wtorek, 11 października 2016

Chapter eleven




"No one but you got me feeling this way
There's so much we can't explain
Maybe we're helping each other escape"

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

- Ojojoj, ale narobiłem bigosu. – mruknął sam do siebie Bartek Kapustka, który chcąc uniknąć spojrzenia kolegów z wielkim zainteresowaniem przyglądał się swoim sznurówkom. Wcześniej jakieś 15 minut po odjeździe Piszczków, a co za tym idzie również panny Zuzanny przez długi czas patrzył w jeden i ten sam punkt, z którego oddalił się samochód.
- Stary, powiesz mi w końcu co się stało? – nalegał Piotrek Zieliński, który zastał swojego kumpla w nieciekawym stanie.
- Ja też chciałbym to wiedzieć. W końcu zostałem niechcący wciągnięty w całą tę sytuację. – dodał Salamon. Pomocnik naszej reprezentacji nadal jednak uparcie milczał. W dodatku w pewnym momencie zaczął się bujać na stopach do przodu i do tyłu i mruczeć pod nosem dziwną mantrę.
- Masz chorobę sierocą? – zapytał pomocnik.
- Szkoda, że w naszym sztabie brakuje psychiatry. Teraz byłby jak znalazł. – podsumował Bartek Salamon.
Tymczasem Kapustka bez słowa oddalił się od kolegów i wszedł do hotelu. Wydawało się, że idzie do swojego pokoju, ponieważ po chwili zaczął wspinać się po schodach. Piotr i Bartek niewiele myśląc ruszyli za nim.
- Serio nic ci nie powiedział? – zapytał Salamon idącego obok Ziela.
- Rano wpadł do mojego pokoju i zaczął lamentować, jednak nie rozumiałem niczego, co do mnie mówi, bo byłem zaspany. Obudził moją Luizę a ona z kolei zaczęła wrzeszczeć, że przez niego będzie miała brzydką cerę. Nie mam pojęcia, co ma sen do wyglądu twarzy, ale miałem już poranek z głowy.
Bartek w zrozumienia kiwnął głową.
- Ja tylko widziałem, jak Zuzia ukryła się przed nim. Bez powodu tego nie zrobiła.
Bartosz Kapustka natomiast właśnie wszedł do pokoju i zamknął  kolegom drzwi przed nosem. Chłopaki spojrzeli po sobie, Zieliński szarpnął za klamkę, jednak nic to nie dało. Przyłożył twarz do drzwi i najpierw zaczął spokojnie:
- Bartuś, otwórz proszę! Koledzy chcą z tobą porozmawiać…
Odpowiedziała mu głucha cisza, więc Zielu od razu zmienił nastawienie.
- Otwieraj natychmiast, ty kapusto jedna! – wrzasnął łomocząc w drzwi.
Kapustka niestety nie zareagował na wołanie kolegi, a walenie w drzwi sprawiło, że z pokoju obok wychylił się Krychowiak.
- Pojebało cię? – jęknął drapiąc się po głowie. – Przerwałeś mi regeneracyjną drzemkę.
- Drzemka? – zdziwił się Bartek Salamon. – Jest przecież dziesiąta.
- Aj tam! – machnął ręką zawodnik Sewilli i wrócił do pokoju.
- Chyba nic z tego. – skrzywił się Salamon widząc poczynania Piotrka, który nadal naprzemiennie delikatnie pukał i walił w drzwi pokoju Kapustki.
- Będę tutaj koczował dopóki mi nie otworzy. – oświadczył twardo Zieliński.
- Jak chcesz. Ja lecę się pakować. – rzucił Salamon i oddalił się do własnego lokum.
***
- Ja na Twoim miejscu nie miałbym takiego dobrego humoru. – rzekł Jędrzejczyk, który właśnie przysiadł się do stolika, gdzie Arek Milik w świętym spokoju pił właśnie kawę. Napastnik słysząc słowa kolegi spojrzał na niego znad filiżanki i uniósł brwi w geście zdziwienia.
- No co? Klara wyjechała. Przegrałeś zakład. – oznajmił bez ogródek obrońca naszej reprezentacji.
Arek zaklął cicho. No tak, nadeszła sobota czas wyjazdu, a więc i termin na spełnienie zakładu, który on przegrał. Jednak nie tylko to go poruszyło, bo dopiero teraz zrozumiał, że Klara wyjechała i nawet się z nim nie pożegnała. Chociaż czego on się spodziewał po tym jak ją potraktował? Było, minęło. Spędzili ze sobą kilka miłych chwil i na pewno będzie ją wspominał naprawdę ciepło. Tylko czy to było ich ostatnie spotkanie? Napastnik miał nadzieję, że nie, a fakt, iż Klara należała do rodziny Piszczka dawał nadzieję.
- Aha… - odpowiedział niezbyt mądrze, nie wiedząc jak zareagować. Bo i co miał mu powiedzieć? Że się cieszył z czyszczenia jego butów?
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. – zachichotał Jędza. – Nie martw się, Stary. – klepnął go w ramię czym sprawił, że Arek po części wrócił do rzeczywistości. – Przemyślałem pewne kwestie i ten zakład to było coś głupiego. Zapomnijmy o nim.
Milik aż wstrząsnął się na te słowa.
- Nie rozumiem. – spojrzał z ukosa na piłkarza Legii.
- Słuchaj… - Artur splótł dłonie i położył je na stole pochylając się w stronę kolegi. - Stwierdziłem, że to było chamskie z naszej strony zakładać się o Klarę. To fajna, porządna dziewczyna i wiadome było, że nie pójdzie z tobą do łóżka.
Milik już chciał skomentować słowa obrońcy, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał.
- Zresztą takie zakłady nie przystoją kulturalnym dżentelmenom, prawda?
Arek skinął mu głową dalej będąc w szoku.
- Widziałem, że smalisz do niej cholewki, ale uwierz mi, to nie jest laska, która poleci na byle jaką bajerę. Musisz się bardziej wysilić. – rzekł mu jeszcze Artur, nomen omen, starszy i bardziej doświadczony w takich sprawach i zostawił osłupiałego Milika w kawiarni.

KLARA

- Na gondoli, na gondoli jakaś pala się całuje! Wiatl gondolą lekko buja, ona tsyma go za lękę i śpiewają sobie taaaaaak! – śpiewała Amelka na cały samochód.
- Jezus Maria! Skąd to dziecko zna takie piosenki? – jęknęłam.
Aśka obejrzała się przez ramię i spojrzała na mnie z bólem w oczach.
- Mówiłam Łukaszowi, żeby nie puszczał jej piosenek disco polo, ale on nie posłuchał i widzisz, jak to się skończyło.
Przewróciłam oczami w odpowiedzi. Zostało nam do przejechania jeszcze jakieś 100 km, także przez te 1,5h byłam skłonna przeżyć nawet śpiewanie Amelki. Zuźka miała włożone słuchawki, z których zapewne płynęły kojące dźwięki Metalliki i zdawała się nie zauważać wszystkiego, co dzieje się dookoła. W ogóle dzisiaj od śniadania była dziwnie cicha. Czyżby jej zachowanie było związane z nocnymi wydarzeniami?
Łukasz oczywiście nie reagował na poczynania Amelki, jakby nie słyszał, że jego dziecko właśnie śpiewa zboczone piosenki. Jak to maleństwo ma wyrosnąć na porządnego człowieka, gdy jedyne próby jego wychowania podejmuje jego matka? No jak?
- Kochanie, a może zaśpiewasz nam jakąś piosenkę z przedszkola? – zaproponowałam. – Np. „Wlazł kotek na płotek”?
Amelka na nasze szczęście przerwała piosenkę i uśmiechnęła się jak aniołek.
- Dobze, ciociu. – zgodziła się ochoczo i już myślałam, że nastąpił koniec naszych trosk. Och jak srogo się myliłam. – Wlazł kotek na płotek, pieldolnął go młotek. Siekiela dobiła i kotka zabiła. – zaintonowała, jednak tym razem nie czekałam na zakończenie piosenki, tylko od razu zareagowałam.
- Amelka! – wrzasnęłam. Przykro mi, że to ja musiałam doprowadzić ją do porządku. – Skąd ty znasz takie piosenki?!
Moja siostrzenica spojrzała na mnie bardzo smutno i tylko czekałam, aż dostanie histerii.
- Kalol mnie nauczył. – odpowiedziała. Ach tak, Karol, nasz mały sąsiad. Cudowne dziecko nauczycieli. No cóż, chyba nasza mama będzie musiała pogadać z sąsiadami.
- Kochanie, ale to jest bardzo brzydka piosenka. Nie można takich śpiewać. – zaczęłam jej tłumaczyć, a ona tylko otworzyła szeroko te swoje brązowe oczy (które odziedziczyła akurat po mnie, no dobra, może po swojej babci, a mojej mamie) i patrzyła uważnie.
- Pewnie juz mnie nie lubisz, plawda, ciociu? – posmutniała i zrobiła usta w podkówkę. Och, chciałabym umieć tak manipulować ludźmi, jak to dziecko.
- Nie, Skarbie. Ciocia nadal bardzo cię lubi i kocha. – pogłaskałam ją po głowie. – Tylko nie śpiewaj tak już więcej, dobrze?
- Tak. – skinęła głową i wyciągnęła w moją stronę łapki. Złapała mnie za szyję, jak zwykle bardzo mocno przytulając. – A wies, ciociu? Chciałabym mieskać w Polsce. Mogłabym cię codziennie psytulać. I babcię tez.
Zrobiło mi się bardzo przykro na te słowa, bo mi również bardzo brakowało na co dzień tej całej trójki, jednak na dzień dzisiejszy ich przeprowadzka do Polski była niemożliwa. Może za kilka lat?
Pocałowałam Amelkę w policzek i spojrzałam na Joannę. Słysząc słowa córki miała łzy w oczach i odruchowo odwróciła się do szyby, głośno pociągając nosem.



Oh and I can't wait to see her
Your love made me a believer
And I won't fight these feelings anymore

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

Eleganckie audi właśnie wjechało na podwórko, gdzie znajdował się rodzinny dom Klary i Joanny. Wcześniej Piszczek odstawił Zuzię do jej rodzinnego domu, który znajdował się nieopodal posiadłości Bajkowskich. Łukasz zaparkował, zgasił silnik i powoli wysiadł z samochodu. Amelka jednak nie była taka powolna jak jej ojciec. Szybko wybiegła z auta i rzuciła się w ramiona babci, która już czekała na nich przed domem. Irena Bajkowska, elegancka brunetka po pięćdziesiątce mocno uściskała swoją jedyną i ukochaną wnuczkę, po czym przywitała się ze starszą córką.
- Joasiu! – przytuliła mocno panią Piszczek, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zawsze płakała ze szczęścia, gdy jej starsza córka przyjeżdżała do domu. Chociaż na co dzień dzieliło ich ponad 1000 km, zawsze miały dobry kontakt. Generalnie, Irena była matką idealną. Kochała córki nad życie, zawsze je wspierała, pomagała w życiowych wyborach, ale nie wtrącała się i pozostawiała im  pewną dozę samodzielności. – Chyba trochę ci się przytyło. – szepnęła.
- Mamo! – Joanna zmrużyła brwi w geście zniecierpliwienia.
Tymczasem z domu powolnym krokiem wyszedł właśnie Ryszard Bajkowski. Patrząc na niego i Piszczka sprawdzało się powiedzenie, że kobiety wybierają mężów podobnych do ojców. Ani Łukaszowi, ani ojcu Joanny nigdy nigdzie się nie spieszyło. Tak i teraz powoli posuwał nogę za nogę, a po chwili już trzymał na rękach swoją wnuczkę, która bardzo mocno go przytulała.
Irena natomiast uściskała Klarę, której nie widziała zaledwie kilka dni i zmierzyła wzrokiem jej sylwetkę.
- Nie dość, że zmizerniałaś, to widzę, że wróciłaś do swojego stylu. Nie takie rzeczy ci spakowałam. – zachichotała.
- Bardzo zabawne. – rzekła z ironią w głosie młodsza córka. – Przez ciebie cały tydzień musiałam chodzić w szpilkach.
- I na dobre ci to wyszło. – dodała Joanna ze śmiechem, po czym przytuliła się do ojca.
- A co, poderwała tam kogoś? – podłapała od razu Irena. Może i zrobiła córce na złość, pakując ją do Juraty, ale wiedziała, że ostatecznie robi to tylko dla jej dobra.
- Nawet kilku. – odgryzła się Klara i podeszła do ojca.
Piszczek tymczasem wyjął wszystkie walizki z bagażnika  i dopiero podszedł do teściowej.
- Mamusia, jak zawsze taka piękna i promienna. – ucałował brunetkę w obydwa policzki, a ta zachichotała.
- Oj, Łukaszku, a ty niezmiennie czarujący.
- Ja po prostu mam najlepszą i najpiękniejszą teściową na świecie. – wyszczerzył się. – I teścia również. – dodał i przywitał się z Ryszardem.
Joanna i Klara zgodnie przewróciły oczami, po czym wszyscy zgodnie weszli do domu.
***
- Pierożki jak zwykle palce lizać! – rzekł rozanielony Piszczek i rozłożył się na krześle klepiąc się po brzuchu.
Rodzinka właśnie skończyła jeść obiad na tarasie, na który Irena przygotowała zupę-krem z dyni i swoją specjalność – pierogi ruskie. Państwo Bajkowscy mieszkali w niewielkiej miejscowości pod Szczytnem, a ich dom znajdował się na skraju lasu i nieopodal jeziora Łęsk. Irena i Ryszard prowadzili spory pensjonat, do którego latem przyjeżdżało mnóstwo gości. Teraz było ich trochę mniej niż zwykle, toteż mogli spokojnie zająć się swoją rodziną.
- Nie lubię się z nim zgadzać, ale mamusiu, jesteś w formie. – rzekła przekornie Klara z pełną buzią jedzenia.
Irena tylko się zarumieniła, po czym przy pomocy córek zaczęła sprzątać ze stołu. Amelka jak szalona biegała po ogrodzie z piłką i psem, a Łukasz zaczął rozmawiać z teściem.
- I jak tam? Odpoczęliście trochę w tej Juracie?
- Tak. Fajnie się zintegrowaliśmy, ale teraz czeka nas ciężka praca. W końcu każdy chce pojechać na EURO. – odpowiedział Łukasz, a Ryszard skinął głową.
- Jestem pewny, że dla ciebie na pewno znajdzie się miejsce w kadrze.
- Chciałbym, żeby tak było. – uśmiechnął się piłkarz. – A wy się przypadkiem nie wybieracie do Francji?
- Niestety nie. – pokręcił głową ojciec Joanny. – Wiesz, musimy pilnować interesu. Ale Klarę z miłą chęcią bym tam wysłał. Musi jeszcze tylko pozdawać ostatnie egzaminy, a za 2 tygodnie przecież broni pracę licencjacką.
- A właśnie jaki ona ma tytuł?
- Zabij mnie, ale ci nie powiem. – roześmiał się Ryszard. – Coś tam związanego z linią brzegową Oceanu Atlantyckiego.
- Rozumiem. – Łukasz skinął głową, a po chwili na tarasie pojawiły się trzy panie niosące ciasto i kawę.
Po deserze rodzinka przeniosła się do salonu, gdzie zasiedli przed telewizorem i zaczęli oglądać „Familiadę”. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, a sielski, rodzinny klimat, sprawiał, że nikomu nie chciało się robić niczego innego, no może prócz Amelki, która biegała jak szalona po całym domu. I wszystko byłoby dobrze, gdyby Ryszard Bajkowski nie wziął do ręki gazety „Fakty i plotki”. Nie był to magazyn wysokich lotów, ale ojciec dziewczyn lubił czasem tak się odmóżdżyć. Teraz rozsiadł się w swoim bujanym fotelu, założył na nos okulary do czytania i zajął się gazetą. Najpierw przeczytał, jak to pani Janina dziękuję strażakom, którzy zdjęli z drzewa jej kotka, a potem o panu Kazimierzu, któremu UFO po raz kolejny w tym roku zniszczyło pole pszenicy. Jednak na dziesiątej stronie znajdował się artykuł, który przyprawił mężczyznę o palpitacje serca.
- Jezus Maria, dziecko, ty jesteś w gazecie! – wrzasnął burząc sielski klimat.
- Znowu coś napisali o Łukaszu? Przywykłam. – odparła obojętnie Joanna, która przez te kilka lat spędzonych z Piszczkiem przyzwyczaiła się do dziennikarzy, którzy lubili rozmijać się z prawdą.
- Nie o tobie! – machnął ręką ojciec. – O Klarze!
Tym razem wszyscy czworo zareagowali i ruszyli do Ryszarda stając za jego plecami. Artykuł nosił znamienny tytuł: „Nowa wybranka wschodzącej gwiazdy piłki nożnej” i zawierał zdjęcia z kolacji Klary i Teodorczyka. Zdjęcia zostały zrobione z ukrycia i może nie były zbyt wyraźne, ale od razu można było rozpoznać brunetkę i piłkarza. Na jej nieszczęście było też ujęcie z najbardziej romantycznej chwili tego wieczoru, tj. z ich pocałunku.
- Fiu, fiu. – zagwizdał Piszczek. - Widzisz, a mówiłaś, że nie było tam żadnych romansów. – zachichotał widząc swoją szwagierkę w ramionach jego imiennika, po czym od razu dostał prztyczka w nos od żony. Może nie tak wyobrażał sobie idealnego wybranka dla Klary, bo wieści o podbojach miłosnych Teodorczyka niosły się po całej kadrze, ale lepszy rydz niż nic.
- Ja pierdzielę. – wymsknęło się Klarze, która starała się nie przeklinać przy rodzicach, a teraz cały czas przetrawiała fakt, iż znalazła się w gazecie.
Tymczasem Ryszard otarł pot z czoła, a żona od razu spojrzała na niego z wyrzutem.
- No i po co się tak wycierasz? Ciesz się, że nasza córka jest sławna. Kolejna w ramionach słynnego piłkarza. – rozmarzyła się Irena, gdy tymczasem jej córki zajęły się lekturą artykułu.
„Jak widać, zgrupowanie polskiej reprezentacji w piłce nożnej ma charakter relaksacyjny. Nasi kadrowicze nie próżnują, co szczególnie da się zauważyć w przypadku Łukasza Teodorczyka. Napastnik, który pojawił się w Juracie dopiero w połowie zgrupowania, od razu ruszył na łowy i upolował zjawiskową brunetkę. 
Kim jest ta tajemnicza piękność widziana na romantycznej kolacji z piłkarzem naszej reprezentacji? Czy jest to tylko podopieczna fundacji „Spełniamy marzenia” a może nowa wybranka serca polskiego piłkarza?
Sam zainteresowany zapytany o śliczną nieznajomą oznajmił, że jest to jego nowa dziewczyna. Zakochanej parze życzymy szczęścia i wytrwałości. Mamy również nadzieję, że szczęście osobiste Teodorczyka przełoży się na jego osiągnięcia na EURO 2016.”
- Klara, nie chwaliłaś się, że masz chłopaka… - Piszczek nadal śmiał się z tej całej sytuacji.
- Bo nie mam! – warknęła brunetka.
- Że też ty zawsze musisz tak kłapać buzią. – rzekła z wyrzutem Joanna do męża.
- Nie no ja go zabiję! – wrzasnęła Klara, po czym od razu zwróciła się do Łukasza. – Telefon!
- Ale Klara… - zaczął łagodnie. – Nie rób niczego pochopnie…
- Powiedziałam: telefon!
- No dobrze, już dobrze. – Piszczek wyciągnął z kieszeni smartphona, odnalazł numer do Teodorczyka i podał go Klarze. Dziewczyna szybko wystukała odpowiedni ciąg cyfr i nacisnęła słuchawkę, jednak napastnik nie odbierał. Udało jej dodzwonić dopiero za czwartym razem.
- Ty półgłówku! Jak mogłeś mi to zrobić?! – zaczęła bez ogródek.
- Ooooo, dzwoni moja nowa dziewczyna. Miło cię słyszeć.
- Nie dość, że zrujnowałeś mi nastoletnie lata, to teraz też chcesz to zrobić?! Co ty sobie wyobrażasz! Ty intelektualna amebo, ten artykuł ma zostać usunięty, rozumiesz?!
- Nie, Skarbie. – odrzekł słodko, czym wprawił Klarę w jeszcze większą furię. – Artykuł ma zostać dla potomnych.
- Zobaczysz, gorzko tego pożałujesz!
- Niczego w życiu nie żałuję. I zrozum, Piękna, gra się dopiero zaczęła. – odpowiedział spokojnie i… rozłączył się.

----------------------------------------------------------------------------------------- 
Cześć Kochane! Witam Was z nowym rozdziałem :D

Dzisiaj mecz z Armenią, więc obowiązkowo kibicujemy naszym! :D
Niestety bez Arka, Łukasza i Michała...
Trzymajmy kciuki szczególnie za Milika. Aż nie mam słów, żeby to opisać, tak jest mi przykro. 

Cóż, Kapustka ma pewne problemy natury psychicznej, Jędza i Arek zrozumieli, że zakład był sporym błędem, a w domu Państwa Bajkowskich panuje sielanka. No może trochę zakłócona przez artykuł w gazecie plotkarskiej. :D

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba :)
Do następnego! :*

Dzisiaj w roli głównej Piszczek :)


11 komentarzy:

  1. O kurcze hahaha :D
    Nawet nie wiesz jak się śmiałam czytając ten rozdział :D
    Śpiewy Amelki, tekst Luizy o cerze i reakcja na artykuł Klary :D bajka <3
    Zastanawia mnie, o jaką grę chodziło Teo. Mam nadzieję że ta "ameba umysłowa" niczego nie knuje :D
    Rozdział majstersztyk :D
    Czekam niecierpliwie na nn <3
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze hahaha :D
    Nawet nie wiesz jak się śmiałam czytając ten rozdział :D
    Śpiewy Amelki, tekst Luizy o cerze i reakcja na artykuł Klary :D bajka <3
    Zastanawia mnie, o jaką grę chodziło Teo. Mam nadzieję że ta "ameba umysłowa" niczego nie knuje :D
    Rozdział majstersztyk :D
    Czekam niecierpliwie na nn <3
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadal się śmieje ze sceny z Kapustką. Kochana ten rozdział mnie rozwalił i nie wiem co mam Ci napisać w tym komentarzu. Majstersztyk po prostu, tak jak napisane powyżej. Aż się boję pomyśleć co nam stworzysz w kolejnym rozdziale.
    Będę czekać z niecierpliwością na next.
    Oczywiście mecz dzisiaj trzeba obejrzeć, tylko szkoda,że bez trójki dżentelmenów.
    Pozdrawiam.
    Ps. Mam przeczucie,że Bartek i Zuzia jeszcze się spotkają. A Teo będzie grał w głupią grę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hey ☺
    Rozdział mega, a szczególnie natura psychiczna Kapustki i końcówka.
    Czekam na następny 😄👏👏👏

    OdpowiedzUsuń
  5. Umiesz poprawić mi humor.
    Tym rozdziałem mi to poprawiłaś. ❤❤❤
    Amelka to moja ulubienica. ❤❤
    Teo... No comment!
    Czekam na następny.
    Buziaczki. ;* 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze do tego biedny Jędza :((
    Wracając do rozdziału... Końcówka to mistrzostwo świata!! A ja myślałam, że Teo sporządniał. No nic, czekam na dalszy rozwój akcji. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu humor od razu się pojawia i jest o wiele lepszy. Tego to ja się nie spodziewałam po Teo, coś czuję, że ''prawdziwa zabawa'' dopiero się rozkręca. Zrobiłaś wszystko, żebym czekała na nowość z niecierpliwością. A reszta cudo *.* Wszystko mi pasuje! Weny! Zapraszam do siebie! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, mam chwilę więc się melduję:)
    Rozdział zdecydowanie poprawił dziecku (mi) humor XD Fajny, niczego nie za dużo, po prostu idealny. Jedyne obawy mam co do "zaskakującej" końcówki. Wiedziałam, że Teo się nie zmienił, ale nie przypuszczałam, że ma jeszcze jakieś zamiary wobec Klary. I to właśnie ich się boję, bo Łukasz jest dla mnie przeogromną zagadką...
    Tyle ode mnie:) Obiecuję, że następnym razem będzie dłużej, lecz czas mnie dziś goni ;-;
    Buźkaa:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehehhehe jest i mój pan XDDDD
    Kocham tego gifa, serio xddd
    Cudowny ❤❤
    Oj Teo, Teo... Mogę nauczyć Klarę urywać jaja XDDDDDD
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej Kochana! 💋
    Tak... Możesz mnie znienawidzić... Nie było mnie tutaj tak długo... Ale naprawdę nie mogłam. Nie mogłam, bo szkoła zajmuje 99% mojego czasu. :/ O wolnym czasie nie wspomnę, bo praktycznie go nie mam. :/
    Oczywiście wszystko nadrobiłam (nawet już wczoraj), ale z komentarzem zjawiam się dopiero pod ostatnim rozdziałem, bo tak jest po prostu szybciej. :)
    Co myślę o powyższym?
    Jeeej! *.* Miazga! Haha :D Cudo! Arcydzieło! 😍
    Przyzwyczaiłaś mnie do "śmieszkowych" rozdziałów i tutaj też niemalże turlałam się po podłodze. 😂 Te docinki... To o cerze... No bomba! ^^
    Najbardziej intryguje mnie jednak Teo... Nie wiem, czego możemy się po nim spodziewać... Czyżby miał jakieś mega poważne plany? Mam nadzieję, że tego dowiemy się już niebawem. 😍
    Kochana, tak jak napisałam rozdział mega mi się podoba i niecierpliwie czekam na kolejny. 💖
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję wszystkim i każdej z osobna za cudowne komentarze! <3

    OdpowiedzUsuń