“But it would mean I would wanna
let you go
And I don't wanna let you go”
And I don't wanna let you go”
WSZECHWIEDZĄCY
NARRATOR
Hotel
L’Ermitage, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 11:00
Bartosz Salamon właśnie mył zęby
i przeglądał się w ogromnym łazienkowym lustrze. Sprawdzał wygląd swojej twarzy
i włosów i stwierdził, że są w naprawdę dobrej kondycji. Na swoje nieszczęście
jego sokoli wzrok nagle dojrzał przyszłą przyczynę nieszczęścia – na czubku
głowy znajdował się jeden jedyny siwy włos.
- Tu jesteś maleńki… -
pomyślał Bartek i przybliżając twarz do lustra chciał ująć go w palce i najzwyczajniej
w świecie wyrwać.
Niestety ta sztuka mu się nie
udała, bowiem miał zbyt śliskie dłonie. Po chwili z ust wyleciała mu
szczoteczka do zębów malowniczo przyozdabiając białymi śladami reprezentacyjną
koszulkę. Bartek zaklął po cichu, jednak to nie był koniec nieszczęść, ponieważ
po chwili usłyszał donośne pukanie do drzwi. Podniósł głowę, jednak zapomniał o
swoich stu dziewięćdziesięciu sześciu centymetrach i uderzył ze sporym impetem
w sam kant drewnianej ramy lustra.
- Kurwaaa! – po całym piętrze rozniósł
się ryk zranionego mężczyzny i jakby tego było mało piłkarz niechcący strącił z
umywalki porcelanową mydelniczkę, która w kontakcie z podłogą robiła się w
drobny mak.
Rozcierając bolącą część głowy
Bartek podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę.
- Czego? – jęknął nawet nie
patrząc, kto stoi za drzwiami.
Tymczasem Piotrek Zieliński,
bo to właśnie on stał w progu zamrugał kilka razy oczami ze zdziwienia i
przyjrzał się uważnie koledze, który wyglądał delikatnie mówiąc, tragicznie.
Nie odpowiedział na pytanie obrońcy tylko bez słowa wpakował się do jego pokoju
i usiadł na fotelu. Rozłożył się wygodnie i skrzywił się patrząc na Salamona.
- A tobie co?
- Gówno. – odburknął obrońca i
ciężko klapnął na łóżku. – Przyszedłeś tak po prostu pogadać?
- Powiedzmy… - zawiesił się
Piotrek. – Stary, musimy poważnie porozmawiać.
- O czym? – blondyn uniósł
brwi w geście zdziwienia.
- O twojej relacji z Klarą.
- Nie ma o czym. Przyjaźnimy
się i tyle. – Salamon wzruszył ramionami unikając wzroku kolegi.
- Taaa, a ja jestem
napastnikiem „Czerwonych diabłów”. – Zielu nie dał się zwieść odpowiedzi
obrońcy włoskiego Cagliari.
- Wszystko przed tobą. –
zaśmiał się nerwowo Bartek. Zbyt nerwowo.
- Możesz nie robić ze mnie
debila? – wściekł się pomocnik Empoli. – Zakochałeś się w dziewczynie kumpla z
drużyny! Wiesz, czym to pachnie?
- Ja nie… - próbował oponować
blondyn, ale niestety Piotrek miał rację. Wstał nagle z łóżka, podszedł do okna
i zapatrzył się w dal. – To nie jest takie proste.
- Oczywiście, że nie. Bo,
gdyby Teo dowiedział się o tym, nie miałbyś życia.
Bartek odwrócił się w stronę
kolegi.
- Zielu, ja zdaję sobie z tego
wszystkiego sprawę. Ale zrozum, mi zależy tylko na tym, żeby Klara była
szczęśliwa. Ja odsunąłem się w cień.
- I nie zamierzasz o nią
walczyć?
- Nie jestem samobójcą. –
uśmiechnął się smutno obrońca.
Zieliński miał teraz nielada
zagwozdkę. Bardzo żałował kumpla, że znalazł się w takiej beznadziejnej
sytuacji i nie był w stanie mu pomóc. Nie zachęcał go do tego, żeby walczył o
Klarę, ponieważ wiedział, jak ważne jest utrzymanie odpowiedniej atmosfery w
kadrze. Gdyby zaczęli kłócić się o dziewczynę mogłoby to wpłynąć negatywnie na
ich grę na EURO. A dodatkowo znając wybuchowy charakter Teodorczyka, Bartek na
pewno miałby z tym ciężką przeprawę. Czy warto było tak bardzo ryzykować dla
jednej dziewczyny?
- Nie martw się, nie ta to
następna. – Piotrek uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, a Salamon tylko
skinął głową. – A właśnie… Co to za dziewczyna zaczepiała cię po meczu? Była
bardzo… Efektowna.
- Nastka? To moja najlepsza
koleżanka z dzieciństwa. – odpowiedział po chwili namysłu blondyn.
- Fajna dziewczyna… -
powiedział znacząco patrząc na kolegę Zielu, jednak Bartek nie reagował. – Co
ja mówię. Mega laska.
- Tak? Nie zauważyłem.
- Jesteś ślepy?! Widziałem,
jak na ciebie patrzyła. – Piotrek nadal podpuszczał kolegę.
- Po prostu dawno mnie nie
widziała. – odpowiedział stanowczo obrońca, a Zieliński uniósł ręce w geście
obronnym i zakończył swoje zabiegi. Według niego Salamon był beznadziejnym
przypadkiem.
Hotel
Mercure, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 12:00
-
Sama
już nie wiem, co o tym myśleć. – westchnęła Joanna patrząc na swojego męża.
Amelka grzecznie bawiła się na dywanie i wydawało się, że znajduje się w innym
świecie.
- Ja też nie. – przytaknął jej
Piszczek, który leżał rozłożony na łóżku, gdy tymczasem jego żona siedziała
naprzeciwko w fotelu. – Najpierw byłem
przeciwny temu związkowi, bo wiadomo, jaką opinię ma Teodorczyk, ale z drugiej
strony… Traktuje ją naprawdę bardzo dobrze.
- Dokładnie. Wysyła jej
kwiatki, dba o nią i widać, że jest w niej naprawdę zakochany.
- A ona? – Łukasz zmrużył
oczy.
- Co ona?
- No pytam, czy twoja siostra
też jest w nim zakochana?
- Nie… - odpowiedziała
brunetka, jednak po chwili szybko się zreflektowała, że przecież nie może
wyjawić mężowi tajemnicy Klary. – To znaczy nie wiem…
- A ja wiem. – wtrąciła się
nagle Amelka. Przecież za długo siedziała cicho. – Ciocia kocha wujka.
Joanna i Łukasz spojrzeli po
sobie, a piłkarz starał się z całych sił nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
- Gdy ciocia na niego patzy,
tak mocno macha zęsami, ze az ma selca zamiast ocu. – powiedziała rezolutnie
dziewczynka. – A wujek ciągle ją całuje. To musi być miłość.
Matka dziewczynki właśnie
upiła łyk kawy i od razu tego pożałowała, ponieważ słysząc słowa córki aż się
zakrztusiła. Piszczek od razu przybiegł jej na pomoc i zaczął klepać po
plecach, tym samym ratując żonę od niechybnej śmierci.
- Tata nie całuje tak cęsto
mamę. Nie kochas jej? – zapytała ojca ze łzami w oczach, a ten przeraził się
pytaniem córki.
- Ależ co ci przyszło do
głowy?! – uniósł się nagle. – Kocham twoją mamę najbardziej na świecie.
- A nie mnie?! – oburzyła się
Amelka i uderzyła w głośny ryk.
- Czysta desperacja. –
Piszczek wzniósł oczy ku niebu szukając ratunku, po czym ukląkł na podłodze i
wziął dziewczynkę w ramiona. – Ciebie też, Kochanie.
Joanna natomiast pokręciła
głową z uśmiechem na ustach całkowicie rozczulona tym widokiem. Była bardzo
szczęśliwa z Łukaszem, który był idealnym mężem i ojcem. Miała piękną córeczkę,
którą kochała bezgranicznie, a w jej brzuchu rozwijało się drugie maleństwo.
Prowadziła iście bajkowe życie i codziennie dziękowała Bogu za to. Chciała,
żeby jej siostra była równie szczęśliwa.
Tymczasem Amelka uwolniła się
z objęć ojca, podeszła do mamy i pogłaskała ją po brzuchu.
- Dzień dobly, dzidziusiu. –
przywitała się z rodzeństwem, które znajdowało się pod sercem Joanny. -
Pamiętaj, ze mamy najlepszych lodziców na świecie. – powiedziała dziewczynka
głaszcząc brzuch matki.
Brunetka spojrzała na męża i
zobaczyła w kącikach jego oczu łzy wzruszenia. Ich córeczka była niesamowita.
- Mamusiu, a kiedy dzidziuś
zacnie kopać? – zapytała.
- Jeszcze musimy poczekać parę
tygodni. – odrzekła kobieta głaszcząc córkę po głowie.
Tymczasem Piszczek zamrugał
gwałtownie chcąc powstrzymać łzy wzruszenia, a po chwili wszyscy usłyszeli
pukanie do drzwi. Klara, bo to ona przyszła właśnie do siostry, nie czekała na
pozwolenie i od razu pociągnęła za klamkę. Widząc wzruszonego szwagra, aż zatrzymała
się w progu.
- Ups, chyba przyszłam nie w
porę. – stwierdziła.
- Nie, no co Ty, siadaj. –
uśmiechnęła się Joanna, Klara posłusznie usiadła na łóżku, a Amelka podeszła do
ciotki i spojrzała na nią poważnie.
- Ciociu, właśnie lozmawiałam
z dzidziusiem i tłumacyłam rodzicom, że kochas wujka. Bo kochas, plawda?
Klara spojrzała z przerażeniem
na siostrę i szwagra, jakby szukała w ich wzroku ratunku, a oni jak na
zawołanie wzruszyli tylko obojętnie ramionami. Brunetka przełknęła ślinę
i widząc pełne nadziei oczy siostrzenicy, wiedziała, że nie może zaprzeczyć.
- Ttttak. – wydukała, jednak
stwierdzenie „kocham go” już nie przeszło jej przez gardło.
- To cudownie! – dziewczynka
rzuciła się jej na szyję. – Bo ja go baldzo lubię, wies?
Bajkowska tylko uśmiechnęła
się słabo i pokiwała głową. Jej siostrzenica była naprawdę niemożliwa.
„And our eyes are crossing paths
across the room (oooh)
There's only one thing left for us to do”
There's only one thing left for us to do”
Hotel
L’Ermitage, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 11:30
Łukasz Teodorczyk obudził się
w miękkiej, białej pościeli i już wiedział, że będzie to piękny dzień. Mimo że
wczoraj zasypiał w poczuciu, że jest totalnym frajerem, dzisiaj czuł w
kościach, że wraca w nim prawdziwa męska pewność siebie i, że świat należy do
niego. Uśmiechnął się do siebie, przeciągnął, żwawo odrzucił kołdrę i postawił
stopy na dywanie. Podszedł do okna, a widok był iście bajkowy – morze
rozciągało się aż po horyzont i zlewało kolorem z niebem, na którym nie było
ani jednej chmurki. Wyszedł na balkon, oparł się o drewnianą barierkę i głęboko
zaczerpnął morskiego powietrza. Czuł się naprawdę cudownie.
Co prawda, jeszcze wczoraj
późno w nocy, gdy wrócili po meczu do hotelu czuł się paskudnie, ale teraz jego
samopoczucie było zgoła inne. Nareszcie mógł się porządnie wyspać i to
sprawiało, że czuł, że jest w stanie przenosić góry.
Cały czas wisiało nad nim
widmo wyznania Klarze swoich prawdziwych uczuć, ale teraz był pewien, że oto
nadszedł ten moment, że w końcu nie stchórzy i pokaże, na co go stać. Już nie
wyrzucał sobie, że w beznadziejny sposób stracił czujność i zakochał się, tylko
wręcz cieszył się z tego, że jego uśpione jak do tej pory serce nareszcie
zabiło dla kogoś mocniej.
Dzisiaj na szczęście piłkarzy
czekał tylko trening na siłowni popołudniu, a poza tym mieli wolne. Teo
zdecydował, że wykorzysta dzisiejszy wolny wieczór jak najlepiej i, jak się
potem okazało, możliwość realizacji planów przyszła wcześniej niż się tego
spodziewał.
KLARA
Hotel
L’Ermitage, La Baule, Francja, poniedziałek, 13.06.2016r. godz. 18:30
Joanna cały dzień była zajęta
Łukaszem i Amelką, Zuźka najpierw smęciła pół dnia, że nie ma co robić, a potem
wybyła nie mam pojęcia dokąd w efekcie czego zostałam sama. Po zjedzonej
kolacji usiadłam na łóżku, włączyłam francuskie MTV, jednak puszczali tam
prawie non stop Kendjego Giraca. Nie żebym nie lubiła tego piosenkarza, ale ile
razy można słuchać „Toi toi ma belle Andalouse”? Nosiło mnie totalnie i
musiałam coś zrobić i gdzieś iść. Błąkanie się samej po La Baule odpadało,
ponieważ dzisiaj i tak przemierzyłam wystarczającą ilość kilometrów po
miasteczku. Przebrałam się i nogi same zaniosły mnie do hotelu reprezentacji.
Nie wiem, dlaczego ubrałam się się
dosyć seksownie, jakbym szła na randkę, co w tej sytuacji było naprawdę
absurdalne. Nie wiem dlaczego narzuciłam się na siebie ten cholerny sweter,
który nijak nie pasował do beżowych szpilek. Nie wiem też, dlaczego poszłam
akurat do hotelu L’Ermitage? Może dlatego, że znajdował się blisko mojego
hotelu i stęskniłam się za chłopakami? Nie wiem. W tamtym momencie byłam jednym
wielkim znakiem zapytania.
Weszłam do holu hotelowego, a
tuż za drzwiami stał ochroniarz w eleganckim garniturze. Zlustrował mnie do
stóp do głów, a ja tylko uśmiechnęłam się słodko, żeby uniknąć pytań, kim
jestem i po co przyszłam. Swoją drogą przy takiej ochronie, każdy głupek z
ulicy mógł tutaj wejść i przeszkadzać piłkarzom.
Skierowałam się na wprost,
gdzie w dalszej części holu znajdowało się sporo stolików kawowych i sof, na
których siedzieli hotelowi goście. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kogoś
znajomego i dostrzegłam na jednej z kanap siedzących Jędzę i Mączkę. No,
lepiej trafić nie mogłam.
- Klara! Co tutaj robisz?! –
uśmiechnął się na mój widok pierwszy z nich i uściskał mnie.
- Ja… Po prostu nudziłam się i
postanowiłam was odwiedzić. – uśmiechnęłam się niepewnie i usiadłam na fotelu
naprzeciwko nich.
- Dobra, dobra. – zaśmiał się Krzysiek. – Jędza, leć po Teo.
Artur, nader posłuszny wobec
kolegi, zerwał się z sofy i pobiegł w stronę windy.
- No to opowiadaj, co tam u
ciebie słychać. – wyszczerzył się pomocnik Wisły Kraków. Pogadaliśmy chwilę, jednak już
kilka minut później zobaczyłam, że Jędrzejczyk wraca w towarzystwie Łukasza.
Nie wiem dlaczego, ale ręce
zaczęły mi się pocić, serce przyspieszyło i zrobiło mi się momentalnie gorąco. No
dobra, może i wiem dlaczego – gdy zobaczyłam Teodorczyka od razu przypomniały
mi się nasze pocałunki i jego dziwne zachowanie ostatnio.
Teraz już po jego pewnym kroku
było widać, że wrócił dawny Łukasz i byłam ciekawa, jak tym razem będzie
zachowywał się wobec mnie. On tymczasem podszedł do mnie, objął jedną ręką i
pocałował w policzek. Niczego nie dało się wyczytać z jego twarzy.
- Widzisz, Teo, nie przyszła
góra do Mahometa… - zachichotał Mączyński.
- Zamknij się! – syknął do
niego Łukasz, a ja nie rozumiałam, co tam się dzieje, chociaż ewidentnie coś
wisiało w powietrzu.
- Okej, okej. – Krzysztof uniósł
ręce w obronnym geście.
- Dobra, Mączka, chodź,
zostawimy zakochanych samych. – zaśmiał się Jędza, puścił do Teodorczyka oczko
i zostaliśmy tylko we dwoje.
- Fajnie, że przyszłaś. –
uśmiechnął się blondyn, gdy usiedliśmy razem na kanapie.
- Strasznie mnie nosiło. Asia
siedziała z Łukaszem, Zuźkę gdzieś wywiało i zostałam sama. – wzruszyłam obojętnie
ramionami.
- Bardzo dobrze, że
pomyślałaś, żeby nas odwiedzić. A może „mnie” odwiedzić? – zbliżył się do mnie
i specjalnie zaakcentował słowo „mnie”.
- Może i tak. – spojrzałam mu
wyzywająco w oczy. – A widziałeś, że znowu o nas napisali? – szybko zmieniłam
temat.
- Serio? – zdziwił się
napastnik, a ja od razu wyjęłam z torebki telefon, odszukałam odpowiedni
artykuł i pokazałam mu go. – „Wspólni znajomi”… Ciekawe, kto puścił farbę.
- Nie mam pojęcia. – odrzekłam
zgodnie z prawdą. – Szkoda tylko, że wtedy to było uwielbienie jednostronne…
- A teraz takie nie jest? –
Łukasz ponownie pochylił się nade mną. Czułam jego bliskość i zapach perfum, co
sprawiało, że coraz bardziej zaczynało mi się kręcić w głowie. Co ten facet ze
mną robił.
- Mam nadzieję, że nie. –
wyszeptałam mu prosto do ucha. Cóż, najlepszą obroną jest atak.
Piłkarz uśmiechnął się do mnie
tajemniczo.
- Stara miłość nie rdzewieje,
tak tutaj napisali.
Przewróciłam oczami w
odpowiedzi, wstałam nagle i zapytałam go:
- Może pokażesz mi swój pokój?
I w momencie wypowiadania tych
słów poczułam podświadomie, że był to gwóźdź do trumny. Już wiedziałam, co się
stanie, gdy znajdziemy się sam na sam w jego pokoju z ogromnym łóżkiem, na
którym spokojnie zmieszczą się dwa rozgrzane do czerwoności ciała.
„Och, Klara, jesteś taką
idiotką.” – powiedziałam do siebie w myśli.
- Jasne. – oczy Teodorczyka
nagle rozbłysły, ujął mnie za dłoń i poprowadził do windy.
Kilka chwil później Łukasz
otwierał przede mną drzwi do swojego pokoju. Wnętrze naprawdę robiło wrażenie.
Było to idealne połączenie elegancji i nadmorskiego stylu.
- Jak tu pięknie… -
zachwyciłam się.
- Rozgość się. – polecił mi
Łukasz, a ja niewiele myśląc usiadłam na brzegu łóżka, zamiast zapobiegawczo na
fotelu. No brawo ja.
Piłkarz usiadł obok mnie, ujął za rękę i spojrzał poważnie w oczy. Poczułam się naprawdę dziwnie i głośno
(zbyt głośno) przełknęłam ślinę.
- Klara, ja… - zaczął i
poczułam się, tak jak wtedy na plaży i ostatnio przed stadionem. Wiedziałam, że
za chwilę wydarzy się coś przełomowego. Takie rzeczy się po prostu czuje. – Ja nie
wiem jak to się stało, ale nie potrafię przestać o tobie myśleć… - oj, chłopaku,
słyszałam już to kilka razy, zmień płytę. – I teraz wiem dlaczego. Ja się w
tobie zakochałem.
COOOOOO?!
Zaraz, co on przed chwilą do
mnie powiedział?! Że się we mnie zakochał. Jezusie, Mario i wszyscy święci,
ratujcie mnie.
Gdy po kilku sekundach dotarło
do mnie znaczenie tych słów moje serce kilka razy przekoziołkowało w środku, w
głowie wybuchło stado sztucznych ogni, a w dole brzucha poczułam ciepło i
łaskotanie. Łukasz Teodorczyk zakochał się we mnie, w Klarze Bajkowskiej. Nie
no tego jeszcze nie grali.
Pewnie pomyślicie, że w tym
momencie powinnam zacząć skakać z radości, ponieważ mój plan się spełnił, ale
ja ucieszyłam się nie z tego powodu, a dlatego, że nieoczekiwanie dla samej
siebie stwierdziłam, że czuję do niego to samo. Zwariowałam.
I możecie mi nie wierzyć, ale
ja wtedy wcale nie miałam ochoty go z zimną krwią porzucać i sprawiać, żeby
poczuł się tak jak ja 9 lat temu. Zamiast tego, gdy spojrzałam w jego pełne
nadziei i oczekiwania oczy, wpiłam mu się w usta i całowałam długo i namiętnie,
jakbym chciała bez słów przekazać mu, że odwzajemniam jego uczucia.
Nawet wtedy, gdy chwilę
później poczułam, że jego dłonie wślizgują się pod moją bluzkę, nie odpychałam
go, tylko poddałam jego dotykowi. A on ściągnął ze mnie top, ułożył powoli na
łóżku i patrząc mi głęboko w oczy zapytał:
- Jesteś pewna, że tego
chcesz?
- Tak. – wyszeptałam, a
pożądanie zaczęło mnie rozsadzać od środka. Piłkarz nie zastanawiał się dłużej
tylko zaczął całować moje ciało począwszy od szyi schodząc w dół i sprawiając,
że zaczęłam wić się z rozkoszy.
Zdawałam sobie sprawę z tego,
że to wszystko zaważy na moim życiu, ale to nie było w tej chwili ważne. Najważniejsze
było to, co czułam w tej chwili do Łukasza, a on do mnie i, że od tej chwili
należeliśmy do siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------
Cześć Kochane! :*
Jest po północy, a ja dodaję rozdział :D Ale nie mogłam czekać z nim do rana :)
Mam nadzieję, że po tym rozdziale, żadna z Was już nie będzie miała sceptycznego nastawienia do Łukasza. I nie, wcale nie zaciągnął Klary do łóżka specjalnie :D
Dziękuję za tak ogromną liczbę wyświetleń - przekroczyłyście już 15000 wyświetleń :)) Mam jeszcze zaległości w odpisywaniu na Wasze komentarze, ale wkrótce je nadrobię :)
Nie wiem też, czy kolejny rozdział pojawi się za tydzień czy dopiero w nowym roku. Niczego nie obiecuję, ale postaram się :)
Nie wiem też, czy kolejny rozdział pojawi się za tydzień czy dopiero w nowym roku. Niczego nie obiecuję, ale postaram się :)
Życzę Wam miłej i emocjonującej lektury! :*
Dzisiaj na deser Łukasz i Joanna :D
P.S. Wesołych Świąt 🎄 😘