“Oh damn, oh damn, oh damn
I'm so perplexed on that
It's almost shocking”
I'm so perplexed on that
It's almost shocking”
WSZECHWIEDZĄCY
NARRATOR
Kraków
Podgórze, 5 czerwca, niedziela, godz. 8:30
Otworzył najpierw jedno oko,
potem drugie czując jakby ktoś umieścił na jego głowie ogromny kamień. Spojrzał
na sufit i wydawało mu się, że jest nie tam, gdzie powinien. Białe ściany i
jasnoróżowe mięsiste zasłony zdecydowanie nie przypominały jego hotelowego
pokoju. Ta sypialnia musiała należeć do jakiejś kobiety.
Zerwał się na równe
nogi, jednak ból przyćmił jego przytomność i padł ponownie na łóżko. Próbował
skupić myśli i zastanowić się, gdzie jest, jednak czuł się, jakby coś rozrywało
mu głowę od środka. Wziął bardzo głęboki wdech i zaczął przypominać sobie
wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Wybrał się do klubu z chłopakami, a potem
tańczył z kilkoma dziewczynami. Jedna z nich była bardzo nachalna, jednak on
nie był nią zainteresowany. Po kilku wspólnych tańcach na szczęście odpuściła
mu. Resztę wydarzeń pamiętał, jak przez mgłę albo wcale. Przypomniało mu się,
że ktoś prowadził go do taksówki, ale nie widział tej osoby i potem skończyła
się jego świadomość. Nie pił wczoraj niczego poza sokiem pomarańczowym,
dlaczego więc niczego nie pamiętał?
Poruszył się niespokojnie
słysząc typowo kuchenne odgłosy: skwierczenie oleju na patelni i świst gwizdka
od czajnika. Powoli się podniósł, postawił stopy na drewnianą podłogę i rozejrzał
się – jego wczorajsze ubrania były złożone w kostkę i położone na fotelu, który
zapewne służył jego właścicielce do czytania wieczorami. Ubrał się we własne
ciuchy i wyszedł z pokoju, w którym zapewne spędził noc z jakąś dziewczyną. Piękne
zapachy przywiodły go aż do kuchni. Tam zauważył pewną blondynkę, która
sprawnie poruszała się pomiędzy płytą gazową a blatem i przygotowywała posiłek
podśpiewując pod nosem.
Miała na sobie ogromną
koszulkę z Tweetym, spodenki w biało-czarne paski i, co najśmieszniejsze, grube
zimowe kapcie, a przecież był początek czerwca. Nie była ani trochę umalowana,
włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy, z którego wychodziły pojedyncze
pasma, a i tak jego zdaniem wyglądała cudownie. Gdy podniosła na niego swoje
niebieskie oczy, wydawało mu się, że widzi anioła. Dziewczyna była tak normalna
i tak piękna w tej swojej normalności, że zwaliła go z nóg. Aż przystanął z
wrażenia i przyglądał się temu niesamowitemu zjawisku, niechcący zwracając
uwagę na jej kapcie.
- Pewnie myślisz, że jestem
wariatką? – zaśmiała się, widząc z jakim zainteresowaniem przygląda się jej
obuwiu. – Niestety strasznie marzną mi stopy, nawet latem.
Piłkarz nadal stał w progu i
nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Blondynka po raz kolejny roześmiała
się perliście i wskazała mu miejsce przy małym stoliku, który znajdował się
po lewej stronie od wejścia. Mężczyzna niepewnie wszedł do pomieszczenia i
usiadł.
- Proszę. – postawiła przed
nim kubek z parującą cieczą. – Nie słodziłam ani nie dolewałam mleka. Nie mam
pojęcia, jaką kawę piją piłkarze.
Dalej nie mówiąc nic upił
kilka łyków z czerwonego kubka i przyjrzał się po raz kolejny uważnie
dziewczynie, która wróciła do swojej czynności tj. mieszania czegoś na patelni.
Mimo luźnych ubrań doskonale widział zarys jej sylwetki i naszła go dziwna
ochota, żeby ją przytulić.
- Wolisz mocno ściętą
jajecznicę czy raczej nie? – zapytała odwracając się przez prawe ramię.
Odchrząknął i wydusił z siebie
pierwsze dzisiejszego dnia słowo:
- Nie.
Dziewczyna ponownie się
zaśmiała i odsłoniła przed nim rząd swoich równych białych zębów.
- Nie wiedziałam, że piłkarze
to takie niemowy. W Amsterdamie też tak mało mówisz?
Nie mógł nie uśmiechnąć się
słysząc jej słowa.
- Nie.
- I znowu jedno słówko. –
zachichotała i przełożyła jajecznicę na talerz. Postawiła przed nim posiłek i
podała mu dwie grzanki prosto z tostera. – Smacznego.
Arek niewiele myśląc wziął
się za jedzenie, ponieważ od wczorajszej kolacji nie miał nic w ustach i trochę
ssało go w żołądku. Opróżnił talerz i nareszcie wracała mu jasność umysłu. Podziękował,
wstał z krzesła i chciał podać dziewczynie naczynia. W tym samym momencie ona
sięgnęła po nie, ich dłonie się mimowolnie zetknęły, a piłkarza przeszył
niesamowity prąd. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
- Jak… - zaczął niepewnie i
odsunął się od niej siadając ponownie na krześle. – Jak się tutaj znalazłem?
Czy my… No wiesz, spaliśmy ze sobą?
Blondynka oparła się plecami o
blat kuchenny, przechyliła głowę parząc na niego zalotnie i roześmiała się
głośno:
- Nie. Nawet nie byłbyś w
stanie.
Napastnik Ajaxu otworzył
szeroko oczy. Nic z tego nie rozumiał.
- Byłeś w klubie i jakaś laska
chyba strasznie się ciebie czepiła. – dziewczyna zaczęła mu wszystko tłumaczyć
i pomagać sobie przy tym dłońmi żywo przy tym gestykulując. – Potem zacząłeś się dziwnie zachowywać,
podejrzewam, że ktoś dosypał ci coś do drinka. Nie pytaj, skąd to wszystko
wiem. Mój starszy brat jest twoim ogromnym fanem i gdy tylko zobaczył cię w
klubie, chciał twój autograf, ale nie można się było do ciebie dostać.
Widzieliśmy jednak, że zaczynasz słaniać się na nogach i tracić świadomość,
dlatego postanowiliśmy ci pomóc i przywieźliśmy cię do naszego mieszkania. To
chyba tyle w skrócie.
Milik w miarę dalszego ciągu
jej opowieści coraz szerzej otwierał oczy ze zdziwienia. Miał ogromne
szczęście, że trafił na nią i jej brata. Zaraz, jak jej było na imię? Chyba
nawet się nie przedstawiła.
- Cóż, powinienem wam
podziękować. Można powiedzieć, że uratowaliście mi życie. – oświadczył poważnie.
- Drobiazg. – dziewczyna machnęła
ręką i uśmiechnęła się serdecznie. – Ach, jaka ze mnie gapa! Alicja jestem. –
zorientowała się nagle i podała mu dłoń. Arek uścisnął ją i ponownie przeszył
go prąd. Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita.
- Arek.
- Cóż, może odwiozę cię do
hotelu kadry? Wasz trener pewnie bardzo się denerwuje, że cię nie ma… - zaczęła
niepewnie, chociaż wcale nie chciała pozbywać się piłkarza ze swojego
mieszkania.
- Masz rację. – kiwnął energicznie
głową. Że też wcześniej nie pomyślał o tym, że powinien być teraz na
zgrupowaniu! Ta dziewczyna sprawiała, że nie potrafił myśleć racjonalnie.
- Daj mi tylko 5 minut. –
powiedziała jeszcze.
30 minut później Alicja
zatrzymała swoje auto tuż przed Hotelem Starym.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję
za wszystko. – powiedział piłkarz.
- Arek, zaczekaj chwilę. –
poleciła dziewczyna i zaczęła grzebać w torebce. Wyciągnęła z niej notes i
długopis i podała napastnikowi. – Brat by mi nie darował, gdybym nie wzięła od
ciebie autografu.
Chłopak nakreślił swoje imię i
nazwisko i oddał jej notes. Z pewnym ociąganiem pociągnął za klamkę i już
prawie wysiadał, gdy coś mu się przypomniało.
- A, słuchaj, będziesz na
meczu?
- Będę. – odpowiedziała blondynka.
Tym razem piłkarz zaczął grzebać w portfelu i wyciągnął z niego małą kartę.
- Z tym możecie wejść jutro na
trybunę rodzinną. Przynajmniej tak mogę wam się odwdzięczyć. – powiedział jeszcze.
– Tak więc do zobaczenia jutro. – uśmiechnął się szeroko i pomachał jej. Teraz
czekała go poważna rozmowa z trenerem.
KLARA
Hotel
Pod Różą w Krakowie, 5 czerwca, niedziela, godz. 8:25
Obudziłam się i już wiedziałam
- wdupiłam się. Z pełną tego świadomością i na własne życzenie. Wczoraj prawie
oddałam się Teodorczykowi i wcale nie chodzi mi tutaj o to, że przez cały
wieczór pozwalałam mu dotykać mojego ciała, a o uczucia. Pod wpływem tej
cholernej zmysłowej otoczki moje serce zaczynało wariować i widzieć w piłkarzu
bardzo fajnego i pociągającego faceta. Dobry Boże, ja naprawdę oszalałam.
Noc była niespokojna, no bo
jaka miałaby być po takim wieczorze? Ciągle się budziłam, a gdy już zapadałam w
głęboki sen, pojawiał się tam Łukasz.
Ciekawe, czy on też nie spał
całą noc i czy mu się śniłam? Zabawne, bo gdyby tak to prawie jak byśmy
spędzili tę noc razem. Ale w rzeczywistości było naprawdę blisko. Gdybym w porę
nie otrzeźwiała, pewnie nadal miałabym moje zasady bardzo głęboko i wcale nie
protestowałabym przed odważniejszymi pieszczotami.
Fakt faktem, że na samą myśl o
jego dotyku czułam o cholerne łaskotanie w dole brzucha. Nie chciałam myśleć o
tym, co mnie czeka, ale przecież miałam do zrealizowania plan, z którego nawet
w obliczu takiego ryzyka nie chciałam rezygnować.
Łukaszu Teodorczyku, co ty ze
mną zrobiłeś?
Moje rozmyślania przerwał dźwięk
smsa. Aż zadrżałam na myśl, że wiadomość mogłaby pochodzić od Teodorczyka. Na
szczęście to była moja przyjaciółka. "Jesteś sama?", "Tak, a
niby z kim miałabym być?", odpowiedziałam i minutę później Zuzia wparowała
do mojego pokoju. Miała włosy w nieładzie, ale nawet osoba z zaawansowaną krótkowzrocznością
zauważyłaby, że ona promieniała.
Podniosłam się do pozycji
siedzącej, a ona klapnęła na fotelu i westchnęła.
- Klara, chyba spędziłam
dzisiaj najlepszą noc w życiu. Wróć, ja miałam najlepszy seks w życiu.
- Kapustka? - spojrzałam na
nią pytająco.
- Tak. A Tobie jak minął
wieczór? - zmrużyła oczy.
- Ja... - zaczęłam niepewnie i
chciałam skłamać.
- Mów prawdę. - syknęła moja
przyjaciółka.
- No dobra. - westchnęłam
głośno i w odruchu obronnym naciągnęłam kołdrę aż pod brodę. - Ten wieczór był
niesamowity. Jak z filmu.
Na ustach Zuźki powoli
pojawiał się triumfujący uśmieszek.
- I?
- I w ostatniej chwili
powstrzymałam się przed pójściem z nim do łóżka. - dodałam głośno wypuszczając
powietrze z ust. Moja przyjaciółka uderzyła dłońmi o uda i westchnęła.
- No tak. Wiedziałam, że to
zepsujesz!
- Daj spokój. – mruknęłam, ale
kątem oka zauważyłam, że Zuźka ewidentnie na coś czeka, zapewne na szczegółową
relację. – Dobra. Opowiem ci wszystko. – skapitulowałam i zaczęłam snuć pełną
magii i czaru opowieść o wczorajszym wieczorze spędzonym z Teodorczykiem.
“My mind roaming wild
The thought of your smile
Oh you gotta give me some
Or you can give it all
But it’s never enough no”
The thought of your smile
Oh you gotta give me some
Or you can give it all
But it’s never enough no”
WSZECHWIEDZĄCY
NARRATOR
Hotel
Stary w Krakowie, 5 czerwca, niedziela, godz. 9:00
-
Jędza,
czy mógłbyś nalać mi soku jabłkowego? – zapytał grzecznie Krzysztof Mączyński
swojego kolegę. Piłkarze właśnie wspólnie jedli śniadanie w restauracji hotelowej.
- Krzysiu, a co ty jesteś król
Burundi, a ja twój służący, że mam ci wszystko podawać?! – wściekł się obrońca
Legii. – Najpierw chleb, potem masło, teraz sok. Zastanów się.
Pomocnik Wisły przewrócił
oczami.
- Nie, Artur, po prostu
usiadłeś w takim miejscu, że wszystko, co jest mi potrzebne stoi przed tobą. –
wyjaśnił mu, a Jędrzejczyk i tak w końcu spełnił prośbę kumpla.
I wszystko byłoby dobrze,
gdyby spokojny poranek piłkarzy nie został przerwany przez krzyk trenera. Adam
Nawałka szedł przez środek restauracji i cały czas wrzeszczał coś do Tomasza
Iwana, który szedł (chociaż „biegł” byłoby lepszym określeniem) obok niego.
- Co on sobie do cholery myśli?!
Mój podstawowy napastnik i nie wraca na noc. Już ja mu dam!
- Trenerze, a może ktoś go
porwał? – zaproponował dyrektor kadry.
Selekcjoner aż przystanął w
miejscu, spojrzał poważnie na Iwana i popukał się w czoło.
- Chyba kosmici.
Tymczasem piłkarze
zachichotali słysząc stwierdzenie trenera i zaczęli rozglądać się kogo wśród
nich brakuje. Artur Jędrzejczyk spojrzał po kolegach i skonstatował, że nie ma wśród
nich Milika.
- Ej, Mączka, ale jaja, Aruś
zniknął.
- Może faktycznie go porwali? –
zamyślił się głęboko Krzysztof.
- Chyba jakaś niewiasta. –
zarechotał obrońca.
Łukasz Piszczek natomiast już
od rana wisiał na telefonie i rozmawiał z żoną, o którą ostatnio bardzo się
troszczył. Gdy tylko otworzył oczy, już chciał pędzić do niej i zapytać, jak
się czuje, jednak w ostatniej chwili powstrzymał go przed tym Kuba
Błaszczykowski. Teraz musiał wysłuchiwać rozmowy przyjaciela z Joanną, w którym
cały czas padały pytania i zdania typu: „A jak się czujesz?”, „Wyspałaś się?”, „A
nic cię nie boli?”, „Nie przemęczaj się”. Pomocnik co chwilę przewracał oczami
i gdy obrońca w końcu się rozłączył, Kuba przystąpił do ataku.
- Stary, popadasz w obłęd. –
wytknął mu.
- Ale Asia… Po prostu dbam o
nią i dziecko. – próbował się wytłumaczyć. Faktycznie bardzo martwił się o żonę
i dziecko, które nosiła pod swoim sercem i stąd wynikała jego nadmierna troska.
- Wyluzuj trochę, przecież nie
jest sama. Klara się nie zaopiekuje. A poza tym za parę godzin się zobaczycie. –
Błaszczykowski próbował uspokoić kolegę, a ten tylko w niemym rozumieniu kiwał
głową.
- No dobrze, już dobrze. –
sapnął Piszczek, ale już po chwili wysłał do żony smsa: „Zjedz zdrowe
śniadanie. Całuję Twój brzuszek Skarbie.” Na szczęście tego już Kuba nie
widział, bo pewnie skończyłoby się to skonfiskowaniem telefonu.
***
Plac
Mariacki, Kraków, 5 czerwca, niedziela, godz. 15:00
- Pięknie tutaj, prawda? –
zachwyciła się Klara. Siedzieli właśnie z Bartkiem w ogródku kawiarni na Placu
Mariackim i rozmawiali. Dzień był piękny – słoneczny i naprawdę ciepły.
- To prawda. Można by tutaj
spacerować bez końca. – piłkarz uśmiechnął się szeroko.
Reprezentacja rano odbyła
trening, a potem dostali wolne popołudnie. Większość z chłopaków poświęciła
tych kilka wolnych chwil na spotkanie ze swoimi rodzinami. Piszczkowie wybrali
się na rodzinny obiad, a Salamon zaprosił Klarę na kawę.
- Dobrze, że nie jesteśmy
teraz we Włoszech. – roześmiał się. – Zostalibyśmy zlinczowani za to, że pijemy
cappuccino po południu.
Brunetka, która właśnie
walczyła z wiatrem władającym jej sukienką, spojrzała na niego pytająco.
- We Italii jakąkolwiek kawę z
dodatkiem mleka pije się tylko rano. Ale na szczęście jesteśmy w Polsce. – oznajmił
i wyciągnął przed siebie swoje długie kończyny.
Tymczasem Klara nadal nie
potrafiła poradzić sobie z wiatrem, który co chwilę unosił jej sukienkę i
odsłaniał w całości jej opalone nogi.
- Cholera jasna! – sarknęła. –
Po powrocie do hotelu ta sukienka ląduje w koszu.
- Oj, daj spokój. Wyglądasz
ślicznie. – zaoponował Bartek, który rozkoszował się chwilami relaksu. Słońce
pięknie grzało, on pił świetne cappuccino w towarzystwie swojej przyjaciółki i
nawet fani nie byli zbyt namolni. Żyć nie umierać.
- Bartek. – Klara spojrzała na
niego poważnie i zmarszczyła czoło.
- No co? – roześmiał się. – A ja
nie mam nic przeciwko takim widokom. – znacząco popatrzył na jej nogi.
- Bartek, proszę cię. –
brunetka próbowała go uspokoić, ale piłkarz był w zbyt dobrym humorze, żeby
przejmować się czymkolwiek.
W końcu dziewczyna wzięła pod
pupę boki sukienki i nareszcie nastał spokój – materiał już nie fruwał na
wietrze. Cieszyła się, że umówiła się z Bartkiem. W jego obecności wspomnienie
wczorajszego wieczoru wydawało się mgliste. W kawiarni mogła skupić się na
rozmowie z Salamonem, a nie na bezsensownym rozmyślaniu o Teodorczyku, który
pewnie już niedługo będzie ją miał gdzieś.
Bartek chyba czytał w jej
myślach, bo po chwili zdjął okulary przeciwsłoneczne, oparł dłonie o stolik i
zadał jej najbardziej kłopotliwe w tym stanie rzeczy pytanie:
- A jak tam, no wiesz, twoje
sprawy uczuciowe?
Bajkowska skrzywiła się
okropnie i zaklęła w myśli. Faceci to jednak mają wyczucie czasu.
- Cóż… Powiedzmy, że to
skomplikowane. – próbowała go zbyć, co było trudne zważywszy na fakt, że w
jednej chwili wszystkie wspomnienia wróciły z podwojoną siłą.
- Ale mam nadzieję, że jesteś
szczęśliwa?
Klara westchnęła głośno. To
było bardzo trudne pytanie. Nawet, gdyby ktoś zapytał ją o to, czy wczoraj była
szczęśliwa, nie potrafiłaby jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Musiała
jednak pamiętać, że Bartek nadal tkwił w przekonaniu, że ona jest z Łukaszem.
- To dopiero początek i ciężko
na razie mówić o takich rzeczach. – oznajmiła i szybko odbiła piłeczkę. – A co
u ciebie? Mówiłeś, że tuż przed zgrupowaniem w Juracie rozstałeś się ze swoją
wieloletnią dziewczyną. Nic się do tej pory nie zmieniło?
Zagięła go. Bartek zaklął po
cichu. Co go podkusiło, żeby pytać Klarę o sprawy uczuciowe? Chyba jakiś
cholerny chochlik.
- Chyba muszę ci o czymś
opowiedzieć… - zaczął powoli i po chwili streścił jej cała historię z Olivią.
Nie pominął nawet wątku jej ciąży. Brunetka słuchała wszystkiego zaszokowana.
- A to świnia… - skwitowała na
koniec. – Dlaczego wcześniej nie opowiedziałeś mi o tym? Może mogłabym ci wtedy
jakoś pomóc.
Salamon pokręcił głową.
- To nie było potrzebne. Nie
chciałem obarczać nikogo moimi problemami, ale jak widzisz wszystko rozeszło
się kościach.
- Może masz rację
Zosiu-samosiu. – wypięła w jego stronę język. – A nie masz na oku nikogo nowego?
– jątrzyła dalej.
Kolejny strzał. Bartek
wiedział, że musi zachować pokerową twarz. Wymusił na sobie szeroki uśmiech i
rzekł tajemniczo:
- Mam na oku kilka kandydatek,
ale to nic wielkiego. Możemy jednak skończmy już temat naszych byłych, obecnych
i przyszłych?
- Sam go zacząłeś. – wytknęła mu
brunetka.
- I ja go kończę. –
powiedział, a w duchu odetchnął z ulgą, po czym szybko przeszli na swój
ulubiony temat – ostatnie premiery kinowe.
W
tym samym czasie, gdzieś na krakowskiej starówce
Błąkał się bez celu po wąskich
ulicach Starego Miasta i przypadkiem wypatrzył Klarę. Siedziała z Salamonem i
była taka piękna – roześmiana, naturalna. Wiedział, że ta dwójka się przyjaźni,
ale nie sądził, że poczuje ukłucie zazdrości, gdy zobaczy ich razem.
Tak, on, Łukasz Teodorczyk,
który potrafił uwieść każdą dziewczynę bez wyjątku, był zazdrosny. To było dla
niego nowe uczucie. Tak samo jak i gama innych, które odczuwał na myśl o Klarze
i wczorajszym wieczorze. Chciał ją uwieść i raczej nie przewidywał ich dalszej
przyszłości, a jednak wczoraj sytuacja zaczęła mu się delikatnie wymykać z rąk.
To, że Klara podobała mu się i pociągała go było faktem niezaprzeczalnym. Nie
przewidywał jednak tego, że dziewczyna oczaruje go na tyle, że po prostu będzie
chciał z nią być. Była chyba jedyną, która kiedykolwiek zrobiła na nim takie
wrażenie. Z jednej strony była taka kobieca i ponętna, a z drugiej miała
naprawdę silny charakter. Dobrze się przy niej czuł. I mimo, że nadal chciał
zaciągnąć ją do łóżka nie był pewien, czy ta jedna noc spędzona z nią by mu
wystarczyła. Bo co w sytuacji, gdyby chciał przeżyć z nią więcej takich chwil?
---------------------------------------------------------------------------------
Cześć Kochane! :*
Przybywam z rozdziałem siedemnastym :)
Powiem Wam, że po emocjonującym poprzednim rozdziale ten pisało mi się dosyć ciężko i jest trochę spokojniejszy, ale mam nadzieję, że też Wam przypadnie do gustu :)
W tym momencie chciałabym przeprosić #teamKlarek, bo jak widzicie Arek poznał kogoś nowego i chyba nie zamierza dać dziewczynie spokoju :D Jeżeli chcecie zobaczyć nową bohaterkę, zapraszam do zakładki "Bohaterowie" :)
Liczę na Wasze opinie dotyczące rozdziału! :)
W najbliższych dniach nadrobię zaległości na Waszych blogach.
Liczę na Wasze opinie dotyczące rozdziału! :)
W najbliższych dniach nadrobię zaległości na Waszych blogach.
A na deser dzisiaj Arek oraz Łukasz i... Kuba :D
Cudeńko. *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Buziaczki. ;*
Melduję się!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jak słusznie zauważyłaś, kiedyś u ciebie już byłam i... przepraszam, że nie pozostawiałam po sobie komentarzy, chociaż czytałam większość rozdziałów. Jakoś to wszystko nieco mi się rozjechało w czasie... Wybaczysz? :)
A ta część jest cudowna, naprawdę bardzo mi się podoba, tak samo jak piosenka, którą dodałaś jako ścieżkę dźwiękową ^^ Postaram się niebawem nadrobić brakujące rozdziały i na pewno zjawię się przy następnej okazji z o wiele dłuższym i bardziej sensownym komentarzem. Obiecuję!
Weny życzę i ślę buziaki :**
Jasne, że wybaczam :)
UsuńDziękuję za obecność! :*
Wybaczam Ci tego Arka, haha ;p
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać pomysłów Teo na pozyskanie naszej Klary. ;*
Dziękuję dobra Kobieto :D
UsuńJak można tak dobrze pisać? I jak można podpisywać moje sny? Dosłownie, kochaniutka xD Jestem tu, przez koleżankę i nie żałuję żadnej chwili. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńP.S. Kocham Arka, ale tutaj ma wygrać Teo ;*
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale moje opowiadanie przypomina Twoje sny? :D
UsuńDziękuję :*
Skąd bierzesz takie świetne pomysły? Poprawiasz humor i tutaj wiele razy nie można powstrzymać śmiechu. Pozytywnie i radośnie! Z rozdziału na rozdział widać, że coraz bardziej się od siebie uzależniają, czekam na więcej, życzę weny i ściskam ;*
OdpowiedzUsuńKochana, to tylko moja chora wyobraźnia :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobało :)
Ta Alicja wydaje się być bardzo w porządku laską. Choć czekam aż Angela wkroczy do akcji, bo ta to nigdy nie wie kiedy odpuścić :D
OdpowiedzUsuńNo i ciekawe kto tak Areczka urządził.
"- No tak. Wiedziałam, że to zepsujesz!" - hahahhaa, Zuźka jak zwykle nie wychodzi z wprawy :D
Przeurocza scena z nadopiekuńczym Piszczkiem <3
Hmm wygląda na to, że puki co tylko Bartek jest z Klarą w pełni szczery... ale też siedzi najgłębiej we friendzonie :D Chyba znowu przechodzę do jego teamu ;D Teo za dużo cwaniakuje i pomimo iż Klara ewidentnie zawirowała mu w głowie to i tak wiem, że on to spieprzy. Ten typ tak ma.
Czekam na kolejny kochana ;*
Bo taka jest :)
UsuńDziękuję za wyczerpujący komentarz <3
Oooo ja *.*
OdpowiedzUsuńTeo, lubię cie nie XD ale tutaj spadaj XDDDD
Klara i Bartek *.*
No po prostu mi się podoba no ;DDD
Cudo <3
Czekam <3
Cieszę się :) dziękuję :*
UsuńWow!!!😍😍
OdpowiedzUsuńKocham Cię i to jak piszesz ❤
Potrafisz zmieszać dramat z komedią i to tak że chce się to czytać😍
Czekam na następny rozdział😘
Dziękuję za tak piękne słowa :*
UsuńJestem tu nowa i woow... Świetne, bardzo mi sie podoba 😘 Od poczatku byłam za Arkiem no ale cóż to wena autorki wiec od teraz jestem po stronie Bartka 😘 z niecierpliwością czekem na nastepny rozdział i pozdrawiam 😀
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i cieszę się, ze tutaj jesteś :)
UsuńKorzystając z dnia wolnego wywołanego chorobą jestem :*
OdpowiedzUsuńNie mogłam przestać się śmiać, naprawdę :D nawet z tej sytuacji z obuwiem Alicji :D
Hihihi jeśli Alicja usidli Arka to może #Klartek stanie się rzeczywisty? Hahaa :D
Łuki jak troskliwy *.* idealny <3
Czekam na nn <3
Buziaki :***
O tym przekonamy się juz niedługo :)
UsuńDziękuję Kochana <3
o jeju,jak sie ciesze,że trafiłam na tego bloga! Świetny <33
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńDziękuję Kochana za komentarz: *
OdpowiedzUsuń