środa, 26 października 2016

Chapter thirteen




 “So what would I do if I can't figure it out?
You got to try, try, try again”

KLARA

O tym, co ja najlepszego zrobiłam, przekonałam się dopiero, gdy moja rodzinka, Zuzia, Łukasz i ja „zgodnie” siedzieliśmy przy stole w restauracji. Wybraliśmy dania i oczekiwaliśmy na ich przyniesienie przez kelnera, a co za tym idzie należałoby jakoś ożywić tę grobową atmosferę, jaka tam panowała. Mama sztucznie uśmiechała się do Teodorczyka i próbowała go wciągnąć do rozmowy, jednak jej zabiegi nikły pod wpływem srogiego spojrzenia mojego taty, któremu jak widać nie przeszkadzało, że przy stole panuje cisza jak na pogrzebie. Joanna znowu udawała, że zajmuje się Amelką, chociaż muszę przyznać, że może faktycznie miała przy niej sporo roboty, bo Mała nie potrafiła wysiedzieć spokojnie dłużej niż minutę. Zuźka cały czas patrzyła pod stół. Początkowo myślałam, że może faktycznie znajduje się tam coś ciekawego, jakieś biedronki czy coś, ale nie! Moja przyjaciółka namiętnie wymieniała z kimś smsy, chyba nie trudno się domyślić z kim. Ja natomiast siedziałam przy Łukaszu, który co i rusz próbował łapać mnie za rękę, albo ostentacyjnie obejmować, jakby chciał udowodnić moim rodzicom, że faktycznie jesteśmy razem. Otóż nie, nie byliśmy. I oboje dobrze wiedzieliśmy o tym, chociaż Teodorczyk może i miał jakieś tam swoje głupie nadzieje.
Byłam w totalnej kropce. No bo jak ja mam to rozwiązać?
Ile jeszcze razy będę tak bardzo cierpiała przez moją impulsywność? Zachciało mi się, cholera jasna, całowania go i to w imię czego? Że Kaśka i Baśka, największe plotkary na moim wydziale zobaczyły nas. Nie no świetnie, Klara, potrafisz skomplikować sobie życie.
Chciałabym jakoś wyjść z twarzą z tej totalnie chorej sytuacji, ale powiedzcie mi: JAK?
Co prawda, jeszcze na uczelni dałam do zrozumienia Zuźce, że może w końcu mogłabym zrealizować moją zemstę na piłkarzu. No i dobra, uwiodłabym go, potem porzuciła, ale czy ja potrafiłabym to zrobić? Przecież znając moją uczuciową naturę i tak prędzej czy później zakochałabym się w nim, a tego bym nie zniosła.
No i podstawowe pytanie: czy ja w ogóle wiem jak uwodzić faceta?
To było trudne pytanie, bo niby każda kobieta powinna posiadać tę cenną umiejętność. A ja? No cóż, wcześniej nigdy nie było mi to potrzebne, bo to ja byłam tą uwodzoną.
Niestety wszystko wskazywało na to, że z tej sytuacji jest właśnie to jedno jedyne wyjście, którego tak bardzo nie chciałam. Postanowiłam jednak wziąć się w garść, na kilka tygodni bądź miesięcy zamienić się w uwodzicielskiego wampa i pokazać Teodorczykowi tę moją najbardziej kobiecą naturę. Klamka zapadła – teraz czas na zemstę doskonałą!
- I jak tam się panu wiedzie na Ukrainie? – moje rozmyślania przerwał głos mamy. – No bo rozumie pan, taki zapalny teren.
Boże kochany, ja wiem, że moja mama od zawsze ma zapędy polityczne i od kilku ładnych lat jest sołtysem, ale na litość boską, mogłaby powstrzymać się od takich komentarzy, atmosfera i tak była napięta jak plandeka na Żuku.
Łukasz na szczęście uśmiechnął się do mamy i odpowiedział:
- Pani Ireno, mieszkam w centrum Kijowa i tam prawie w ogóle nie odczuwa się wojny. Poza tym, dostałem piękne mieszkanie klubowe i nawet mam swojego szofera, który wozi mnie, gdzie tylko zechcę.
- Coś takiego, prywatny szofer! W dupach im się poprzewracało. – mruknął tata, który jak widać nadal nie przywykł do sytuacji.
- Łukasz też kiedyś miał swojego szofera, prawda? – mama próbowała ratować sytuację.
- Tak, gdy miał złamaną nogę… - dodała cicho Joanna.
Czekałam na kolejny niewybredny komentarz taty, gdy usłyszałam głos, jakiego nie chciałam słyszeć najbardziej na świecie.
- Witam państwa. – rzekł Krystian, który ni stąd ni z owąd zmaterializował się obok nas trzymając pod rękę swoją przyjaciółeczkę, z którą mnie zdradził.
I  w tym momencie powinnam była podziękować samej sobie i mojej impulsywności, bo gdyby nie ona teraz wyglądałabym jak uboga krewna, która nadal rozpacza po tym kretynie. W zamian tego mogłam teraz pokazać mu, że świetnie radzę sobie bez niego i mam przy swoim boku innego faceta. No nie oszukujmy się, akurat w tym przypadku miałam się kim pochwalić.
- Och, Krystian, poznaj proszę mojego chłopaka, Łukasza. – uśmiechnęłam się triumfująco widząc jego minę, a chłopaki podali sobie ręce i Teodorczyk spełnił swoje zadanie, bo trochę prowokująco spojrzał w oczy mojemu niedoszłemu mężowi.
Oliwy do ognia dodała moja mama.
- Tak, Łukasz będzie grał w naszej reprezentacji na EURO we Francji. – zachichotała i dosłownie widziałam, jak rośnie gula w gardle mojego byłego. Naprawdę warto było.
- Cóż, mamy zamówiony stolik, prawda Kochanie? – odrzekł szybko Krystian. – Życzę państwu smacznego. – powiedział jeszcze i pociągnął swoją nową wybrankę za sobą.
Przysięgam, że przynajmniej przez chwilę tata spojrzał na Łukasza trochę inaczej niż zwykle. Cóż, w obliczu całego buractwa Krystiana, każdy kandydat na mojego wybranka był lepszy od niego
***
Droga do mieszkania mojego i Zuźki minęła nam w całkowitej ciszy przerywanej jedynie kawałkami granymi w radiu. Udawałam, że szczególnie zajmuje mnie widok za oknem, mimo że trasę do bloku widziałam już setki razy. Ale to nie było teraz ważne. Wiedziałam, że powinnam poważnie porozmawiać z Teodorczykiem, którego w sumie sama wplątałam w tę sytuację. Chociaż nie zapominajmy o tym, że to on zaczął tę grę, nie dementując plotek o naszym rzekomym związku. Jednak trafiła kosa na kamień.
- I tutaj skręcisz w lewo i drugi blok po prawej jest nasz. – oznajmiłam uprzednio odchrząkując.
- Wiem, gdzie mieszkasz. – powiedział i uśmiechnął się do mnie tajemniczo. Dobra, już nic więcej nie mówię.
Łukasz sprawnie zaparkował pod budynkiem i zgasił samochód.
- Dobra, wiecie co, ja muszę lecieć, bo strasznie chce mi się do toalety. – rzekła Zuźka i popędziła do mieszkania zostawiając nas samych.
Westchnęłam głośno i uderzyłam dłońmi o uda.
- Chyba musimy porozmawiać.
- Też tak uważam. – piłkarz uśmiechnął się do mnie z wyższością.
- Powinnam cię przeprosić za to, że wplątałam cię w tę dziwną sytuację, ale sam rozumiesz, po tym artykule, mój tata jest delikatnie mówiąc wściekły na ciebie.
- Rozumiem to, ale jak pewnie zauważyłaś, wcale nie jestem nieszczęśliwy z tego powodu, że nazwałaś mnie swoim chłopakiem. – wyszczerzył się. No właśnie, tego się obawiałam, że jemu to się za bardzo spodoba.
- Nieważne. – odrzekłam szybko. – Jeszcze jutro na meczu musimy trochę poudawać, a potem możesz robić co chcesz.
Napastnik ewidentnie posmutniał.
- Szkoda. Co nie zmienia faktu, że nie miałbym nic przeciwko, gdybyś chciała poudawać moją dziewczynę przez dłuższy czas.
- Nie ma takiej potrzeby. – potrząsnęłam głową.
- Będziesz jutro na meczu? – zmienił temat.
- Chyba tak.
- Zaczekaj. – powiedział i wysiadł z samochodu. Otworzył bagażnik, wyjął coś z niego i ponownie pojawił się w aucie. – To dla ciebie. – wręczył mi koszulkę reprezentacyjną… ze swoim nazwiskiem!
Skrzywiłam się delikatnie.
- No wiesz, w oczach swoich rodziców jesteś moją dziewczyną, więc powinnaś to jutro włożyć. – odrzekł władczo z głupim uśmieszkiem. Nie no świetnie, nie będę miała życia, ale sama tego chciałam.
- Chyba nie mam wyjścia… - powiedziałam ostrożnie. – A teraz muszę już uciekać. – oznajmiłam i już chciałam otworzyć drzwi, ale Teodorczyk szybko wysiadł i kilka sekund później znalazł się koło mnie.
Oparłam się plecami o drzwi i bałam się, że za chwilę nastąpi to samo, co ostatnio po kolacji.
- A teraz powinnaś ładnie pożegnać się ze swoim chłopakiem. – oświadczył patrząc na moje usta. Już chciałam uciekać, ale po chwili przypomniałam sobie, co takiego postanowiłam dzisiaj i w ostatniej chwili odwróciłam głowę, tak że pocałunek Łukasza wylądował na moim policzku.
- Mogę być dalej twoją dziewczyną, ale musisz się jeszcze trochę postarać… - szepnęłam mu do ucha tajemniczo i oddaliłam się w stronę budynku.
Kurczę, jednak to flirtowanie wcale nie jest takie trudne.


“As I sink in the sand
Watch you slip through my hands
Oh, as I die here another day
Cause all I do is cry behind this smile”

WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

29.05.2016r. Tychy
Mama była najważniejszą osobą w jego życiu. Już od kilku ładnych lat, gdy tylko wyjechał grać do Niemiec, mieszkała sama. Starał się często do niej dzwonić, odwiedzał ją kiedy tylko mógł, ale cały czas miał wrażenie, że  to za mało. Czasami obwiniał się, że zostawił ją samą, ale ona cały czas powtarzała mu, żeby spełniał swoje marzenia. I robił to, chociaż mieszkając zagranicą czasami brakowało mu obecności matki.
Teraz cieszył się, że chociaż na jeden dzień mógł ją odwiedzić i gdy wszedł do mieszkania, w którym się wychował od razu owionął go znajomy zapach dopiero co ugotowanego obiadu i upieczonego ciasta.
Matka mocno go przytuliła, jakby chciała nadrobić cały czas, kiedy go nie widziała i ucałowała  w obydwa policzki.
- Synku. – ujęła jego twarz w dłonie. – Masz gościa.
Spojrzał na nią unosząc brwi i zajrzał do salonu. Przy stole siedziała Angelika. Nie spodziewał się, że jeszcze kiedyś pojawi się w życiu, a już na pewno, że przyjdzie prosić jego mamę o wstawiennictwo.
Na jej widok cofnął się o krok, ale wziął się w garść i wszedł do pokoju. Usiadł naprzeciwko swojej byłej dziewczyny i opierając brodę o dłonie spojrzał na nią poważnie.
- Po co tutaj przyszłaś? – zapytał bez ogródek.
- Arek… - zaczęła niepewnie. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Ale… Czy my mamy w ogóle o czym rozmawiać?
- Proszę, wysłuchaj mnie. Ja… Przemyślałam wszystko i chciałabym, żebyśmy zaczęli od nowa.
- Czy ty słyszysz samą siebie? – wrzasnął Arek podnosząc się z krzesła. – Najpierw mnie zostawiasz, bo twierdzisz, że nie pasujemy do siebie, a teraz proponujesz mi powrót? Chyba żartujesz.
- Arek, proszę.
- Nie, Angelika, ta rozmowa się właśnie zakończyła. – oświadczył twardo i wychodząc z mieszkania rzucił do matki – Muszę się przewietrzyć. Będę za godzinę.
Błąkał się bez celu po osiedlu patrząc na udeptaną trawę, gdzie rozpoczynał swoją piłkarską karierę, trzepaki, na których bawił się z kolegami. Kiedyś to miejsce tchnęło życiem, a teraz nie było tam prawie niczego oprócz ławek zajętych w większości przez starsze panie, które nie miały się czym zająć.
W końcu znalazł fragment przestrzeni dla siebie i usiadł na jeden z nich. Spojrzał na wieżowiec z wielkiej płyty, który znajdował się naprzeciwko niego i zamyślił się głęboko. Ile by dał, żeby wrócić do czasów dzieciństwa i nie musieć przejmować się żadnymi dziewczynami. Ale miał już 22 lata i powinien stawić czoła problemom z kobietami.
Angela zaproponowała mu powrót, a on co prawda zareagował bardzo emocjonalnie i teraz starał się spojrzeć na problem na chłodno. Z jednej strony ona zostawiła go oznajmiając mu, że chce się rozwijać i, że on oczekuje od niej zbyt wiele. Ale czego on oczekiwał? Jedynie zwykłego uczucia. Znali się już ładnych parę lat, zdawali sobie sprawę ze swoich wad i może przyzwyczaili się do siebie, ale w gruncie rzeczy, dobrze im było razem.
Potem pojawiła się Klara, którą się lekko zauroczył i trochę na rękę było mu to, że Angela odeszła od niego. Jednak od upokorzenia w klubie i tego nieszczęsnego zakładu praktycznie odpuścił sobie dziewczynę. Była dla niego tylko fajną przygodą, nic więcej.
A teraz Angelika chciała do niego wrócić. Co prawda, od razu powiedział jej „nie”, ale po kilku minutach już uświadomił sobie, że może nie powinien był postąpić tak impulsywnie i poprosić ją o czas na zastanowienie?
Był w totalnej kropce, bo nie wiedział, co ma dalej zrobić, a w dodatku to nie był czas na myślenie o uczuciach, skoro zbliżały się Mistrzostwa Europy. Chyba jednak jego decyzja będzie musiała poczekać. Teraz najważniejszy był turniej i piłka.

***

30.05.2016r. Cagliari
Poprosił trenera o kilka dni wolnego, żeby móc polecieć do Włoch, w efekcie czego miał nie zagrać na meczu w Gdańsku. Ostatecznie jednak tak udało mu się zgrać samolot, że już dzisiaj miał być spowrotem w Polsce. Teraz jednak miał inną ważną misję, na której spełnienie czekał już kilka tygodni.
Przyleciał tutaj aby ostatecznie dowiedzieć się, czyje dziecko nosi pod sercem Olivia. W tym celu umówił się z nią, że pójdą razem do ginekologa. Najgorszy dla niego był czas niepewności, ponieważ wolałby nawet wiedzieć, że to dziecko jest jego i jakoś poradzić sobie z tą informacją niż cały czas żyć w niewiedzy.
- Cześć, miło cię widzieć. – oznajmiła Olivia na powitanie, gdy spotkali się pod gabinetem lekarskim. Próbowała go pocałować w policzek, jednak piłkarz uchylił się.
- Nie przyjechałem tutaj, żeby wymieniać uprzejmości. – odrzekł sucho.
- Jasne, zapomniałam, przepraszam. – odpowiedziała.
Bartek próbował wyczytać z mimiki twarzy swojej byłej dziewczyny jej zamiary, ale nie dało się. Siedziała dziwnie spokojnie, jakby wiedziała, że to, że on jest ojcem, jest po prostu suchym faktem nie wymagającym udowodnienia.
- Pani Olivia Gotti? – zapytała pielęgniarka, która właśnie wyłoniła się z gabinetu.
- Tak.
- No to zapraszam. – powiedziała, a Olivia wstała i razem z Salamonem weszli do gabinetu.
- Pan jest ojcem? – zapytał lekarz znad drucianych oprawek okularów.
- Potencjalnym. – odpowiedział piłkarz, któremu zaczynało powoli walić serce. Zaraz miała nastąpić chwila prawdy.
- Rozumiem, więc, że chciałby pan przeprowadzić test DNA?
- Nie wiem, czy to będzie konieczne. Który to miesiąc?
- Jedenasty tydzień. – odpowiedział ginekolog, a Bartek zamyślił się.
- Więc zapłodnienie nastąpiło na początku marca?
- Dobrze pan obliczył. – przytaknął starszy mężczyzna. Piłkarz otworzył szeroko oczy, ale nie dał poznać po sobie, że już wie, kto jest ojcem.
Podziękował jeszcze lekarzowi i po chwili wyszli wraz z Olivią z gabinetu.
- Jesteś z siebie zadowolona?
- Nie rozumiem… - usiadła na krześle w poczekalni.
- Myślałaś, że wkręcisz mnie w dziecko? Przecież my w marcu już nawet nie spaliśmy ze sobą. Jeżeli chciałaś ze mnie zakpić to ci się udało! – nie przebierał w słowach.
- Ale Bartek… Vincente mnie zostawił, nie poradzę sobie sama z dzieckiem…
- Ty chyba żartujesz? To nie jest moje dziecko, więc to już twój problem. Uwierz mi, że gdyby było moje, naprawdę bym się ucieszył, ale w tym przypadku, wybacz, ale w tym momencie nasze drogi już na zawsze się rozchodzą. – oświadczył i zostawił ją samą.
Był wolny, całkowicie wolny i powinien się z tego cieszyć, ale nie potrafił, ponieważ miał wyrzuty sumienia, że Olivia będzie musiała poradzić sobie sama z dzieckiem. Ale czy ona myślała o jego uczuciach, gdy zdradzała go ze swoim przyjacielem? Na pewno nie. Tak więc Bartek uciszył swój wewnętrzny głos i skierował się na lotnisko, skąd miał za kilka godzin ruszyć do Polski.

***

1.06.2016r. Gdańsk
Wszedł na boisko razem z Zielem i Kapustką i rozejrzał się po trybunach. Mimowolnie zerknął w stronę trybuny rodzinnej, ponieważ na mecz mieli przyjechać jego rodzice. Nie było ich tam, jednak jego uwagę zwróciły pewne długie brązowe włosy, za którymi schowane było nazwisko Teodorczyk.
„Pewnie nowa zdobycz Teo” – zaśmiał się w duchu, jednak zamarł, gdy owa postać odwróciła i rozpoznał w niej Klarę.
- To niemożliwe. – powiedział sam do siebie, jednak był pewny, że to ona, gdy pomachała mu z uśmiechem. Odwzajemnił gest z trudem.
- No proszę, taki Teodorczyk przygruchał sobie Klarę. – rzekł z uznaniem Piotrek.
Salamon przełknął głośno ślinę.
- To oni są razem?
- Stary, a nie czytasz gazet? Przecież w „Faktach i plotkach” napisali o nich. – oznajmił jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Dla obrońcy nie była, nie czytał nigdy szmatławców i nie sądził, że kiedykolwiek będzie tego żałował. – Jak to było Kapi? „Nowa zdobycz wschodzącej gwiazdy reprezentacji” czy coś takiego.
Bartosz Salamon kiwnął głową i ponownie odleciał myślami. Dopiero po kilku sekundach zauważył, że Klara woła go do siebie. Wziął głęboki wdech i ruszył w kierunku trybuny rodzinnej. Chyba czekała go poważna rozmowa. 

--------------------------------------------------------------------------------  
Ufff, nareszcie wracam z nowym rozdziałem :)
Trzynastka, co prawda powstawała w bólach, ale jest.

Z góry przepraszam Was za kiepską jakość rozdziału, ale uwierzcie mi, po części był pisany z gorączką, także to nie było coś, co pozytywnie wpływałoby na wenę, a wręcz przeciwnie.

A więc Klara postanowiła zrealizować plan zemsty doskonałej. Na razie idzie jej jak po grudzie, ale powoli będzie się bardziej rozwijać. Swój epizod miał również Krystian.
Wyjaśniło się też, co tam słychać u Arka i Bartka :)

Mam nadzieję, że spodobał się Wam rozdział, dajcie znać :)

Przepraszam, że nadal mam tak okropne zaległości, ale teraz jadę na kilka dni do domu, także w końcu będę miała czas i możliwości, żeby je nadrobić :) Wybaczcie mi Kochane, obiecuję poprawę! :)

Dzisiaj na deser Arek i Bartek :)


8 komentarzy:

  1. Jestem!
    Na początku chciałabym życzyć Ci zdrówka. ;*
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    Klara- zemścij się na Teo. :D
    Ciekawa jestem o czym będzie chciała
    porozmawiać z Salamonem. ;)
    Czekam na następny.
    Buziaczki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę widać, że między Klarą, a Łukaszem może się coś wkrótce dziać, aż jestem ciekawa, co zrobi dziewczyna. Nawet nie wiesz, jak się cieszyłam, kiedy przeczytałam ten fragment z byłym chłopakiem, dobrze mu tak! Uważam, że Arek powinien zapomnieć o swojej byłej i zacząć nowe życie i jestem zadowolona z faktu, że Bartek nie będzie miał dziecka. Przy Klarze widzę w tej chwili Milika i Salamona, jakoś Teo chyba mi nie pasuje :D Ale spodziewaj się może zmiany decyzji. Życzę Ci zdrowia i zapraszam do mnie! Weny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ śmieszna sytuacja z tą kolacją na początku 😆 A między Klarą,a Łukaszem chyba się coś szykuje.😆
    Życzę powrotu do zdrowia i w wolnej chwili zapraszam do mnie http://you-change-mylife.blogspot.com/?m=1 😄👐👏

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się relacja Klary z Teo :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę dobrze napisane. Nie od dziś wiadomo, że gorączka dobrze robi na twórczość ;)
    Pozdrawiam i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarze <3
    Niestety mój laptop odmówił niedawno posłuszeństwa, musiałam go odda do naprawy, tak więc nowy rozdział pojawi się dopiero w piątek. Przepraszam za opóźnienie, to ostatni raz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Na początku przepraszam za opóźnienie i jakoś tego oto komentarza :(
    Wspaniały rozdział ;)
    Kamień spadł mi z serca że to nie jest dziecko Bartka. "Vincente mnie zostawił" chciałaś to masz tępa dzido podobna do Angeli :D
    Mimo że widzę iż coś się klei na lini Klara-Łukasz to jednak zostaję przy Bartku :D niezmiennie
    Czekam na nn <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak zwykle genialny!

    Achh... Zemsta jest słodka :D Mina Krystiana zapewne warta każdych pieniędzy :)

    Szczerze? Nie mam pojęcia co może się zdarzyć pomiędzy Klarą a Łukaszem, ale robi się ciekawie :D

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń