środa, 23 listopada 2016

Chapter seventeen



“Oh damn, oh damn, oh damn
I'm so perplexed on that
It's almost shocking”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Kraków Podgórze, 5 czerwca, niedziela, godz. 8:30
Otworzył najpierw jedno oko, potem drugie czując jakby ktoś umieścił na jego głowie ogromny kamień. Spojrzał na sufit i wydawało mu się, że jest nie tam, gdzie powinien. Białe ściany i jasnoróżowe mięsiste zasłony zdecydowanie nie przypominały jego hotelowego pokoju. Ta sypialnia musiała należeć do jakiejś kobiety. 
Zerwał się na równe nogi, jednak ból przyćmił jego przytomność i padł ponownie na łóżko. Próbował skupić myśli i zastanowić się, gdzie jest, jednak czuł się, jakby coś rozrywało mu głowę od środka. Wziął bardzo głęboki wdech i zaczął przypominać sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Wybrał się do klubu z chłopakami, a potem tańczył z kilkoma dziewczynami. Jedna z nich była bardzo nachalna, jednak on nie był nią zainteresowany. Po kilku wspólnych tańcach na szczęście odpuściła mu. Resztę wydarzeń pamiętał, jak przez mgłę albo wcale. Przypomniało mu się, że ktoś prowadził go do taksówki, ale nie widział tej osoby i potem skończyła się jego świadomość. Nie pił wczoraj niczego poza sokiem pomarańczowym, dlaczego więc niczego nie pamiętał?
Poruszył się niespokojnie słysząc typowo kuchenne odgłosy: skwierczenie oleju na patelni i świst gwizdka od czajnika. Powoli się podniósł, postawił stopy na drewnianą podłogę i rozejrzał się – jego wczorajsze ubrania były złożone w kostkę i położone na fotelu, który zapewne służył jego właścicielce do czytania wieczorami. Ubrał się we własne ciuchy i wyszedł z pokoju, w którym zapewne spędził noc z jakąś dziewczyną. Piękne zapachy przywiodły go aż do kuchni. Tam zauważył pewną blondynkę, która sprawnie poruszała się pomiędzy płytą gazową a blatem i przygotowywała posiłek podśpiewując pod nosem.
Miała na sobie ogromną koszulkę z Tweetym, spodenki w biało-czarne paski i, co najśmieszniejsze, grube zimowe kapcie, a przecież był początek czerwca. Nie była ani trochę umalowana, włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy, z którego wychodziły pojedyncze pasma, a i tak jego zdaniem wyglądała cudownie. Gdy podniosła na niego swoje niebieskie oczy, wydawało mu się, że widzi anioła. Dziewczyna była tak normalna i tak piękna w tej swojej normalności, że zwaliła go z nóg. Aż przystanął z wrażenia i przyglądał się temu niesamowitemu zjawisku, niechcący zwracając uwagę na jej kapcie.
- Pewnie myślisz, że jestem wariatką? – zaśmiała się, widząc z jakim zainteresowaniem przygląda się jej obuwiu. – Niestety strasznie marzną mi stopy, nawet latem.
Piłkarz nadal stał w progu i nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Blondynka po raz kolejny roześmiała się perliście i wskazała mu miejsce przy małym stoliku, który znajdował się po lewej stronie od wejścia. Mężczyzna niepewnie wszedł do pomieszczenia i usiadł.
- Proszę. – postawiła przed nim kubek z parującą cieczą. – Nie słodziłam ani nie dolewałam mleka. Nie mam pojęcia, jaką kawę piją piłkarze.
Dalej nie mówiąc nic upił kilka łyków z czerwonego kubka i przyjrzał się po raz kolejny uważnie dziewczynie, która wróciła do swojej czynności tj. mieszania czegoś na patelni. Mimo luźnych ubrań doskonale widział zarys jej sylwetki i naszła go dziwna ochota, żeby ją przytulić.
- Wolisz mocno ściętą jajecznicę czy raczej nie? – zapytała odwracając się przez prawe ramię.
Odchrząknął i wydusił z siebie pierwsze dzisiejszego dnia słowo:
- Nie.
Dziewczyna ponownie się zaśmiała i odsłoniła przed nim rząd swoich równych białych zębów.
- Nie wiedziałam, że piłkarze to takie niemowy. W Amsterdamie też tak mało mówisz?
Nie mógł nie uśmiechnąć się słysząc jej słowa.
- Nie.
- I znowu jedno słówko. – zachichotała i przełożyła jajecznicę na talerz. Postawiła przed nim posiłek i podała mu dwie grzanki prosto z tostera. – Smacznego.
Arek niewiele myśląc wziął się za jedzenie, ponieważ od wczorajszej kolacji nie miał nic w ustach i trochę ssało go w żołądku. Opróżnił talerz i nareszcie wracała mu jasność umysłu. Podziękował, wstał z krzesła i chciał podać dziewczynie naczynia. W tym samym momencie ona sięgnęła po nie, ich dłonie się mimowolnie zetknęły, a piłkarza przeszył niesamowity prąd. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
- Jak… - zaczął niepewnie i odsunął się od niej siadając ponownie na krześle. – Jak się tutaj znalazłem? Czy my… No wiesz, spaliśmy ze sobą?
Blondynka oparła się plecami o blat kuchenny, przechyliła głowę parząc na niego zalotnie i roześmiała się głośno:
- Nie. Nawet nie byłbyś w stanie.
Napastnik Ajaxu otworzył szeroko oczy. Nic z tego nie rozumiał.
- Byłeś w klubie i jakaś laska chyba strasznie się ciebie czepiła. – dziewczyna zaczęła mu wszystko tłumaczyć i pomagać sobie przy tym dłońmi żywo przy tym gestykulując. – Potem zacząłeś się dziwnie zachowywać, podejrzewam, że ktoś dosypał ci coś do drinka. Nie pytaj, skąd to wszystko wiem. Mój starszy brat jest twoim ogromnym fanem i gdy tylko zobaczył cię w klubie, chciał twój autograf, ale nie można się było do ciebie dostać. Widzieliśmy jednak, że zaczynasz słaniać się na nogach i tracić świadomość, dlatego postanowiliśmy ci pomóc i przywieźliśmy cię do naszego mieszkania. To chyba tyle w skrócie.
Milik w miarę dalszego ciągu jej opowieści coraz szerzej otwierał oczy ze zdziwienia. Miał ogromne szczęście, że trafił na nią i jej brata. Zaraz, jak jej było na imię? Chyba nawet się nie przedstawiła.
- Cóż, powinienem wam podziękować. Można powiedzieć, że uratowaliście mi życie. – oświadczył poważnie.
- Drobiazg. – dziewczyna machnęła ręką i uśmiechnęła się serdecznie. – Ach, jaka ze mnie gapa! Alicja jestem. – zorientowała się nagle i podała mu dłoń. Arek uścisnął ją i ponownie przeszył go prąd. Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita.
- Arek.
- Cóż, może odwiozę cię do hotelu kadry? Wasz trener pewnie bardzo się denerwuje, że cię nie ma… - zaczęła niepewnie, chociaż wcale nie chciała pozbywać się piłkarza ze swojego mieszkania.
- Masz rację. – kiwnął energicznie głową. Że też wcześniej nie pomyślał o tym, że powinien być teraz na zgrupowaniu! Ta dziewczyna sprawiała, że nie potrafił myśleć racjonalnie.
- Daj mi tylko 5 minut. – powiedziała jeszcze.
30 minut później Alicja zatrzymała swoje auto tuż przed Hotelem Starym.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystko. – powiedział piłkarz.
- Arek, zaczekaj chwilę. – poleciła dziewczyna i zaczęła grzebać w torebce. Wyciągnęła z niej notes i długopis i podała napastnikowi. – Brat by mi nie darował, gdybym nie wzięła od ciebie autografu.
Chłopak nakreślił swoje imię i nazwisko i oddał jej notes. Z pewnym ociąganiem pociągnął za klamkę i już prawie wysiadał, gdy coś mu się przypomniało.
- A, słuchaj, będziesz na meczu?
- Będę. – odpowiedziała blondynka. Tym razem piłkarz zaczął grzebać w portfelu i wyciągnął z niego małą kartę.
- Z tym możecie wejść jutro na trybunę rodzinną. Przynajmniej tak mogę wam się odwdzięczyć. – powiedział jeszcze. – Tak więc do zobaczenia jutro. – uśmiechnął się szeroko i pomachał jej. Teraz czekała go poważna rozmowa z trenerem.

KLARA

Hotel Pod Różą w Krakowie, 5 czerwca, niedziela, godz. 8:25
Obudziłam się i już wiedziałam - wdupiłam się. Z pełną tego świadomością i na własne życzenie. Wczoraj prawie oddałam się Teodorczykowi i wcale nie chodzi mi tutaj o to, że przez cały wieczór pozwalałam mu dotykać mojego ciała, a o uczucia. Pod wpływem tej cholernej zmysłowej otoczki moje serce zaczynało wariować i widzieć w piłkarzu bardzo fajnego i pociągającego faceta. Dobry Boże, ja naprawdę oszalałam.
Noc była niespokojna, no bo jaka miałaby być po takim wieczorze? Ciągle się budziłam, a gdy już zapadałam w głęboki sen, pojawiał się tam Łukasz.
Ciekawe, czy on też nie spał całą noc i czy mu się śniłam? Zabawne, bo gdyby tak to prawie jak byśmy spędzili tę noc razem. Ale w rzeczywistości było naprawdę blisko. Gdybym w porę nie otrzeźwiała, pewnie nadal miałabym moje zasady bardzo głęboko i wcale nie protestowałabym przed odważniejszymi pieszczotami.
Fakt faktem, że na samą myśl o jego dotyku czułam o cholerne łaskotanie w dole brzucha. Nie chciałam myśleć o tym, co mnie czeka, ale przecież miałam do zrealizowania plan, z którego nawet w obliczu takiego ryzyka nie chciałam rezygnować.
Łukaszu Teodorczyku, co ty ze mną zrobiłeś?
Moje rozmyślania przerwał dźwięk smsa. Aż zadrżałam na myśl, że wiadomość mogłaby pochodzić od Teodorczyka. Na szczęście to była moja przyjaciółka. "Jesteś sama?", "Tak, a niby z kim miałabym być?", odpowiedziałam i minutę później Zuzia wparowała do mojego pokoju. Miała włosy w nieładzie, ale nawet osoba z zaawansowaną krótkowzrocznością zauważyłaby, że ona promieniała.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, a ona klapnęła na fotelu i westchnęła.
- Klara, chyba spędziłam dzisiaj najlepszą noc w życiu. Wróć, ja miałam najlepszy seks w życiu.
- Kapustka? - spojrzałam na nią pytająco.
- Tak. A Tobie jak minął wieczór? - zmrużyła oczy.
- Ja... - zaczęłam niepewnie i chciałam skłamać.
- Mów prawdę. - syknęła moja przyjaciółka.
- No dobra. - westchnęłam głośno i w odruchu obronnym naciągnęłam kołdrę aż pod brodę. - Ten wieczór był niesamowity. Jak z filmu.
Na ustach Zuźki powoli pojawiał się triumfujący uśmieszek.
- I?
- I w ostatniej chwili powstrzymałam się przed pójściem z nim do łóżka. - dodałam głośno wypuszczając powietrze z ust. Moja przyjaciółka uderzyła dłońmi o uda i westchnęła.
- No tak. Wiedziałam, że to zepsujesz!
- Daj spokój. – mruknęłam, ale kątem oka zauważyłam, że Zuźka ewidentnie na coś czeka, zapewne na szczegółową relację. – Dobra. Opowiem ci wszystko. – skapitulowałam i zaczęłam snuć pełną magii i czaru opowieść o wczorajszym wieczorze spędzonym z Teodorczykiem.


 “My mind roaming wild
The thought of your smile
Oh you gotta give me some
Or you can give it all
But it’s never enough no”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Hotel Stary w Krakowie, 5 czerwca, niedziela, godz. 9:00
- Jędza, czy mógłbyś nalać mi soku jabłkowego? – zapytał grzecznie Krzysztof Mączyński swojego kolegę. Piłkarze właśnie wspólnie jedli śniadanie w restauracji hotelowej.
- Krzysiu, a co ty jesteś król Burundi, a ja twój służący, że mam ci wszystko podawać?! – wściekł się obrońca Legii. – Najpierw chleb, potem masło, teraz sok. Zastanów się.
Pomocnik Wisły przewrócił oczami.
- Nie, Artur, po prostu usiadłeś w takim miejscu, że wszystko, co jest mi potrzebne stoi przed tobą. – wyjaśnił mu, a Jędrzejczyk i tak w końcu spełnił prośbę kumpla.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby spokojny poranek piłkarzy nie został przerwany przez krzyk trenera. Adam Nawałka szedł przez środek restauracji i cały czas wrzeszczał coś do Tomasza Iwana, który szedł (chociaż „biegł” byłoby lepszym określeniem) obok niego.
- Co on sobie do cholery myśli?! Mój podstawowy napastnik i nie wraca na noc. Już ja mu dam!
- Trenerze, a może ktoś go porwał? – zaproponował dyrektor kadry.
Selekcjoner aż przystanął w miejscu, spojrzał poważnie na Iwana i popukał się w czoło.
- Chyba kosmici.
Tymczasem piłkarze zachichotali słysząc stwierdzenie trenera i zaczęli rozglądać się kogo wśród nich brakuje. Artur Jędrzejczyk spojrzał po kolegach i skonstatował, że nie ma wśród nich Milika.
- Ej, Mączka, ale jaja, Aruś zniknął.
- Może faktycznie go porwali? – zamyślił się głęboko Krzysztof.
- Chyba jakaś niewiasta. – zarechotał obrońca.
Łukasz Piszczek natomiast już od rana wisiał na telefonie i rozmawiał z żoną, o którą ostatnio bardzo się troszczył. Gdy tylko otworzył oczy, już chciał pędzić do niej i zapytać, jak się czuje, jednak w ostatniej chwili powstrzymał go przed tym Kuba Błaszczykowski. Teraz musiał wysłuchiwać rozmowy przyjaciela z Joanną, w którym cały czas padały pytania i zdania typu: „A jak się czujesz?”, „Wyspałaś się?”, „A nic cię nie boli?”, „Nie przemęczaj się”. Pomocnik co chwilę przewracał oczami i gdy obrońca w końcu się rozłączył, Kuba przystąpił do ataku.
- Stary, popadasz w obłęd. – wytknął mu.
- Ale Asia… Po prostu dbam o nią i dziecko. – próbował się wytłumaczyć. Faktycznie bardzo martwił się o żonę i dziecko, które nosiła pod swoim sercem i stąd wynikała jego nadmierna troska.
- Wyluzuj trochę, przecież nie jest sama. Klara się nie zaopiekuje. A poza tym za parę godzin się zobaczycie. – Błaszczykowski próbował uspokoić kolegę, a ten tylko w niemym rozumieniu kiwał głową.
- No dobrze, już dobrze. – sapnął Piszczek, ale już po chwili wysłał do żony smsa: „Zjedz zdrowe śniadanie. Całuję Twój brzuszek Skarbie.” Na szczęście tego już Kuba nie widział, bo pewnie skończyłoby się to skonfiskowaniem telefonu.
***
Plac Mariacki, Kraków, 5 czerwca, niedziela, godz. 15:00
- Pięknie tutaj, prawda? – zachwyciła się Klara. Siedzieli właśnie z Bartkiem w ogródku kawiarni na Placu Mariackim i rozmawiali. Dzień był piękny – słoneczny i naprawdę ciepły.
- To prawda. Można by tutaj spacerować bez końca. – piłkarz uśmiechnął się szeroko.
Reprezentacja rano odbyła trening, a potem dostali wolne popołudnie. Większość z chłopaków poświęciła tych kilka wolnych chwil na spotkanie ze swoimi rodzinami. Piszczkowie wybrali się na rodzinny obiad, a Salamon zaprosił Klarę na kawę.
- Dobrze, że nie jesteśmy teraz we Włoszech. – roześmiał się. – Zostalibyśmy zlinczowani za to, że pijemy cappuccino po południu.
Brunetka, która właśnie walczyła z wiatrem władającym jej sukienką, spojrzała na niego pytająco.
- We Italii jakąkolwiek kawę z dodatkiem mleka pije się tylko rano. Ale na szczęście jesteśmy w Polsce. – oznajmił i wyciągnął przed siebie swoje długie kończyny.
Tymczasem Klara nadal nie potrafiła poradzić sobie z wiatrem, który co chwilę unosił jej sukienkę i odsłaniał w całości jej opalone nogi.
- Cholera jasna! – sarknęła. – Po powrocie do hotelu ta sukienka ląduje w koszu.
- Oj, daj spokój. Wyglądasz ślicznie. – zaoponował Bartek, który rozkoszował się chwilami relaksu. Słońce pięknie grzało, on pił świetne cappuccino w towarzystwie swojej przyjaciółki i nawet fani nie byli zbyt namolni. Żyć nie umierać.
- Bartek. – Klara spojrzała na niego poważnie i zmarszczyła czoło.
- No co? – roześmiał się. – A ja nie mam nic przeciwko takim widokom. – znacząco popatrzył na jej nogi.
- Bartek, proszę cię. – brunetka próbowała go uspokoić, ale piłkarz był w zbyt dobrym humorze, żeby przejmować się czymkolwiek.
W końcu dziewczyna wzięła pod pupę boki sukienki i nareszcie nastał spokój – materiał już nie fruwał na wietrze. Cieszyła się, że umówiła się z Bartkiem. W jego obecności wspomnienie wczorajszego wieczoru wydawało się mgliste. W kawiarni mogła skupić się na rozmowie z Salamonem, a nie na bezsensownym rozmyślaniu o Teodorczyku, który pewnie już niedługo będzie ją miał gdzieś.
Bartek chyba czytał w jej myślach, bo po chwili zdjął okulary przeciwsłoneczne, oparł dłonie o stolik i zadał jej najbardziej kłopotliwe w tym stanie rzeczy pytanie:
- A jak tam, no wiesz, twoje sprawy uczuciowe?
Bajkowska skrzywiła się okropnie i zaklęła w myśli. Faceci to jednak mają wyczucie czasu.
- Cóż… Powiedzmy, że to skomplikowane. – próbowała go zbyć, co było trudne zważywszy na fakt, że w jednej chwili wszystkie wspomnienia wróciły z podwojoną siłą.
- Ale mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa?
Klara westchnęła głośno. To było bardzo trudne pytanie. Nawet, gdyby ktoś zapytał ją o to, czy wczoraj była szczęśliwa, nie potrafiłaby jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Musiała jednak pamiętać, że Bartek nadal tkwił w przekonaniu, że ona jest z Łukaszem.
- To dopiero początek i ciężko na razie mówić o takich rzeczach. – oznajmiła i szybko odbiła piłeczkę. – A co u ciebie? Mówiłeś, że tuż przed zgrupowaniem w Juracie rozstałeś się ze swoją wieloletnią dziewczyną. Nic się do tej pory nie zmieniło?
Zagięła go. Bartek zaklął po cichu. Co go podkusiło, żeby pytać Klarę o sprawy uczuciowe? Chyba jakiś cholerny chochlik.
- Chyba muszę ci o czymś opowiedzieć… - zaczął powoli i po chwili streścił jej cała historię z Olivią. Nie pominął nawet wątku jej ciąży. Brunetka słuchała wszystkiego zaszokowana.
- A to świnia… - skwitowała na koniec. – Dlaczego wcześniej nie opowiedziałeś mi o tym? Może mogłabym ci wtedy jakoś pomóc.
Salamon pokręcił głową.
- To nie było potrzebne. Nie chciałem obarczać nikogo moimi problemami, ale jak widzisz wszystko rozeszło się kościach.
- Może masz rację Zosiu-samosiu. – wypięła w jego stronę język. – A nie masz na oku nikogo nowego? – jątrzyła dalej.
Kolejny strzał. Bartek wiedział, że musi zachować pokerową twarz. Wymusił na sobie szeroki uśmiech i rzekł tajemniczo:
- Mam na oku kilka kandydatek, ale to nic wielkiego. Możemy jednak skończmy już temat naszych byłych, obecnych i przyszłych?
- Sam go zacząłeś. – wytknęła mu brunetka.
- I ja go kończę. – powiedział, a w duchu odetchnął z ulgą, po czym szybko przeszli na swój ulubiony temat – ostatnie premiery kinowe.

W tym samym czasie, gdzieś na krakowskiej starówce
Błąkał się bez celu po wąskich ulicach Starego Miasta i przypadkiem wypatrzył Klarę. Siedziała z Salamonem i była taka piękna – roześmiana, naturalna. Wiedział, że ta dwójka się przyjaźni, ale nie sądził, że poczuje ukłucie zazdrości, gdy zobaczy ich razem.
Tak, on, Łukasz Teodorczyk, który potrafił uwieść każdą dziewczynę bez wyjątku, był zazdrosny. To było dla niego nowe uczucie. Tak samo jak i gama innych, które odczuwał na myśl o Klarze i wczorajszym wieczorze. Chciał ją uwieść i raczej nie przewidywał ich dalszej przyszłości, a jednak wczoraj sytuacja zaczęła mu się delikatnie wymykać z rąk. To, że Klara podobała mu się i pociągała go było faktem niezaprzeczalnym. Nie przewidywał jednak tego, że dziewczyna oczaruje go na tyle, że po prostu będzie chciał z nią być. Była chyba jedyną, która kiedykolwiek zrobiła na nim takie wrażenie. Z jednej strony była taka kobieca i ponętna, a z drugiej miała naprawdę silny charakter. Dobrze się przy niej czuł. I mimo, że nadal chciał zaciągnąć ją do łóżka nie był pewien, czy ta jedna noc spędzona z nią by mu wystarczyła. Bo co w sytuacji, gdyby chciał przeżyć z nią więcej takich chwil?

--------------------------------------------------------------------------------- 
Cześć Kochane! :*
 Przybywam z rozdziałem siedemnastym :)

Powiem Wam, że po emocjonującym poprzednim rozdziale ten pisało mi się dosyć ciężko i jest trochę spokojniejszy, ale mam nadzieję, że też Wam przypadnie do gustu :)

W tym momencie chciałabym przeprosić #teamKlarek, bo jak widzicie Arek poznał kogoś nowego i chyba nie zamierza dać dziewczynie spokoju :D Jeżeli chcecie zobaczyć nową bohaterkę, zapraszam do zakładki "Bohaterowie" :)

Liczę na Wasze opinie dotyczące rozdziału! :)

W najbliższych dniach nadrobię zaległości na Waszych blogach.

A na deser dzisiaj Arek oraz Łukasz i... Kuba :D



22 komentarze:

  1. Cudeńko. *_*
    Czekam na następny.
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Właśnie, jak słusznie zauważyłaś, kiedyś u ciebie już byłam i... przepraszam, że nie pozostawiałam po sobie komentarzy, chociaż czytałam większość rozdziałów. Jakoś to wszystko nieco mi się rozjechało w czasie... Wybaczysz? :)
    A ta część jest cudowna, naprawdę bardzo mi się podoba, tak samo jak piosenka, którą dodałaś jako ścieżkę dźwiękową ^^ Postaram się niebawem nadrobić brakujące rozdziały i na pewno zjawię się przy następnej okazji z o wiele dłuższym i bardziej sensownym komentarzem. Obiecuję!
    Weny życzę i ślę buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybaczam Ci tego Arka, haha ;p
    Nie mogę się doczekać pomysłów Teo na pozyskanie naszej Klary. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak można tak dobrze pisać? I jak można podpisywać moje sny? Dosłownie, kochaniutka xD Jestem tu, przez koleżankę i nie żałuję żadnej chwili. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    P.S. Kocham Arka, ale tutaj ma wygrać Teo ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale moje opowiadanie przypomina Twoje sny? :D
      Dziękuję :*

      Usuń
  5. Skąd bierzesz takie świetne pomysły? Poprawiasz humor i tutaj wiele razy nie można powstrzymać śmiechu. Pozytywnie i radośnie! Z rozdziału na rozdział widać, że coraz bardziej się od siebie uzależniają, czekam na więcej, życzę weny i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, to tylko moja chora wyobraźnia :)
      Cieszę się, że Ci się podobało :)

      Usuń
  6. Ta Alicja wydaje się być bardzo w porządku laską. Choć czekam aż Angela wkroczy do akcji, bo ta to nigdy nie wie kiedy odpuścić :D
    No i ciekawe kto tak Areczka urządził.
    "- No tak. Wiedziałam, że to zepsujesz!" - hahahhaa, Zuźka jak zwykle nie wychodzi z wprawy :D
    Przeurocza scena z nadopiekuńczym Piszczkiem <3
    Hmm wygląda na to, że puki co tylko Bartek jest z Klarą w pełni szczery... ale też siedzi najgłębiej we friendzonie :D Chyba znowu przechodzę do jego teamu ;D Teo za dużo cwaniakuje i pomimo iż Klara ewidentnie zawirowała mu w głowie to i tak wiem, że on to spieprzy. Ten typ tak ma.
    Czekam na kolejny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo taka jest :)
      Dziękuję za wyczerpujący komentarz <3

      Usuń
  7. Oooo ja *.*
    Teo, lubię cie nie XD ale tutaj spadaj XDDDD
    Klara i Bartek *.*
    No po prostu mi się podoba no ;DDD
    Cudo <3
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow!!!😍😍
    Kocham Cię i to jak piszesz ❤
    Potrafisz zmieszać dramat z komedią i to tak że chce się to czytać😍
    Czekam na następny rozdział😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem tu nowa i woow... Świetne, bardzo mi sie podoba 😘 Od poczatku byłam za Arkiem no ale cóż to wena autorki wiec od teraz jestem po stronie Bartka 😘 z niecierpliwością czekem na nastepny rozdział i pozdrawiam 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i cieszę się, ze tutaj jesteś :)

      Usuń
  10. Korzystając z dnia wolnego wywołanego chorobą jestem :*
    Nie mogłam przestać się śmiać, naprawdę :D nawet z tej sytuacji z obuwiem Alicji :D
    Hihihi jeśli Alicja usidli Arka to może #Klartek stanie się rzeczywisty? Hahaa :D
    Łuki jak troskliwy *.* idealny <3
    Czekam na nn <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym przekonamy się juz niedługo :)
      Dziękuję Kochana <3

      Usuń
  11. o jeju,jak sie ciesze,że trafiłam na tego bloga! Świetny <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję Kochana za komentarz: *

    OdpowiedzUsuń