czwartek, 3 listopada 2016

Chapter fourteen




“Than a heart that feel and a heart that's true
Somethin' that you've got to know this girl”

KLARA

Stadion Energa Gdańsk, 1.06.2016r.
J A S N A C H O L E R A. Dawno nie było mi tak głupio.
Łukasz wręczył mi wczoraj swoją reprezentacyjną koszulkę i nie miałam wyjścia – musiałam pojawić się dzisiaj w niej na trybunach, żeby utrzymać tatę w przekonaniu o naszym związku. Rodzice byli poinformowani w przeciwieństwie do licznych WAGs, które teraz jedna przez drugą gratulowały mi, że dołączyłam do ich grona. Marta Glik nawet życzyła nam dużo dzieci, żartownisia jedna.
Powiedzcie mi, w co ja się wpakowałam? I na co mi to było?
Na szczęście humor poprawiała mi myśl, że te wszystkie cierpienia teraz to część zemsty idealnej. O moim planie jak do tej pory wiedziały tylko Zuzia i Joanna, z tą różnicą, że pierwsza z nich pochwalała mój pomysł, a druga była nastawiona dosyć sceptycznie. Ale co moja siostra, która prawie zawsze miała w życiu ogromne szczęście może wiedzieć o zemście?
W każdym razie starałam się zachowywać chłodną głową i z przyklejonym uśmiechem na ustach przyjmować kolejne gratulacje. Inaczej było z moją przyjaciółką – Zuźka bowiem siedziała jak na szpilkach i pilnie wypatrywała na boisku pewnego bruneta, z którym od czasów zgrupowania dosyć często wymieniała namiętne smsy. Była totalnie czerwona i przez to nie przypominała samej siebie, bo odkąd ją znam to ona sprawiała, że faceci puszczali przysłowiowego buraka.
- Zuzia, nic nie chcę mówić… - zaczęłam niepewnie.
- No to nie mów. – odrzekła krótko.
- Ale… Jesteś cała czerwona. – zauważyłam, na co ona spojrzała na mnie ze wściekłością w oczach. – Może przynieść ci butelkę zimnej wody?
- Mam. – sarknęła i przyłożyła lodowaty napój do czoła i policzków. – Dlaczego dzisiaj jest tak gorąco? – jęknęła.
- Zuzia… Ale dzisiaj jest zaledwie 20 stopni. To żaden upał.
- To wszystko przez niego! – tupnęła nogą i wskazała na Bartka Kapustkę, który właśnie zauważył nas i uśmiechnął się do Zuzi, a ta tylko odwzajemniła grymas i szybko zasłoniła twarz włosami. – Nie wiem co się ze mną dzieje. Nigdy w życiu głupie smsy tak na mnie nie działały. Nie potrafię ogarnąć samej siebie.
- Słońce, po prostu się zakochałaś. – położyłam jej dłoń na ramieniu i próbowałam uspokoić. Przyniosło to skutek całkowicie odwrotny. Zuźka strzepnęła moją rękę i prychnęła.
- Wypluj to słowo. Miłość nie istnieje.
- Zobaczymy. – wyszczerzyłam się i zauważyłam, że obok Kapustki pojawił się też drugi Bartek. Trochę już się nie widzieliśmy i w sumie to trochę tęskniłam za naszymi rozmowami. Pomachałam mu i zawołałam go do siebie. Fajnie dla odmiany było pogadać z kimś normalnym.
***
- Cześć! Jak się cieszę, że cię widzę! – kilka minut później już ściskałam Bartka na powitanie. – Gratuluję powołania.
- Dzięki. W sumie to nic takiego. – odpowiedział jak zwykle skromny.
- Jak to nie?! Trochę wiary w siebie! Jedziesz reprezentować nasz piękny kraj na Mistrzostwach Europy. – uśmiechnęłam się.
Usiedliśmy na trybunach, a Bartek wskazał na Zuzię, która tylko mruknęła pod nosem „cześć”.
- Co jej jest?
Nachyliłam się konspiracyjnie i szepnęłam mu do ucha:
- Zakochała się. Tylko jeszcze o tym nie wie.
Bartek w odpowiedzi roześmiał się, a po chwili usłyszeliśmy głos jak z zaświatów, sorry, zza włosów Zuźki:
- Słyszałam.
Wypięłam jej język, co sprawiło, że moja przyjaciółka chociaż na chwilę się rozchmurzyła.
- Opowiadaj, co tam u ciebie. Czekałam na wieści, a tu nic, tylko głupie zaproszenie na fejsie. – zrobiłam minę smutnego szczeniaczka.
- Klara, naprawdę przepraszam cię. – Bartek chyba nie zrozumiał żartu. – W Arłamowie byłem taki zajarany treningami, że nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak o piłce, a potem… Musiałem załatwić pewne sprawy we Włoszech, ale już wszystko jest ok. Obiecuję odzywać się częściej.
- No ja myślę. – spojrzałam na niego poważnie ale z uśmiechem błąkającym się na moich ustach. – Ale rozumiem, że te problemy, o których nie chciałeś mi powiedzieć to już przeszłość?
- Tak. – kiwnął głową i jakby odetchnął z ulgą. – A u ciebie widzę trochę się pozmieniało? Chyba stara miłość nie rdzewieje. – Bartek znacząco popatrzył na koszulkę, którą miałam na sobie.
- No cóż… - westchnęłam i uśmiechnęłam się krzywo. Miałam teraz sporą zagwozdkę, bo z jednej strony czułam się głupio, że oszukuję swojego przyjaciela, ale z drugiej, to nadal jest facet i chyba nie zrozumiałby planu mojej wyrafinowanej zemsty. Tak więc, niestety nie mogłam powiedzieć mu całej prawdy. Szkoda. – Pewnie masz rację. Ale przecież to i tak nie zmienia niczego między nami. Nadal jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Jasne. – uśmiechnął się, a ja nadal miałam wyrzuty sumienia, że nie mogę w tej chwili powiedzieć mu, że to wszystko to jedna wielka farsa. No cóż, czasami trzeba się poświęcić.
- Ale nie tylko u mnie się pozmieniało. – szybko zmieniłam temat i wskazałam na Angelę, która siedziała w arkowej koszulce.
- Nie nadążam już za nimi. – zaśmiał się piłkarz. - Najpierw się rozstają, potem się godzą, pomieszanie z poplątaniem.
No i po raz kolejny musiałam ugryźć się w język, bo Bartek nie wiedział, co działo się między ich rozstaniem a rzekomym pogodzeniem. Strasznie rozwiązłe życie prowadziłam w tej Juracie…
- Co ty tutaj robisz?! – dało się słyszeć dosyć burzliwą rozmowę Angeliki i Arka. – Miało cię tu nie być.
- Aruś, zrobię wszystko, żebyśmy znowu mogli być razem. – dziewczyna jak widać nie dała za wygraną, a ja i Bartek spojrzeliśmy po sobie i roześmieliśmy się. Nie było sensu dalej słuchać tej głośnej wymiany poglądów.
Opowiedziałam mu jeszcze o mojej obronie, Bartek pokazał mi zdjęcie swojego małego siostrzeńca, który urodził się kilka dni temu i bylibyśmy jeszcze dłużej tak miło gawędzili, gdybym nie usłyszała głosu mojego „chłopaka”. Mając jednak na uwadze mój dalekosiężny cel, tylko zaklęłam w myśli, ale po chwili przykleiłam na twarz uśmiech i odwróciłam się.
- No nie, tak krótko jesteśmy razem a już mnie zdradzasz? – zażartował Teodorczyk i pochylił się, żeby przywitać się ze mną. Co z tego, że obok nas siedział Bartek i moi rodzice? Swoją dziewczynę trzeba pocałować na dzień dobry i koniec. Ja w ostatniej chwili delikatnie się odwróciłam, dlatego trafił tylko w kącik ust.
- Ja już uciekam. Chcę jeszcze jakoś zmotywować się przed meczem. – Salamon uniósł ręce do góry i wstał z miejsca.
- Bartuś, polecam znalezienie dziewczyny – to najlepsza motywacja. – polecił mu Łukasz.
- Pomyślę o tym. – Salamon puścił oczko i poszedł.
- Nie za bardzo wczuwasz się w rolę? – zmrużyłam oczy patrząc na napastnika.
- Jeżeli mam być szczery, nie miałbym nic przeciwko gdybyś chciała jeszcze dłużej poudawać. – pochylił się nad moim uchem i objął mnie ramieniem. – Bo to właśnie w mojej koszulce siedzi najpiękniejsza dziewczyna na trybunach. – szepnął, a mi zrobiło się gorąco.
Wyprostowałam się i odchrząknęłam głośno, jednak nie skomentowałam tego w żaden sposób.
- Gdybyś pojechała na EURO jako moja dziewczyna, gwarantuję ci, że byłbym w takiej formie, że nasza reprezentacja zdobyłaby mistrzostwo.
Spojrzałam na niego i roześmiałam się głośno.
- Wolałabym jednak, żebyś na razie dzisiaj coś strzelił. Mam nadzieję, że nie przyszłam tutaj na darmo. – zmierzyłam go wzrokiem.
- Zrobię dla ciebie wszystko, Kochanie. – powiedział głośno, zbyt głośno, tak żeby to doleciało do moich rodziców.
- Leć już, bo chłopaki wyjdą na boisko bez ciebie i nici z obietnic. – poleciłam mu, a on znowu mnie pocałował, ale tym razem trafił w usta i odszedł. Cóż, Klara, chciałaś to masz.
- Nic nie mów. – zwróciłam się do Zuźki, która spojrzała na mnie z głupim uśmieszkiem na ustach.
- Nic nie mówię. Chciałam tylko cię pochwalić, że dobrze ci idzie. Niedługo Teodorczyk będzie jadł ci z ręki. – zaśmiała się.
Zgromiłam ją wzrokiem, bo zauważyłam, że zbliża się do nas moja mama. Klapnęła ciężko na krzesełku, które przed chwilą grzał Łukasz i spojrzała na mnie poważnie.
- Dziecko, czy ty jesteś pewna, że to właściwy chłopak?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. – skrzywiłam się.
- Bo ten Bartek tak na ciebie patrzy, że aż iskry lecą.
Przewróciłam oczami w odpowiedzi.
- Mamo, idź do okulisty. Chyba wzrok ci się popsuł.
Mama jednak nie dawała za wygraną. No cóż, po kimś musiałam odziedziczyć silny charakter.
- Pytam więc, czy Łukasz to ten właściwy?
- Żaden z nich nie jest właściwy, mamusiu. – odpowiedziałam ucinając dyskusję i pierwszy raz od kilku dni nie skłamałam. Bo aktualnie nie planowałam zakochania. Chociaż… Czy miłość można zaplanować? Nie sądzę.


„Don't you give up, nah-nah-nah,
I won't give up, nah-nah-nah,
Let me love you,
Let me love you”


WSZECHWIEDZĄCY NARRATOR

- No i mówię wam chłopaki, wysiadamy z Anią i dzieciakami z samochodu pod stadionem, a tutaj podlatuje do nas taka młoda blondynka, na oko ze dwadzieścia lat, rzuca mi się na szyję i pyta mnie, czy kiedyś pójdziemy razem na wódkę. Na to ja ją odpycham, mówię, że piję tylko w gronie rodzinnym, a ona ucieka z głośnym płaczem. Ania patrzy na mnie, ja na nią i już wiem, że zaraz dostanę w mordę. Na szczęście, moja żona jest aniołem i pyta mnie, kto to był. Ja wzruszam ramionami i idziemy na stadion, jak gdyby nigdy nic. Jednak ciężko był sławnym. – sapnął Peszkin i usiadł na ławce pomiędzy Lewandowskim a Grosickim.
- Peszkin ty to masz zawsze takie przygody, że zastanawiam się, czy to nie ty przypadkiem napisałeś „Opowieści z Narni”. – skomentował Robert, na co wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.
- A wiesz, Stary, że kiedyś myślałem o tym, żeby zostać pisarzem.
- Ale zostałeś Peszkinem polskiej piłki i wszyscy są z tego powodu zadowoleni. – przerwał mu Grosicki, po czym cała szatnia znowu zadrżała od śmiechu piłkarzy.
***
- Dobrze, że nie zakładałem się z Teo o to samo, co z tobą. – wyszczerzył się Jędza do Milika wiążąc sznurówki przy butach.
Arek spojrzał na niego znad plastikowej butelki, z której przed chwilą wypił kilka łyków wody.
- Chyba mylisz pojęcia. - napastnik potrząsnął głową. - Teodorczyk nie ma wypisane na czole, że się z nią przespał.
Artur w odpowiedzi zrobił facepalma.
- Stary! Na jakim ty świecie żyjesz?! Wierzysz, że Teo potrafiłby żyć w celibacie? Bo ja nie.
- Ale Klara… - zaczął niepewnie Milik, ale Jędrzejczyk od razu mu przerwał.
- Ja wiem, że Klara to porządna dziewczyna, ale sam wiesz, że miłość nie wybiera i ogłupia człowieka. - rzekł filozoficznie obrońca. - Musisz uznać wyższość umiejętności uwodzicielskich kumpla. Może ma lepszy bajer. - roześmiał się i pocieszająco poklepał Arka po plecach.
A tymczasem Łukasz, o którym przed chwilą rozmawiali, wszedł do szatni. Jego myśli cały czas wypełniała Klara. Na maksa go pociągała, chciał ją mieć tu i teraz i był zadowolony z faktu, że wszyscy uważali, że są razem. Nie zastanawiał się, co będzie za kilka dni, ani gdy wyjdzie na jaw cała prawda. Liczyło się dla niego tylko to, co jest teraz. Był dumny, że to w jego koszulce siedzi na trybunach najpiękniejsza dziewczyna i że przyszła dla niego, niezależnie od pobudek jakie nią kierowały. Cieszył się, że chociaż teoretycznie ona należy teraz do niego.
Co prawda wszystko to nie było podszyte uczuciami, bo napastnik po prostu jeszcze nigdy w życiu nie był tak naprawdę zakochany i obce mu były takie emocje. Potrafił odczuwać jedynie pożądanie, słowo „kochać” nie istniało w jego słowniku. W jego dwudziestopięcioletnim życiu było już bardzo dużo dziewczyn, ale żadna z nich nie zagościła w nim na dłużej. A może to on po prostu nie potrafił odczuwać więcej niż tylko pociąg fizyczny. Potrafił docenić walory kobiecej urody i nigdy nie brał pierwszej lepszej, a do jego łóżka trafiały tylko dziewczyny z najwyższej półki. Czasami musiał się napocić, żeby sprawić, że konkretna laska akurat z nim spędziła noc, ale gra była warta świeczki.
Teraz miał sporą zagwozdkę, bo Klara zdecydowanie stanowiła nielada wyzwanie. Wiedział, że tak łatwo mu z nią nie pójdzie, zważywszy chociażby na ich krótką wspólna przeszłość. Zdawał sobie sprawę z tego, że pewnie będzie musiał postarać się bardziej niż zwykle, ale pragnienie posiadania brunetki było silniejsze niż cokolwiek innego. Będąc obok niej czuł ją całymi zmysłami, wdychał zapach jej perfum, dotykał jej rozpalonej skóry. Nawet, gdy ją całował, nie było to automatyczne, on zasmakowywał się w niej. I myślał o niej coraz częściej. Czuł, że dziewczyna powoli zaczyna władać jego życiem. Nie wiedział do końca co się z nim dzieje, ale chciał, żeby ten stan trwał jak najdłużej.
Teraz jego gorące rozmyślania przerwał głos kapitana drużyny. Robert jak zawsze przed meczem zapodał im motywacyjną gadkę i wyszli z szatni.
***
Niestety nasi piłkarze nie popisali się, a mecz nie należał do gatunku tych, które dobrze się wspomina. Co prawda było to spotkanie towarzyskie, ale przedostatnie przed EURO i nie nastrajało zbyt optymistycznie. Nasi zawodnicy nie potrafili przebić się przez mur holenderski, a jedyną bramkę dla Polski strzelił Artur Jędrzejczyk.
Milik spędził na boisku całe 87 minut starając się nie patrzeć w stronę trybuny rodzinnej, gdzie Angela cały czas skandowała jego imię. Jego zmiennikiem okazał się Teo, który obiecał Klarze tyyyyle bramek, a w sumie to nie zrobił na boisku prawie nic. Salamon całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych, a Piszczek rozegrał tylko pierwszą połowę.
Polacy schodzili z boiska z kwaśnymi minami chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.
- Powiem tylko jedno, chłopaki. – rzekł Kamil Grosicki tuż po wejściu do szatni. – Szkoda kurwa gadać, szkoda strzępić ryja.
- Dobra, dobra, luzik. – atmosferę próbował uspokoić Grzegorz Krychowiak. – Nie popisaliśmy się, to fakt, ale odbijemy sobie na EURO.
- Przypominam, że w poniedziałek gramy w Krakowie z Litwą i wypadałoby jeszcze przed EURO zetrzeć złe wrażenie. – zauważył Robert Lewandowski. Nie był zadowolony zarówno ze swojej drużyny, jak i samego siebie. Uważał, że stać ich na dużo więcej i miał nadzieję, że we Francji uda im się stworzyć prawdziwy team spirit.

KLARA

- No i gdzie były te bramki, które mi obiecałeś? – zaczepiłam Teodorczyka, zaraz po wyjściu ze stadionu. Chciałam go trochę podenerwować.
- Gdybym grał cały mecz wszystko wyglądałoby inaczej. – mruknął. Ups, chyba dotknęłam bolesnej struny.
- Wierzę. – cmoknęłam ustami. – Muszę uciekać. – rzekłam świdrując go oczami.
Łukasz jakby się otrząsnął.
- Rozumiem, że widzimy się w Krakowie? – zbliżył się do mnie na odległość kilkudziesięciu centymetrów. Czułam jego oddech na mojej twarzy.
- Tak, tylko jest jeden problem… - spojrzałam na niego z wyczekiwaniem, a on uniósł brwi ze zdziwienia.
- Nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać. – odpowiedział.
- Tylko, że teraz nasz układ ulega rozwiązaniu. – przejechałam palcem wzdłuż jego ramienia. Widziałam, że przeszył go prąd. Wiedziałam, że działam na niego i to sprawiało mi sporą przyjemność. Mój plan coraz bardziej zaczynał mi się podobać.
- Mogę chociaż w przyjemny sposób go zakończyć? – zapytał cicho patrząc mi głęboko w oczy, a ja skinęłam głową.
Pochylił się, ujął moją twarz w dłonie, dotknął swoimi ustami moich, a nasze wargi rozpoczęły szalony taniec. Czułam go całym ciałem, a w moim wnętrzu rozpłynęło się niezwykle przyjemne ciepło. Nie potrafiłabym skłamać, że mi się to nie podobało, bo robił to w naprawdę idealny sposób. Z ogromną niechęcią oderwaliśmy się od siebie.
- To jeszcze nie koniec… - powiedział tajemniczo.
- Wiem o tym. – uśmiechnęłam się szelmowsko i odeszłam do samochodu siostry czując, że Teodorczyk odprowadza mnie wzrokiem.
Rodzice już wcześniej zabrali ze sobą Amelkę, której chciało się spać i teraz wracałyśmy we dwie do mojego mieszkania. Zuźka była niezwykle tajemnicza i powiedziała, że wróci później. Nie zamierzałam w nic ingerować i wypytywać, wiedząc, że prędzej czy później ze wszystkiego mi się wyspowiada. Joanna miała nocować u mnie, ponieważ chciałyśmy zrobić sobie damski wieczorek. Nie odzywała się ani słowem praktycznie przez całą drogę do mieszkania. Wymieniałyśmy tylko uwagi dotyczące meczu.
Dojechałyśmy w końcu do bloku, weszłyśmy do środka, a ja od razu skierowałam się do kuchni. Zrobiłam nam po herbatę i z dwoma parującymi napojami wkroczyłam do pokoju.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz. – powiedziała Asia. Wiedziałam, że jak zwykle martwi się o mnie, ale naprawdę w tym wypadku nie było potrzeby. Kontrolowałam sytuację.
- Oczywiście, że tak . – zapewniłam ją. – Po prostu łączę przyjemności z pożyteczną zemstą.
- No dobrze, jesteś dorosła. Tylko uważaj, żeby się nie zakochać.
- Asia… - spojrzałam na nią z wyrzutem. – Proszę cię. Nie ma takiej opcji. Tutaj chodzi tylko o to, żeby to Łukasz wpadł w moje sidła. Po prostu mi zaufaj.
Ale czy ja ufałam samej sobie? Wszystko fajnie, udawaliśmy parę, a teraz układ uległ rozwiązaniu. I co dalej? Dalej miałam zamiar uwodzić Teodorczyka. A potem? Potem się zobaczy. 
----------------------------------------------------------------------------------
Wracam do Was trochę wcześniej niż zapowiadałam :)

Mój laptop śmiga aż miło, tak więc od razu zaznaczam, że nowy rozdział pojawi się w środę wieczorem :)

Jak widzicie, Klara dalej wciela swój plan w życie i wychodzi jej to coraz lepiej :)

Przepraszam za moją lakoniczność, ale jeszcze przeżywam wczorajszy mecz Legii, a w dodatku nasz bohater Teo dzisiaj znowu strzelił dwie bramki! :D
Chapeau bas!

Życzę Wam miłej lektury i śmigam nadrabiać zaległości na Waszych blogach :)

Dzisiaj na deser siostry Bajkowskie :)



P.S. Liczę na Wasze komentarze! :))

5 komentarzy:

  1. Już nie mogę się doczekać co będzie na koniec tej zemsty 😈 Rozdział mega i czekam na następny👐👏👏👏
    Pozdrawiam i również zapraszam do mnie. http://you-change-mylife.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!!!
    Cudny rozdział.
    Trzymam kciuki za zemstę Klary. 😀😀
    Nie żebym Teo nie lubiła. 😃
    Czekam na następny.
    Buziaczki. 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, tak baaaardzo podoba mi się pomysł Klary! XD Jestem ciekawa, jak to wszystko dalej się potoczy? Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Klara, coś czuję, że wpadniesz we własną pułapkę.
    To nie zmienia faktu, że kibicuję jej w wypełnieniu swojego planu :D
    Bajkowska zdecydowanie nadużywała w tym rozdziale określenia "przyjaciel" odnoście Salamona, do tego stopnia, że to aż podejrzane.
    No i Bartuś "załatwił" sprawę we Włoszech. Czyżby okazało się, że dziecko nie było jego? Jakby nie patrzeć droga do Klary wolna. Może się biedny wymsknie z friendzona.
    Teo mnie bawi. Taki samiec alfa, a głupi jak but :D
    Zuza się zakochała *.* Niemożliwe po prostu :D
    No i Angela... Ta to jak zwykle pojawia się zawsze w samą porę xDD
    Jedyne czego mi brakowało to Piszczka (hehehehe, ale jestem przewidywalna), ale rozdział i tak genialny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń