“So what would I do if I can't
figure it out?
You got to try, try, try again”
You got to try, try, try again”
KLARA
O tym, co ja najlepszego
zrobiłam, przekonałam się dopiero, gdy moja rodzinka, Zuzia, Łukasz i ja „zgodnie”
siedzieliśmy przy stole w restauracji. Wybraliśmy dania i oczekiwaliśmy na ich
przyniesienie przez kelnera, a co za tym idzie należałoby jakoś ożywić tę
grobową atmosferę, jaka tam panowała. Mama sztucznie uśmiechała się do
Teodorczyka i próbowała go wciągnąć do rozmowy, jednak jej zabiegi nikły pod
wpływem srogiego spojrzenia mojego taty, któremu jak widać nie przeszkadzało,
że przy stole panuje cisza jak na pogrzebie. Joanna znowu udawała, że zajmuje
się Amelką, chociaż muszę przyznać, że może faktycznie miała przy niej sporo
roboty, bo Mała nie potrafiła wysiedzieć spokojnie dłużej niż minutę. Zuźka
cały czas patrzyła pod stół. Początkowo myślałam, że może faktycznie znajduje
się tam coś ciekawego, jakieś biedronki czy coś, ale nie! Moja przyjaciółka
namiętnie wymieniała z kimś smsy, chyba nie trudno się domyślić z kim. Ja
natomiast siedziałam przy Łukaszu, który co i rusz próbował łapać mnie za rękę,
albo ostentacyjnie obejmować, jakby chciał udowodnić moim rodzicom, że
faktycznie jesteśmy razem. Otóż nie, nie byliśmy. I oboje dobrze wiedzieliśmy o
tym, chociaż Teodorczyk może i miał jakieś tam swoje głupie nadzieje.
Byłam w totalnej kropce. No bo
jak ja mam to rozwiązać?
Ile jeszcze razy będę tak
bardzo cierpiała przez moją impulsywność? Zachciało mi się, cholera jasna,
całowania go i to w imię czego? Że Kaśka i Baśka, największe plotkary na moim
wydziale zobaczyły nas. Nie no świetnie, Klara, potrafisz skomplikować sobie
życie.
Chciałabym jakoś wyjść z
twarzą z tej totalnie chorej sytuacji, ale powiedzcie mi: JAK?
Co prawda, jeszcze na uczelni
dałam do zrozumienia Zuźce, że może w końcu mogłabym zrealizować moją zemstę na
piłkarzu. No i dobra, uwiodłabym go, potem porzuciła, ale czy ja potrafiłabym
to zrobić? Przecież znając moją uczuciową naturę i tak prędzej czy później
zakochałabym się w nim, a tego bym nie zniosła.
No i podstawowe pytanie: czy
ja w ogóle wiem jak uwodzić faceta?
To było trudne pytanie, bo niby
każda kobieta powinna posiadać tę cenną umiejętność. A ja? No cóż, wcześniej
nigdy nie było mi to potrzebne, bo to ja byłam tą uwodzoną.
Niestety wszystko wskazywało
na to, że z tej sytuacji jest właśnie to jedno jedyne wyjście, którego tak bardzo
nie chciałam. Postanowiłam jednak wziąć się w garść, na kilka tygodni bądź
miesięcy zamienić się w uwodzicielskiego wampa i pokazać Teodorczykowi tę moją
najbardziej kobiecą naturę. Klamka zapadła – teraz czas na zemstę doskonałą!
- I jak tam się panu wiedzie
na Ukrainie? – moje rozmyślania przerwał głos mamy. – No bo rozumie pan, taki
zapalny teren.
Boże kochany, ja wiem, że moja
mama od zawsze ma zapędy polityczne i od kilku ładnych lat jest sołtysem, ale
na litość boską, mogłaby powstrzymać się od takich komentarzy, atmosfera i tak
była napięta jak plandeka na Żuku.
Łukasz na szczęście uśmiechnął
się do mamy i odpowiedział:
- Pani Ireno, mieszkam w
centrum Kijowa i tam prawie w ogóle nie odczuwa się wojny. Poza tym, dostałem
piękne mieszkanie klubowe i nawet mam swojego szofera, który wozi mnie, gdzie
tylko zechcę.
- Coś takiego, prywatny
szofer! W dupach im się poprzewracało. – mruknął tata, który jak widać nadal
nie przywykł do sytuacji.
- Łukasz też kiedyś miał
swojego szofera, prawda? – mama próbowała ratować sytuację.
- Tak, gdy miał złamaną nogę…
- dodała cicho Joanna.
Czekałam na kolejny
niewybredny komentarz taty, gdy usłyszałam głos, jakiego nie chciałam słyszeć
najbardziej na świecie.
- Witam państwa. – rzekł Krystian,
który ni stąd ni z owąd zmaterializował się obok nas trzymając pod rękę swoją
przyjaciółeczkę, z którą mnie zdradził.
I w tym momencie powinnam była podziękować
samej sobie i mojej impulsywności, bo gdyby nie ona teraz wyglądałabym jak
uboga krewna, która nadal rozpacza po tym kretynie. W zamian tego mogłam teraz
pokazać mu, że świetnie radzę sobie bez niego i mam przy swoim boku innego
faceta. No nie oszukujmy się, akurat w tym przypadku miałam się kim pochwalić.
- Och, Krystian, poznaj proszę
mojego chłopaka, Łukasza. – uśmiechnęłam się triumfująco widząc jego minę, a
chłopaki podali sobie ręce i Teodorczyk spełnił swoje zadanie, bo trochę
prowokująco spojrzał w oczy mojemu niedoszłemu mężowi.
Oliwy do ognia dodała moja
mama.
- Tak, Łukasz będzie grał w
naszej reprezentacji na EURO we Francji. – zachichotała i dosłownie widziałam,
jak rośnie gula w gardle mojego byłego. Naprawdę warto było.
- Cóż, mamy zamówiony stolik,
prawda Kochanie? – odrzekł szybko Krystian. – Życzę państwu smacznego. –
powiedział jeszcze i pociągnął swoją nową wybrankę za sobą.
Przysięgam, że przynajmniej
przez chwilę tata spojrzał na Łukasza trochę inaczej niż zwykle. Cóż, w obliczu
całego buractwa Krystiana, każdy kandydat na mojego wybranka był lepszy od
niego
***
Droga do mieszkania mojego i
Zuźki minęła nam w całkowitej ciszy przerywanej jedynie kawałkami granymi w
radiu. Udawałam, że szczególnie zajmuje mnie widok za oknem, mimo że trasę do
bloku widziałam już setki razy. Ale to nie było teraz ważne. Wiedziałam, że
powinnam poważnie porozmawiać z Teodorczykiem, którego w sumie sama wplątałam w
tę sytuację. Chociaż nie zapominajmy o tym, że to on zaczął tę grę, nie
dementując plotek o naszym rzekomym związku. Jednak trafiła kosa na kamień.
- I tutaj skręcisz w lewo i
drugi blok po prawej jest nasz. – oznajmiłam uprzednio odchrząkując.
- Wiem, gdzie mieszkasz. –
powiedział i uśmiechnął się do mnie tajemniczo. Dobra, już nic więcej nie
mówię.
Łukasz sprawnie zaparkował pod
budynkiem i zgasił samochód.
- Dobra, wiecie co, ja muszę
lecieć, bo strasznie chce mi się do toalety. – rzekła Zuźka i popędziła do
mieszkania zostawiając nas samych.
Westchnęłam głośno i uderzyłam
dłońmi o uda.
- Chyba musimy porozmawiać.
- Też tak uważam. – piłkarz uśmiechnął
się do mnie z wyższością.
- Powinnam cię przeprosić za
to, że wplątałam cię w tę dziwną sytuację, ale sam rozumiesz, po tym artykule,
mój tata jest delikatnie mówiąc wściekły na ciebie.
- Rozumiem to, ale jak pewnie
zauważyłaś, wcale nie jestem nieszczęśliwy z tego powodu, że nazwałaś mnie
swoim chłopakiem. – wyszczerzył się. No właśnie, tego się obawiałam, że jemu to
się za bardzo spodoba.
- Nieważne. – odrzekłam szybko.
– Jeszcze jutro na meczu musimy trochę poudawać, a potem możesz robić co
chcesz.
Napastnik ewidentnie
posmutniał.
- Szkoda. Co nie zmienia
faktu, że nie miałbym nic przeciwko, gdybyś chciała poudawać moją dziewczynę
przez dłuższy czas.
- Nie ma takiej potrzeby. –
potrząsnęłam głową.
- Będziesz jutro na meczu? –
zmienił temat.
- Chyba tak.
- Zaczekaj. – powiedział i
wysiadł z samochodu. Otworzył bagażnik, wyjął coś z niego i ponownie pojawił
się w aucie. – To dla ciebie. – wręczył mi koszulkę reprezentacyjną… ze swoim
nazwiskiem!
Skrzywiłam się delikatnie.
- No wiesz, w oczach swoich
rodziców jesteś moją dziewczyną, więc powinnaś to jutro włożyć. – odrzekł władczo
z głupim uśmieszkiem. Nie no świetnie, nie będę miała życia, ale sama tego
chciałam.
- Chyba nie mam wyjścia… -
powiedziałam ostrożnie. – A teraz muszę już uciekać. – oznajmiłam i już
chciałam otworzyć drzwi, ale Teodorczyk szybko wysiadł i kilka sekund później
znalazł się koło mnie.
Oparłam się plecami o drzwi i
bałam się, że za chwilę nastąpi to samo, co ostatnio po kolacji.
- A teraz powinnaś ładnie
pożegnać się ze swoim chłopakiem. – oświadczył patrząc na moje usta. Już
chciałam uciekać, ale po chwili przypomniałam sobie, co takiego postanowiłam
dzisiaj i w ostatniej chwili odwróciłam głowę, tak że pocałunek Łukasza
wylądował na moim policzku.
- Mogę być dalej twoją
dziewczyną, ale musisz się jeszcze trochę postarać… - szepnęłam mu do ucha
tajemniczo i oddaliłam się w stronę budynku.
Kurczę, jednak to flirtowanie
wcale nie jest takie trudne.
“As I sink in the sand
Watch you slip through my hands
Oh, as I die here another day
Cause all I do is cry behind this smile”
Watch you slip through my hands
Oh, as I die here another day
Cause all I do is cry behind this smile”
WSZECHWIEDZĄCY
NARRATOR
29.05.2016r.
Tychy
Mama była najważniejszą osobą
w jego życiu. Już od kilku ładnych lat, gdy tylko wyjechał grać do Niemiec,
mieszkała sama. Starał się często do niej dzwonić, odwiedzał ją kiedy tylko
mógł, ale cały czas miał wrażenie, że to
za mało. Czasami obwiniał się, że zostawił ją samą, ale ona cały czas
powtarzała mu, żeby spełniał swoje marzenia. I robił to, chociaż mieszkając
zagranicą czasami brakowało mu obecności matki.
Teraz cieszył się, że chociaż
na jeden dzień mógł ją odwiedzić i gdy wszedł do mieszkania, w którym się
wychował od razu owionął go znajomy zapach dopiero co ugotowanego obiadu i
upieczonego ciasta.
Matka mocno go przytuliła,
jakby chciała nadrobić cały czas, kiedy go nie widziała i ucałowała w obydwa
policzki.
- Synku. – ujęła jego twarz w
dłonie. – Masz gościa.
Spojrzał na nią unosząc brwi i
zajrzał do salonu. Przy stole siedziała Angelika. Nie spodziewał się, że
jeszcze kiedyś pojawi się w życiu, a już na pewno, że przyjdzie prosić jego mamę
o wstawiennictwo.
Na jej widok cofnął się o
krok, ale wziął się w garść i wszedł do pokoju. Usiadł naprzeciwko swojej byłej
dziewczyny i opierając brodę o dłonie spojrzał na nią poważnie.
- Po co tutaj przyszłaś? –
zapytał bez ogródek.
- Arek… - zaczęła niepewnie. –
Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Ale… Czy my mamy w ogóle o
czym rozmawiać?
- Proszę, wysłuchaj mnie. Ja…
Przemyślałam wszystko i chciałabym, żebyśmy zaczęli od nowa.
- Czy ty słyszysz samą siebie?
– wrzasnął Arek podnosząc się z krzesła. – Najpierw mnie zostawiasz, bo
twierdzisz, że nie pasujemy do siebie, a teraz proponujesz mi powrót? Chyba
żartujesz.
- Arek, proszę.
- Nie, Angelika, ta rozmowa
się właśnie zakończyła. – oświadczył twardo i wychodząc z mieszkania rzucił do
matki – Muszę się przewietrzyć. Będę za godzinę.
Błąkał się bez celu po osiedlu
patrząc na udeptaną trawę, gdzie rozpoczynał swoją piłkarską karierę, trzepaki,
na których bawił się z kolegami. Kiedyś to miejsce tchnęło życiem, a teraz nie
było tam prawie niczego oprócz ławek zajętych w większości przez starsze panie,
które nie miały się czym zająć.
W końcu znalazł fragment
przestrzeni dla siebie i usiadł na jeden z nich. Spojrzał na wieżowiec z
wielkiej płyty, który znajdował się naprzeciwko niego i zamyślił się głęboko.
Ile by dał, żeby wrócić do czasów dzieciństwa i nie musieć przejmować się
żadnymi dziewczynami. Ale miał już 22 lata i powinien stawić czoła problemom z
kobietami.
Angela zaproponowała mu
powrót, a on co prawda zareagował bardzo emocjonalnie i teraz starał się
spojrzeć na problem na chłodno. Z jednej strony ona zostawiła go oznajmiając
mu, że chce się rozwijać i, że on oczekuje od niej zbyt wiele. Ale czego on
oczekiwał? Jedynie zwykłego uczucia. Znali się już ładnych parę lat, zdawali
sobie sprawę ze swoich wad i może przyzwyczaili się do siebie, ale w gruncie
rzeczy, dobrze im było razem.
Potem pojawiła się Klara,
którą się lekko zauroczył i trochę na rękę było mu to, że Angela odeszła od
niego. Jednak od upokorzenia w klubie i tego nieszczęsnego zakładu praktycznie
odpuścił sobie dziewczynę. Była dla niego tylko fajną przygodą, nic więcej.
A teraz Angelika chciała do
niego wrócić. Co prawda, od razu powiedział jej „nie”, ale po kilku minutach
już uświadomił sobie, że może nie powinien był postąpić tak impulsywnie i poprosić
ją o czas na zastanowienie?
Był w totalnej kropce, bo nie
wiedział, co ma dalej zrobić, a w dodatku to nie był czas na myślenie o uczuciach,
skoro zbliżały się Mistrzostwa Europy. Chyba jednak jego decyzja będzie musiała
poczekać. Teraz najważniejszy był turniej i piłka.
***
30.05.2016r.
Cagliari
Poprosił trenera o kilka dni
wolnego, żeby móc polecieć do Włoch, w efekcie czego miał nie zagrać na meczu w
Gdańsku. Ostatecznie jednak tak udało mu się zgrać samolot, że już dzisiaj miał
być spowrotem w Polsce. Teraz jednak miał inną ważną misję, na której
spełnienie czekał już kilka tygodni.
Przyleciał tutaj aby
ostatecznie dowiedzieć się, czyje dziecko nosi pod sercem Olivia. W tym celu
umówił się z nią, że pójdą razem do ginekologa. Najgorszy dla niego był czas
niepewności, ponieważ wolałby nawet wiedzieć, że to dziecko jest jego i jakoś
poradzić sobie z tą informacją niż cały czas żyć w niewiedzy.
- Cześć, miło cię widzieć. –
oznajmiła Olivia na powitanie, gdy spotkali się pod gabinetem lekarskim.
Próbowała go pocałować w policzek, jednak piłkarz uchylił się.
- Nie przyjechałem tutaj, żeby
wymieniać uprzejmości. – odrzekł sucho.
- Jasne, zapomniałam,
przepraszam. – odpowiedziała.
Bartek próbował wyczytać z
mimiki twarzy swojej byłej dziewczyny jej zamiary, ale nie dało się. Siedziała
dziwnie spokojnie, jakby wiedziała, że to, że on jest ojcem, jest po prostu
suchym faktem nie wymagającym udowodnienia.
- Pani Olivia Gotti? –
zapytała pielęgniarka, która właśnie wyłoniła się z gabinetu.
- Tak.
- No to zapraszam. –
powiedziała, a Olivia wstała i razem z Salamonem weszli do gabinetu.
- Pan jest ojcem? – zapytał lekarz
znad drucianych oprawek okularów.
- Potencjalnym. – odpowiedział
piłkarz, któremu zaczynało powoli walić serce. Zaraz miała nastąpić chwila
prawdy.
- Rozumiem, więc, że chciałby
pan przeprowadzić test DNA?
- Nie wiem, czy to będzie
konieczne. Który to miesiąc?
- Jedenasty tydzień. –
odpowiedział ginekolog, a Bartek zamyślił się.
- Więc zapłodnienie nastąpiło
na początku marca?
- Dobrze pan obliczył. –
przytaknął starszy mężczyzna. Piłkarz otworzył szeroko oczy, ale nie dał poznać
po sobie, że już wie, kto jest ojcem.
Podziękował jeszcze lekarzowi
i po chwili wyszli wraz z Olivią z gabinetu.
- Jesteś z siebie zadowolona?
- Nie rozumiem… - usiadła na
krześle w poczekalni.
- Myślałaś, że wkręcisz mnie w
dziecko? Przecież my w marcu już nawet nie spaliśmy ze sobą. Jeżeli chciałaś ze
mnie zakpić to ci się udało! – nie przebierał w słowach.
- Ale Bartek… Vincente mnie
zostawił, nie poradzę sobie sama z dzieckiem…
- Ty chyba żartujesz? To nie
jest moje dziecko, więc to już twój problem. Uwierz mi, że gdyby było moje,
naprawdę bym się ucieszył, ale w tym przypadku, wybacz, ale w tym momencie
nasze drogi już na zawsze się rozchodzą. – oświadczył i zostawił ją samą.
Był wolny, całkowicie wolny i
powinien się z tego cieszyć, ale nie potrafił, ponieważ miał wyrzuty sumienia,
że Olivia będzie musiała poradzić sobie sama z dzieckiem. Ale czy ona myślała o
jego uczuciach, gdy zdradzała go ze swoim przyjacielem? Na pewno nie. Tak więc
Bartek uciszył swój wewnętrzny głos i skierował się na lotnisko, skąd miał za
kilka godzin ruszyć do Polski.
***
1.06.2016r.
Gdańsk
Wszedł na boisko razem z Zielem i Kapustką i rozejrzał się
po trybunach. Mimowolnie zerknął w stronę trybuny rodzinnej, ponieważ na mecz
mieli przyjechać jego rodzice. Nie było ich tam, jednak jego uwagę zwróciły
pewne długie brązowe włosy, za którymi schowane było nazwisko Teodorczyk.
„Pewnie nowa zdobycz Teo” – zaśmiał się w duchu, jednak
zamarł, gdy owa postać odwróciła i rozpoznał w niej Klarę.
- To niemożliwe. – powiedział sam do siebie, jednak był
pewny, że to ona, gdy pomachała mu z uśmiechem. Odwzajemnił gest z trudem.
- No proszę, taki Teodorczyk przygruchał sobie Klarę. –
rzekł z uznaniem Piotrek.
Salamon przełknął głośno ślinę.
- To oni są razem?
- Stary, a nie czytasz gazet? Przecież w „Faktach i
plotkach” napisali o nich. – oznajmił jakby to była najnormalniejsza rzecz na
świecie. Dla obrońcy nie była, nie czytał nigdy szmatławców i nie sądził, że
kiedykolwiek będzie tego żałował. – Jak to było Kapi? „Nowa zdobycz wschodzącej
gwiazdy reprezentacji” czy coś takiego.
Bartosz Salamon kiwnął głową i ponownie odleciał myślami. Dopiero
po kilku sekundach zauważył, że Klara woła go do siebie. Wziął głęboki wdech i
ruszył w kierunku trybuny rodzinnej. Chyba czekała go poważna rozmowa.
--------------------------------------------------------------------------------
Ufff, nareszcie wracam z nowym rozdziałem :)
Trzynastka, co prawda powstawała w bólach, ale jest.
Z góry przepraszam Was za kiepską jakość rozdziału, ale uwierzcie mi, po części był pisany z gorączką, także to nie było coś, co pozytywnie wpływałoby na wenę, a wręcz przeciwnie.
A więc Klara postanowiła zrealizować plan zemsty doskonałej. Na razie idzie jej jak po grudzie, ale powoli będzie się bardziej rozwijać. Swój epizod miał również Krystian.
Wyjaśniło się też, co tam słychać u Arka i Bartka :)
Mam nadzieję, że spodobał się Wam rozdział, dajcie znać :)
Przepraszam, że nadal mam tak okropne zaległości, ale teraz jadę na kilka dni do domu, także w końcu będę miała czas i możliwości, żeby je nadrobić :) Wybaczcie mi Kochane, obiecuję poprawę! :)
Dzisiaj na deser Arek i Bartek :)