Im przynajmniej zależy na treningu, a ty zamiast zająć się pracą, stoisz tutaj i pieprzysz głupoty.
Obrońca Borussii zarechotał głośno.
- Lara, dziecko, wiesz, oni muszą trenować, żeby mi dorównać.
- Taaa, zwłaszcza, że ty jesteś obrońcą, a oni odpowiednio pomocnikiem i napastnikiem. – wtrąciła się Zuzia.
- To ty nie wiesz, że ja zaczynałem karierę od napadu? – Piszczek uniósł dumnie głowę.
- Booooże i znowu to samo. – jęknęła Klara szukając wzrokiem pocieszenia na niebie. Łukasz ciągle opowiadał historię, jak to z napastnika stał się jednym z lepszych obrońców na świecie. Miała już tego serdecznie dość. Nagle zobaczyła spadającą gwiazdę. Szybko pomyślała życzenie: „Chciałabym być bezgranicznie szczęśliwa” i wróciła do rzeczywistości.
- Lara, nie chcę być wścibski, ale… - niezrażony piłkarz dalej dyskutował z dziewczynami.
- I tak jesteś. – weszła mu w słowo brunetka.
- Ale ostatnio chodzisz taka radosna, uśmiechnięta… No, zmieniłaś się. Mogę wiedzieć, kto jest sprawcą takiego stanu?
Klara przewróciła oczami w odpowiedzi.
- Domyśl się. – uniosła brwi jednocześnie ciskając w niego gromy oczami.
- Ach, no tak, mój imiennik. – pokiwał głową w zastanowieniu.
- Łukaszku, a ty też się ostatnio zmieniłeś… - uśmiechnęła się słodko Bajkowska.
- Taaak? – Piszczu zamrugał oczami jak panienka, czekając na komplement od szwagierki.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć… - Klara udawała, że się waha.
- Ja cię wyręczę. – oznajmiła Zuźka i nachyliła się konspiracyjnie w stronę Łukasza. – Chyba nabrałeś trochę brzuszka. – szepnęła, czym wprawiła piłkarza w ogromną konsternację.
- Coooo?! – wrzasnął i w popłochu uniósł do góry koszulkę. Zaczął przyglądać się swojemu sześciopakowi i poszukiwać chociażby grama tłuszczu. Na nic się to zdało – brzuch był idealnie umięśniony i nie zagrażało mu żadne niebezpieczeństwo. – Idę sobie od was! – Piszczek zdecydowanie puścił focha na dziewczyny i oddalił się od nich. Klara i Zuzia przybiły piątki i głośno się roześmiały. Przynajmniej miały Łukasza z głowy.
***
Godzinę później…
Trening minął dosyć szybko i Klara nareszcie mogła porozmawiać z Łukaszem. Czekała na niego cierpliwie aż wyjdzie z szatni. W końcu się pojawił. Na jego twarzy błąkał się uśmiech, a z jego oczu bił niesamowity blask. Dziewczyna szczerze ucieszyła się na jego widok. Nie chciała ukrywać, że nic do niego nie czuje, bo byłoby to bez sensu.
Co z tego, że jeszcze kilka tygodni temu nienawidziła go z całego serca? Przecież kobieta zmienną jest. Zamiast tego teraz zagryzła zalotnie wargi i posłała mu szczery uśmiech.
- Dzień dobry. – piłkarz przywitał się całując ją delikatnie w usta.
- Dzień dobry? – roześmiała się Klara i spojrzała machinalnie w górę na rozgwieżdżone niebo. – Chyba dobry wieczór.
- Jeszcze cię dzisiaj nie widziałem. I sama odebrałaś mi przyjemność z przywitania się z tobą rano. – spojrzał na nią z wyrzutem, ale było widać, że wcale się na nią nie gniewa.
- Cóż… - brunetka momentalnie się zarumieniła na myśl o poprzedniej nocy.
- Chodź, przejdziemy się. – zaproponował Łukasz i objął ją ramieniem.
Szli tak jakieś 10 minut upajając się swoją obecnością, jednak żadne z nich nie podjęło tematu nocy, którą spędzili razem. Coś ewidentnie wisiało między nimi. Nagle oboje zatrzymali się i jak na zawołanie odezwali się w tym samym czasie:
- Ja…
- Ty pierwszy. – roześmiała się brunetka.
- Klara, posłuchaj… - Łukasz ujął ją za ręce i spojrzał głęboko w oczy. – Chcę, żebyś wiedziała, że nie wyznałem ci uczuć tylko dlatego, żeby móc zaciągnąć cię do łóżka. Ja naprawdę cię kocham. – położył jej dłoń na policzku, a brunetka mimowolnie przechyliła głowę przytulając do niej twarz. – Co nie zmienia faktu, że dla mnie była to najlepsza noc w życiu.
Bajkowska aż przymknęła oczy ze szczęścia.
- Dla mnie też. – wyszeptała i poczuła, że spadają na nią krople deszczu.
Łukasz szybko oprzytomniał i oznajmił:
- Chodź, schowajmy się, gdzieś, bo całkiem zmokniemy.
Klara jednak niewzruszona lejącym deszczem uśmiechnęła się do niego ciepło i poprosiła:
- Pocałuj mnie teraz. Zawsze marzyłam o pocałunku w deszczu.
Blondyn niewiele zastanawiając się, spełnił pragnienie dziewczyny i całował ją długo i namiętnie, aż oboje przemokli do suchej nitki.



'Cause I'm the girl I've chosen to be
Stupid love, let things be
Giving my heart to someone like me
Afraid of this love that is not meant to be
 
WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Stade de France, Saint-Denis, Francja, 16.06.2016r. , czwartek, godz. 20:30
Już następnego dnia w środę rano, polscy piłkarze wyruszyli w podróż do Paryża, gdzie mieli rozegrać swój kolejny mecz grupowy, tym razem z reprezentacją Niemiec. W końcu nadszedł dzień, na który wszyscy czekali i którego wiele z nas się obawiało, w końcu przyszło nam zmierzyć się z obecnymi mistrzami świata.
Dziewczyny już siedziały na trybunach i niecierpliwie oczekiwały, aż w końcu rozpoczną się hymny obydwu państw.
- Boże… - jęknęła cicho Angelika.
- Znowu gadasz sama do siebie?! – zniecierpliwiła się Zuźka, która chcąc nie chcąc przyzwyczaiła się już do obecności Angeli i w sumie to na swój sposób nawet ją polubiła. – Mówiłam ci, że zapiszę cię do psychiatry.
- Jaki on jest piękny… - westchnęła brunetka.
- O kim ty w ogóle mówisz?! – tym razem dało się słyszeć głos Klary, która zapomniała o wszelkich animozjach, jakie były między nią a byłą dziewczyną Arka i zaskoczona odkryła, że Angelikę naprawdę da się lubić.
- O boże, chyba się rozpływam… - powiedziała Angela, a dziewczyny spojrzały po sobie. Totalnie nic nie rozumiały z zachowania koleżanki. Dopiero, gdy przed ich nosem przeszedł przystojny brunet ubrany w ciemne jeansy i granatową koszulę, pojęły o co chodzi. W dodatku mężczyzna spojrzał na Angelikę i obdarował ją zdawkowym, ale jakże uroczym uśmiechem. Dziewczyna chciała odwzajemnić ten gest w uwodzicielski sposób, ale wyszedł jej tylko niezbyt zachęcający grymas. – O matko, dobrze, że siedzę, bo inaczej już zaliczyłabym glebę.
- No cóż, jest zdecydowanie hot. – stwierdziła z uznaniem Zuzia.
- Zdecydowanie. – Klara pokiwała głową. – Widzisz, mówiłyśmy ci, że znajdziesz sobie tutaj kogoś.
- Ale… Ja nigdy nie widziałam, tak przystojnego faceta. Arek może się przy nim schować. – powiedziała dalej wodząc wzrokiem za nieznajomym. – Ups, naprawdę to powiedziałam?
- Teraz wszystko zależy od ciebie. – Iwaszkiewicz poruszyła śmiesznie brwiami próbując podpuścić koleżankę do podrywu.
- No nie! – syknęła Angela, a Zuzia i Klara od razu odszukały wzrokiem nieznajomego. Ten właśnie usiadł obok Alicji, obecnej sympatii Milika i od razu dało się wyczuć, że dobrze się znają. – Najpierw zabrała mi Arka, a teraz jego?! Już ja jej... – zerwała się z siedzenia.
- Niczego jej nie pokażesz. – Zuźka ściągnęła ją spowrotem na ziemię i próbowała uspokoić.
W jeszcze większe zdumienie wpadły dziewczyny, gdy do pary dołączył Milik i podał rękę mężczyźnie, a Alicję powitał całusem w usta.
- Nic nie rozumiem… - szepnęła Angela, którą przystojny nieznajomy tak bardzo zaintrygował, że nie była w stanie skupić się na niczym innym niż patrzeniu na niego.
- Może to tylko jej przyjaciel? – zaproponowała Klara chcąc pocieszyć brunetkę.
Angelika zamyśliła się przez chwilę i w końcu przyznała Bajkowskiej rację.
- Możliwe. Przecież ty też przyjaźnisz się z Bartkiem i Łukasz nie ma nic przeciwko temu.
Słysząc te słowa, Zuźka, która właśnie upiła łyk coli, poczuła jak kilka kropel trafia do jej „ślepego gardła” i zaczęła się głośno krztusić. Klara ruszyła na pomoc przyjaciółce i solidnie poklepała ją po plecach.
- Wszystko w porządku? – upewniła się jeszcze brunetka, a Iwaszkiewicz tylko kiwnęła głową.
Angelika jednak zauważyła na trybunach jeszcze jedną osobę, która wzbudziła jej zainteresowanie.
- Co ona tutaj robi?! – syknęła.
- Kto? – zapytała Klara.
- No Nastka.
- Ty ją znasz?
- Jasne. Byłyśmy w jednej agencji modelek. – oznajmiła Angela widząc, że Anastazja macha z wystudiowanym uśmieszkiem do Klary. Ta odpowiedziała jej tym samym gestem również uśmiechając się nad wyraz słodko. – Mówię ci, Klara, uważaj na nią. To straszna intrygantka.
- Sorry, Kochana, ale ty wzorem moralności też nie jesteś. – skrzywiła się brunetka.
- Ja przynajmniej nie miałam romansu z szefem agencji. Ona rozbiła jego małżeństwo.
- Fiu, fiu. Niezłe z niej ziółko. – stwierdziła Zuźka, jednak na tym dziewczyny zakończyły dysputę, ponieważ piłkarze zaczęli wychodzić na boisko.
***
W meczu z Niemcami nasi piłkarze zagrali totalnie bez kompleksów. Ich taktyka wcale nie opierała się jedynie na defensywie i wydawało się, że „biało-czerwoni” nic nie robią sobie z tego, że naprzeciwko nich stoją mistrzowie świata. Ostatnim bastionem kadry okazał się Michał Pazdan, który tak dobrze strzegł linii obrony, jak Polacy w 1655 roku strzeli Jasnej Góry. Co ciekawe, po meczu kibice mogli czuć prawdziwy niedosyt, ponieważ gdyby Arek Milik wykorzystał kilka szans na strzelenie bramki to nasza drużyna mogła okazać się zwycięska. Ostatecznie jednak piłkarze schodzili na boisko zadowoleni z bezbramkowego remisu, co dawało nadzieję na wygranie kolejnego meczu, tym razem z Ukrainą.
No bo jak udało się z mistrzami świata to dlaczego miałoby się nie udać z naszymi wschodnimi sąsiadami?
Jednak Angela nie zapamięta tego meczu dobrze, a już na pewno nie wyjścia ze stadionu. Schodząc po schodach wyjściowych tak bardzo zapatrzyła się na towarzyszącego Alicji bruneta, że poplątały się jej nogi ubrane wysokie koturny i upadła na podłogę. Chociaż nie, w ostatniej chwili poczuła, jak ktoś próbuje ją złapać, jednak w efekcie tego, dziewczyna upadła na tego kogoś.
Już chciała przekląć siarczyście, gdy zobaczyła pod sobą pięknego nieznajomego.
- Jezus Maria. – jęknęła i szybko się podniosła.
- Jezusem nie jestem, a Maria to moja babcia. – odpowiedział z zawadiackim uśmieszkiem.
- Jaaaa… Przepraszam pana bardzo. – wyjąkała i zaczęła go otrzepywać. Gdy go dotknęła, poczuła przeszywający prąd i momentalnie odskoczyła od niego.
- Nic się nie stało. – uśmiechnął się ciepło. – Przywykłem do tego, że kobiety na mnie lecą, ale pani zrobiła to w naprawdę spektakularny i dosłowny sposób.
Tego już było za wiele. Angelika fuknęła w odpowiedzi, jednak stwierdziła, że takiej szansy nie może przegapić i uśmiechnęła się słodko.
- Cóż, mam nadzieję, że poniósł pan żadnych strat moralnych. – brunetka wzięła się pod boki i spojrzała na niego zalotnie. – Bo jeżeli tak to…
- Pozwoli pani, że to ja zaproszę panią na kawę. – wszedł jej w słowo i ponownie ukazał szereg białych zębów. Wyjął z kieszeni spodni telefon i podał dziewczynie. – Proszę wpisać swój numer. Zadzwonię.
Angelika zrobiła, co kazał jej piękny nieznajomy.
- Nawet nie wiem, ja ma pan na imię…
- Adrian. – odpowiedział rzeczowo.
- Angelika. – podała mu dłoń, a on ją pocałował. Dziewczyną wstrząsnął dreszcz podniecenia.
- Muszę już iść. Siostra na mnie czeka. – oznajmił brunet i skierował się w stronę Alicji.
- Siostra? – powiedziała sama do siebie Angelika i zdecydowanie odetchnęła z ulgą. A więc ten nieziemsko przystojny facet był bratem Alicji!
- Dziewczyny, chyba mam randkę! – oznajmiła radośnie podbiegając do Klary i Zuzi, które na nią czekały.
- Gratuluję. – zagwizdała Iwaszkiewicz.
Angelika uśmiechnęła się błogo. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.  
--------------------------------------------------------------------------------------- 
Cześć Kochane! :* 
Dzisiaj szybciutko, bo mam tyle nauki, że głowa boli. Przepraszam, że ten rozdział nie jest może za wysokich lotów, ale bardzo chciałam, żeby ukazał się dzisiaj, zgodnie z obietnicami. 
Następny pojawi się za 2 tygodnie. 

Któż by się spodziewał? Angela zakochała się od pierwszego wrażenia. :D I to w kim! W bracie Alicji! 
Obiecuję, że to już ostatnia nowa postać w opowiadaniu (zajrzyjcie do zakładki "Bohaterowie"), bo generalnie zbliżamy się do końca...

Tzn. do końca pierwszej części. :) Jeszcze tylko kilka rozdziałów i zakończymy tę część. Jednak nie martwcie się, druga część będzie kontynuowana od razu po zakończeniu tej i na tej samej stronie, co poprzednia. Także wielkich zmian nie będzie, no może w życiu pewnych bohaterów, ale o tym przekonacie się już niedługo :D

Zaległości niestety nie nadrobiłam i nie mam pojęcia, kiedy to zrobię. Ale cóż, sesja nie poczeka, a Wy, mam nadzieję, wybaczycie mi nieobecność. :)

Całuję Was i dzisiaj gify z bohaterami, którzy chyba zdecydowanie wygrali drugą część rozdziału. Przed Państwem Angelika i Adrian! :D



czwartek, 5 stycznia 2017

Chapter twenty-two




 “You're the fear, I don't care
Cause I've never been so high
Follow me to the dark
Let me take you past our satellites”

KLARA

Hotel L’Ermitage, La Baule, Francja, wtorek, 14.06.2016r. godz. 05:30
Otworzyłam najpierw jedno oko, a potem drugie. Wnętrze pomieszczenia, w którym przebywałam za nic w świecie nie przypominało mojego pokoju w hotelu Mercure. Już zaczynałam się zastanawiać, gdzie jestem, gdy uświadomiłam sobie, że leżę na prawym boku, a na mojej talii spoczywa czyjaś ręka. Po jej ciężarze wywnioskowałam, że jest to kończyna należąca zapewne do jakiegoś mężczyzny i w dodatku zorientowałam się, że jestem całkiem naga. Delikatnie i powoli przekręciłam się na plecy i zobaczyłam, że obok mnie leży śpiący Łukasz Teodorczyk. W jednej chwili przypomniałam sobie wszystko, co wydarzyło się dzisiejszej nocy i… Cholera jasna, więc to wszystko jednak mi się nie przyśniło!
Z wrażenia i nagłego przypływu podniecenia aż zacisnęłam powieki, a po chwili ponownie spojrzałam na blondyna i próbowałam poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Zacznijmy od tego, że wczoraj niesiona dziwną siłą przypałętałam się do hotelu reprezentacji, spotkałam Łukasza, poszliśmy do jego pokoju i potem wszystko potoczyło się samo…
Ups, no zapomniałam przecież, że jeszcze w międzyczasie on wyznał mi miłość, a ja zrozumiałam, że chyba czuję do niego to samo. No pięknie Klara, więc już po zemście doskonałej. Zresztą, co mi tam jakaś zemsta za jedną nieudaną randkę, gdy byliśmy jeszcze małolatami, gdy ja dzisiaj przeżyłam najlepszą noc w moim życiu. Nie żebym miała ogromne doświadczenie w sprawach łóżkowych, bo w sumie to było ono znikome, ale to co wydarzyło się między mną a piłkarzem to było chyba właśnie to, o czym tak rozpisują się te wszystkie Cosmopolitany i Claudie w dziale „seks”.
Łukasz był z jednej strony taki delikatny, a z drugiej bardzo męski. Wiedział, gdzie i jak ma mnie dotykać, mimo, że nie mówiłam mu o tym. Z niczym się nie spieszył, nawet gdy rozpalona do granic możliwości zaczęłam błagać, żeby nareszcie znalazł się we mnie. To było takie cudowne, że w jednej chwili poczułam, że chciałabym to powtórzyć nawet teraz.
Spojrzałam jeszcze raz na niego z rozczuleniem i delikatnie uniosłam jego ręce przyglądając się tatuażowi na wewnętrznej stronie przedramienia. „Vivere militare est” – muszę kiedyś zapytać go, skąd pomysł na taki napis. Bo, że między nami będzie ciąg dalszy byłam tego po prostu pewna. Spojrzałam na tarczę zegaru wiszącego na ścianie naprzeciwko łóżka. Wskazywał 5:30. Idealna pora, żeby uciec z łóżka faceta, z którym spędziło się noc.
Bezszelestnie wyślizgnęłam się spod kołdry i rozpoczęłam rundkę po pokoju w poszukiwaniu kolejnych części mojej garderoby. Majtki znalazłam na podłodze tuż przy szafce nocnej, spódniczka i top walały się po podłodze, jedynie sweter leżał na fotelu. Na moje nieszczęście niestety nie mogłam nigdzie znaleźć stanika. W gimnazjum miałam w klasie koleżankę, która miała na imię Dominika. I ta Dominika pewnego dnia zapomniała (nie wiem jakim cudem) założyć do szkoły biustonosz, a że miała się czym pochwalić, chłopaki 9typowe gimbusy) w lot to złapali i do końca procesu edukacji nazywali ją „Dominika, co nie nosi stanika”. Losie słodki, dobrze, że rodzice dali mi na imię Klara.
Po cichu się ubrałam i w duszy podziękowałam samej sobie, że założyłam wczoraj top, który jako tako ukrywał częściowy brak bielizny. W lusterko wolałam nie patrzeć, bo i tak wiedziałam, że makijaż po nocy nie wygląda dobrze, a włosy sterczały mi we wszystkie strony. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek do pisania i chociażby kawałka papieru na którym mogłabym napisać chociaż jednego zdanie, ponieważ nie chciałam zostawiać Łukasza bez słowa. W końcu w szufladzie szafki nocnej znalazłam notes i długopis. Uklękłam obok mebla i gryząc skuwkę od długopisu zaczęłam zastanawiać, co miałabym napisać. Rozmyślałam dobrych kilkadziesiąt sekund, jednak ostatecznie zdecydowałam się umieścić na kartce proste w przekazie zdanie: „To była najpiękniejsza noc w moim życiu. K.”.
I wcale nie skłamałam, bo taka właśnie była.
Wzięłam do ręki szpilki i bezszelestnie wyszłam z pokoju, modląc się w duchu, żeby nie spotkać na korytarzu mojego szwagra, który lubił wstawać wcześnie rano. Cicho zamknęłam drzwi i uradowana faktem, że korytarz był o tej porze totalnie pusty zaczęłam skradać się w stronę windy. Pech  chciał, że gdy zrobiłam kilka kroków z pokoju nieopodal wyszła moja siostra. Widząc mnie tutaj i o tej porze stanęła jak wryta.
- Co ty tutaj robisz?! – syknęła patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
Niewiele myśląc postanowiłam nie tłumaczyć jej jednak, dlaczego próbuje po cichu wyślizgnąć się z pokoju jednego z piłkarzy naszej reprezentacji i od razu zaatakować.
- Co ja tutaj robię?! Co TY tutaj robisz?! – zapytałam z wyrzutem.
Aśka wzięła się pod boki i prychnęła śmiechem.
- Byłam u własnego męża. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, co robią w nocy małżonkowie? - Joanna zmrużyła oczy, przyjrzała mi się uważnie. – Ale z tego co wiem, ty nie masz męża… - Z kim spałaś? – zadała bez ceregieli nomen omen bardzo tendencyjne pytanie.
Uśmiechnęłam się głupawo i odrzekłam:
- Asia… Zapytaj lepiej, kto dzisiejszej nocy sprawnie zakłócał mój sen…
Moja siostra w odpowiedzi zachichotała.
- Chodź, opowiesz mi wszystko po drodze. – pociągnęła mnie za rękę i poprowadziła w stronę windy.

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Hotel L’Ermitage, La Baule, Francja, wtorek, 14.06.2016r. godz. 07:30
Łukasz Teodorczyk przeciągnął się z ogromnym bananem na ustach. Co prawda, gdy obudził się, miał nadzieję, że jego dłoń natrafi na pewne nagie, gorące ciało, jednak ostatecznie miejsce po Klarze zdążyło już wystygnąć, a mimo to piłkarz czuł się w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie.
Był z siebie taki dumny – nareszcie udało mu się pokonać lęk przed wyznaniem uczuć dziewczynie. Mimo, że wcześniej istniało dla niego tylko pożądanie, teraz odkrył, że w jego duszy odzywa się cała gama różnych emocji, w większości tych pozytywnych. Jeszcze nigdy w życiu nie roznosiła go taka energia. Czuł się jak Herkules, zdolny do przeniesienia Himalajów w miejsc Alp i odwrotnie.
Napastnik był po prostu szczęśliwy jak nigdy przedtem. I to wcale nie dlatego, że po ładnych kilku tygodniach abstynencji seksualnej nareszcie miał kobietę. Zakochał się po raz pierwszy w życiu i, mimo że wcześniej tak bardzo się przed tym bronił, teraz wiedział, że postępował źle. Według Łukasza było to najpiękniejsze uczucie, jakie człowiek jest w stanie czuć. I nieważne już było dla niego, czy Klara również jest w nim zakochana, chociaż jej wczorajsze zachowanie na to wskazywało.
Poza tym, nie spodziewał się, że po tak licznych podbojach kobiecych, jakaś przedstawicielka płci przeciwnej jest w stanie zaskoczyć go w łóżku. Zastanawiał się, co wpłynęło na to, że dla niego był to najlepszy seks w życiu. Przecież wiele razy spędzał noc z pięknymi kobietami, które były równie piękne, co napalone. Ale on nie miał dość Klary i chciał mieć ją jeszcze więcej i więcej.
Powoli zwlókł się z łóżka i skierował do łazienki. Wziął chłodny prysznic i gdy będąc spowrotem w pokoju wycierał mokre włosy, jego uwagę przykuła kartka leżąca na stoliku nocnym. Wziął ją do ręki i odczytał. „To była najpiękniejsza noc w moim życiu. K.”. – autorką tych słów musiała być Klara. Mimowolnie zrobiło mu się gorąco i odczuł narastające podniecenie. Przycisnął kartkę do serca i westchnął:
- Oj, Klara, Klara…
Gdzie podział się Łukasz, który nie wierzył w jakiekolwiek uczucia i traktował kobiety przedmiotowo? Chyba zaginął bezpowrotnie…
***
Godzinę później w restauracji hotelu L’Ermitage…
Jędza właśnie rozpoczął jedzenie śniadania, a Mączka rozkoszował się smakiem pysznej kawy w ten niezwykle spokojny poranek. Mimo, że już pojutrze czekało ich najtrudniejsze w fazie grupowej Mistrzostw Europy, oni wydawali się tym nie przejmować i cieszyli się chwilą.
- A ja coś wiem, ale nie powiem. – zachichotał nagle Krzysiu.
- Niemcy wycofali się z Euro? – zapytał Artur z buzią pełną jedzenia.
- Coś znacznie bardziej spektakularnego. – oznajmił pomocnik Wisły.
Jędza powoli przełknął kawałek kanapki, który na dźwięk słów wypowiadanych przez kumpla stanął mu w gardle.
- Mów! – warknął. – Aga mnie zdradza?!
Mączyński zrobił face palma w odpowiedzi na pytanie Jędrzejczyka.
- Ty to jednak jesteś głupszy niż ustawa przewiduje. Prędzej zawali się Wieża Eiffla niż Aga cię zdradzi.
- To mów o co chodzi! – niecierpliwił się Artur.
Mączka nachylił się konspiracyjnie w stronę kolegi i wyszeptał powoli:
- Widziałem Klarę, jak wychodziła nad ranem z pokoju Teo.
Artur sprawiał wrażenie, jakby miał za chwilę zbierać szczękę z podłogi.
- No nie mów! – wrzasnął na całą hotelową restaurację, czym zwrócił na siebie uwagę gości i trenera, który karcącym gestem popukał się w czoło. Jędza tylko uśmiechnął się głupkowato w stronę Nawałki i zachichotał. – Ale jaja! Krzysiu… A tak swoją drogą, co ty robiłeś rano na korytarzu?
- Bo ja wiesz… Mam chyba RLS…
- RLS?
- No zespół niespokojnych nóg. – odpowiedział Mączyński, a obrońca Legii się skrzywił. Nie miał jednak czasu na dłuższe zastanawianie się nad dolegliwościami kolegi, ponieważ do restauracji w glorii chwały wszedł Łukasz Teodorczyk.
- Jest i nasz Romeo. – oznajmił Jędrzejczyk.
- Chyba Edward Cullen. – zauważył słusznie Krzysztof. Teodorczyk bowiem z daleka promieniał szczęściem i przy tym wszystkim jego włosy i twarz zdawały się być jaśniejsze niż zwykle.


“Every time I see you, I die a little more
(…)
And nobody knows I'm in love with someone's baby”

Hotel Mercure, La Baule, Francja, wtorek, 14.06.2016r. godz. 08:30
W tym samym czasie kilka ulic dalej Zuzanna Iwaszkiewicz siedząca właśnie w pokoju swojej przyjaciółki zastanawiała się nad sensem znanej życiowej maksymy: „Jak masz miękkie serce, musisz mieć twardą dupę”. Bo, że ma twardy tyłek szatynka nie miała co do tego żadnych wątpliwości. W końcu codziennie od ponad roku robiła przysiady i teraz mogła pochwalić się zgrabnymi pośladkami jak dojrzałe arbuzy.
Pytanie tylko jakie serce miała dziewczyna?
Jak do tej pory było ono zdecydowanie twarde i nikt nie był w stanie w żaden sposób go poruszyć. Dopiero Bartek Kapustka zagrał na nim jak na dobrze nastrojonej harfie i wprawił w nieustające drganie, czego Zuzia nie potrafiła opanować. Była wściekła na chłopaka, ale z drugiej strony usychała z tęsknoty za nim.
Ich układ był prosty – gdy któreś z nich odczuwało potrzebę bycia z drugą osobą dzwonili do siebie, spotykali i spełniali swoje zachcianki. Początkowo ich relacja ograniczała się jedynie do sfery seksualnej, jednak potem rozszerzyli ją o zwykłe przyjacielskie spotkania – rozmowy, wygłupy etc. I wtedy zaczęło robić się niebezpiecznie, ponieważ szatynka stwierdziła, że oprócz tego, że piłkarz ją pociąga, ona dodatkowo bardzo go lubi. Uwielbiała spędzać z nim wolny czas i czuła się naprawdę dobrze.
Teraz jej serce wyło z tęsknoty, ponieważ na EURO Bartek miał dla niej bardzo mało czasu. Iwaszkiewicz wiedziała, że to bardzo ważny turniej, który chłopak traktuje bardzo poważnie, zwłaszcza po świetnym występie w meczu z Irlandią. Bała się jednak, ża tym brakiem czasu kryje się coś więcej. Może Bartek znalazł sobie kogoś na poważnie?
- Nie, nie znalazł sobie nikogo innego, bo jest wpatrzony w ciebie jak w cielę. – usłyszała głos chyba z zaświatów. Po chwili jednak zorientowała się, że słowa te zostały wypowiedziane przez jej przyjaciółkę, a ona sama wypowiedziała ostatnie pytanie na głos.
Zuźka spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na Klarę, która od pół godziny dokładnie relacjonowała jej przebieg wczorajszego wieczoru.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytała brunetka z wyrzutem. – Mam wrażenie, że jesteś gdzieś daleko.
Szatynka zrobiła niezidentyfikowany ruch ręką próbując wrócić do rzeczywistości i skupić się na rozmowie z Klarą. Brunetka właśnie ciągnęła swoją opowieść i aktualnie była w miejscu, gdzie Teodorczyk wyznał jej miłość.
Zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem i mrużąc oczy oznajmiła:
- Nie mów tak, bo zaraz zacznę cię wypytywać o pozycje, jakie stosowaliście.
Bajkowska początkowo oblała się rumieńcem, jednak po chwili totalnie się rozmarzyła:
- Kochana, Łukasz chyba pilnie studiował Kamasutrę…
Zuzia w odpowiedzi głośno zarechotała i z ulgą stwierdziła, że chyba wraca do własnej postaci. Cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki i szczerze chciała wierzyć, że Teodorczyk się zmienił i, że tym razem nie skrzywdzi Klary. Trochę zazdrościła jej tego, że ta przynajmniej wie na czym stoi. Szkoda, że Bartek nie potrafił się zadeklarować. Z drugiej jednak strony czy ich układ był taki zły? Przecież zgodziła się na niego. Po raz kolejny w ostatnim czasie stwierdziła, że oszalała, bo coraz częściej zaczynała myśleć o stałym związku. Wcześniej słysząc o czymś takim miała odruchy wymiotne. Teraz wszystko powoli zaczynało się zmieniać. Problem w tym czy na lepsze czy na gorsze?
***
Hotel L’Ermitage, La Baule, Francja, wtorek, 14.06.2016r. godz. 11:00
Bartosz Salamon wychodził właśnie z hotelu w celu udania się na samotny spacer po La Baule, gdy dobiegł go damski głos wołający jego imię:
- Bartuś!
Podniósł głowę, a jego oczom ukazała się Anastazja. Uśmiechnął się na jej widok, a dziewczyna podbiegła do niego jak zwykle na wysokich obcasach i rzuciła mu się na szyję. Wycisnęła na jego policzku soczysty pocałunek.
- Ups, chyba umazałam cię szminką. – zachichotała wycierając jego twarz ze śladów po jej szmince.
- Nic nie szkodzi. – odpowiedział, a przed oczami stanął mu pamiętny widok, gdy zobaczył Teodorczyka tuż po randce z Klarą.
- Właśnie szłam cię odwiedzić. A ty… wybierasz się gdzieś?
- W sumie to nie… Wybierałem się na spacer. Chciałem przejść się, pomyśleć…
Spojrzała na niego rozbawiona.
- Jednak nic się nie zmieniłeś. Nadal taki sam marzyciel. Może mogę ci towarzyszyć?
- Będzie mi bardzo miło. – wyszczerzył się blondyn i podał szatynce ramię. Dziewczyna uradowana takim gestem uwiesiła się na nim i ruszyli w kierunku morza. – Tak w ogóle to przedwczoraj ledwo cię poznałem.
- Aż tak się zmieniłam? – zapytała zalotnie.
- No jasne. Zapamiętałem cię jako piegowatego rudzielca w warkoczykach. Nie będę ukrywał, że teraz wyglądasz całkiem inaczej. – błysnął białymi zębami.
- Jesteś kochany. – oświadczyła słodko.
Po kilku minutach dotarli nad morze i oboje usiedli na piasku. Rozmawiali o dawnych czasach, o tym, co w ich życiu zmieniło się na gorsze, a co na lepsze. Bartek dowiedział się, że kilka lat temu Nastka startowała w wyborach Miss Polski, odbyła staż w hiszpańskiej telewizji, a obecnie jest prezenterką jednej ze stacji sportowych. Jej życie ułożyło się, tak jak to sobie wymarzyła, jako mała dziewczynka.
- Wszystko fajnie, tylko, że codziennie wracam do pustego mieszkania. Chyba muszę kupić sobie kota. – próbowała jakoś rozluźnić atmosferę. – A ty? Masz kogoś?
Bartek spłonił się po czubki uszu.
- Nie. – odpowiedziała stanowczo.
- A ta dziewczyna pod stadionem? Wtedy zareagowaliście co najmniej dziwnie.
Obrońca Cagliari machnął ręką w odpowiedzi:
- To tylko przyjaciółka.
- Jestem pewna, że wiele dziewczyn ostrzy sobie na ciebie pazurki. – zaśmiała się, ale Bartek przyjął jej uwagę obojętnie. Anastazja była zdziwiona jego reakcją, jednak nie ukrywała przed samą sobą, że po tych wielu latach, przez które nie widziała kolegi z dzieciństwa, ten zrobił na niej ogromne wrażenie. I w sumie to nie miałaby nic przeciwko temu, że przestali być jedynie kumplami.
Nagle szatynka spojrzała na zegarek i złapała się za głowę.
- Matko kochana! Muszę lecieć! – zerwała się na równe nogi. – Przepraszam cię, Bartuś, ale mam umówiony wywiad. Zdzwonimy się! – pocałowała go w policzek i biegnąc po piasku zostawiła go samego.
***
Godzinę później w hotelu Mercure…
Klara kończyła właśnie prostowanie włosów, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Była prawie pewna, że gdy je otworzy, zobaczy Łukasza. Zrobiło jej się momentalnie gorąco, jednak żeby uniknąć oparzenia, wyłączyła prostownicę i delikatnie umieściła ją na szafce w łazience. Stanęła przed drzwiami, wzięła kilka głębokich wdechów, żeby uspokoić skołatane nerwy i pociągnęła za klamkę. Jakież było jej zdziwienie, gdy jej oczom ukazał się nie Łukasz, a Bartek. Emocje momentalnie opadły, ale i tak brunetka powitała go z uśmiechem na ustach.
- Bartek! Cześć!
- Czy zamawiała pani latte z dostawą do pokoju? – wyszczerzył się piłkarz dzierżąc w dłoni dwa plastikowe kubki z kawą.
- Nie, ale chyba pan kurier czyta mi w myślach. – roześmiała się Bajkowska i gestem zaprosiła przyjaciela do pokoju.
Salamon posłusznie wszedł do środka, postawił kubki na stoliku i sam usiadł na fotelu.
- W ogóle skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? – zapytała go podejrzliwie Klara siadając na drugim fotelu.
- Mam swoje wtyki. – odparł tajemniczo Bartek i przyjrzał się uważnie dziewczynie. Była taka inna niż zwykle. Zawsze była uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia, ale dzisiaj ewidentnie promieniała. Piłkarz mimowolnie pomyślał, kto jest sprawcą tak dobrego nastroju brunetki, co wcale nie poprawiło mu humoru. – Przechodziłem nieopodal i pomyślałem, że zajrzę do ciebie.
- To bardzo miłe z twojej strony. – Klara upiła łyk kawy. – Pyszna!
- Skłamałbym, że to ja ją robiłem, ale pewnie i tak byś nie uwierzyła. – zaśmiał się obrońca.
- Dlaczego nie? Jeszcze nie próbowałam kawy w twoim wykonaniu. – zauważyła brunetka.
- Wszystko przed nami. – Bartek puścił jej oczko. Wiedział, że to stwierdzenie zabrzmiało dwuznacznie, ale nie potrafił się powstrzymać przed delikatnym flirtowaniem z Klarą. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że najlepiej byłoby całkowicie zerwać kontakt z dziewczyną, ale on nie mógłby tego zrobić. Za bardzo ją lubił. I kochał. Za bardzo.
-------------------------------------------------------------------------------------------- 
Cześć Dziewczynki! :* 

Przepraszam, że tak długo to trwało i że zjawiam się dopiero dzisiaj :( 
Niestety nie mam dobrych wieści i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Otóż, jak się domyślacie, zbliża się sesja i w związku z tym, gdzieś tak do połowy lutego nowe rozdziały będą się pojawiały co 2 tygodnie (chyba, że czas pozwoli mi umieszczać je częściej, w co wątpię). 

Zostawiam Wam rozdział  do oceny i dziękuję za tak liczną obecność na blogu!

A zaległości na Waszych blogach obiecuję nadrobić w najbliższym czasie :))

Dzisiaj na deserek Klara i... Anastazja :)